Jest to imagine, ktory napisałam dawno dla Łucji ;* Z góry przepraszam za błędy.
-Kochanie spakowałaś prezenty? - pytał się mnie, mój chłopak Harry.
-Tak! - krzyczałam z drugiego pokoju - myślę, że to będą cudowne święta, w końcu poznasz moją rodzinę i przyjaciół.
-Na to liczę, miałaś świetny pomysł z tymi świętami w Polsce.
-Oh, nie schlebiaj tak mi, dziękuję - odpowiedziałam pakując przy tym swoje ubrania. Nagle poczułam coś na ramieniu. Tak to był Harry, opierający swój podbródek - nie jestem poduszką - mówiłam - bądź taki łaskawy i daj mi się w spokoju spakować - powiedzialam z wyrzutem.

-Z kim tak sms'ujesz? Powinienem czuć się zagrożony, bo ktoś odbija mi dziewczyne? - mówił całkiem poważnie Harry.
-Głuptasie, brat do mnie napisał, jak mi nie wierzysz to sam zobacz - podałam mu telefon - ty mój zazdrośniku! - wyszłam uśmiechnięta z pokoju.
*
-Pieniądze?
-Są.
-Klucze?
-Mam.
-Wszystko wyłączyłeś?
-Tak! Kochanie spokojnie wszystko jest w najlepszym porządku, zobacz lecimy, zaraz będziemy w Polsce, spotkasz znajomych, rodzinę i twoją kotkę Pusię - z tymi ostatnimi słowami mnie rośmieszył.
Trafiliśmy na świetną pogodę. Burzę z piorunami, ale ja bylam pełna optymizmu i czułam się bezpiecznie, dlaczego? Bo był przy mnie moj chłopak, gdy mnie przytulał czułam się bezpiecznie i tak tym razem było. Harry wie jak ja boję się latać więc zawsze podtrzymuje mnie na duchu. Mimo, iż był dzień ja zasnełam, gdyż byłam strasznie zmęczona. Oparłam swoją głowę o jego ramię.
*
Ktoś mnie próbował obudzić, nagle doszły do mnie krzyki i piski, histerię ogólnie chaos, w tym głos Harrolda:
-[Tw. Im.], obudź się, my... zaraz zginiemy!
-Co?! - wykrzyczałam, otwierając przy tym oczy - to żart?
-Nie, to nie żart - mówił całkiem poważnie - przepraszam, że to się kończy akurat na tym, że umrzesz w tak młodym wieku przezemnie mogłem wybrać inny środek transportu, mogłem posluchać ciebie..
-Nie! - krzyknełam - to nie jest twoja wina ale nasza wspólna, Harry wiedz, że cię KOCHAM i mam nadzieję, że tam się spotkamy.
-Ja też cię KOCHAM, rozumiesz KOCHAM! - wtedy on zaczął mnie całować, tak łapczywie, zachłannie z pasją, bo to był nasz ostatni pocałunek. Po chwili oderwał się od moich warg i przytulił do siebie szepcząc cały czas:
-KOCHAM CIĘ! - Po minucie był nasz ewidentny koniec.
-Nie! - krzyknełam - to nie jest twoja wina ale nasza wspólna, Harry wiedz, że cię KOCHAM i mam nadzieję, że tam się spotkamy.
-Ja też cię KOCHAM, rozumiesz KOCHAM! - wtedy on zaczął mnie całować, tak łapczywie, zachłannie z pasją, bo to był nasz ostatni pocałunek. Po chwili oderwał się od moich warg i przytulił do siebie szepcząc cały czas:
-KOCHAM CIĘ! - Po minucie był nasz ewidentny koniec.
xx Werka
Świetne *.*
OdpowiedzUsuńSuper szkoda że tak się skończyło ale jest świetny
OdpowiedzUsuńczenu prawie każdy kończy się śmiercią
OdpowiedzUsuńNastępne imaginy są inne, zobacz :)
OdpowiedzUsuńWtedy pisałam takie smutne, bo akurat na takie miałam pomysły :)