Dobra nie przedłużam zapraszam do czytania..
Piosenka: http://www.youtube.com/watch?v=aNzCDt2eidg

Zima w tym roku jest mroźna i sroga. Jeju jak ja nienawidzę takiej pogody! Luty jest paskudny. Ja chcę już wiosnę czy to tak dużo? Ale w tym momencie nie zajmowałam sobie tym głowy, lecz „świętem”. Walentynki jak ja ich nienawidzę! Mam chłopaka i nie chodzi o to, że miłość nie powinna mieć jakiegoś odrębnego święta, ale tymi wszystkimi podarunkami: miśki, kartki czy słodycze. Przecież ten dzień nie powinnien polegać na dawaniu sobie jakichkolwiek prezentów tylko na okazywaniu sobie miłości, oczywiście nie chodzi tutaj o jakieś niemoralne propozycje. Dlatego nie jestem zwolenniczką tego święta. Weszłam do budynku zwanym szkołą. Dobrze się uczę, ale nie jestem nazywana klasowym kujonem. Przechodziłam korytarzem, kierowałam się do mojej szafki, ale nie mogę powiedzieć, że w mojej szkole nie dało się już odczuć przereklamowanego święta. Ściany poozdabiane czerwonymi, a także różowymi serduszkami, a gdzie nie gdzie porozwieszane plakaty ogłaszający dzisiejszy koncert Walentynowy w szkole. W małych grupkach dziewczyny już chwaliły się ile dostały kartek. No i zaczęło się. Przekręciłam kluczyk w szafce i ją otworzyłam, a z niej wyleciała jedna bordowa koperta. Pomyślałam – Sam. Wierszyk jak w każdej walentynce mówiący jaką miłością mnie darzy, a podpis nie za dużo mówił: Twój Tajemniczy Wielbiciel stara gadka chociaż i tak wiedziałam, że to mój chłopak. Włożyłam ją z powrotem do szafki i wyciągnęłam potrzebne książki, spojrzałam na mój plan. No nie matematyka. Usłyszałam dzwonek ogłaszający lekcje. Pani Jones jest surową osobą, czyli nie można się spóźniać, nie można rozmawiać na lekcji i żadne inne. Zamknęłam pośpiesznie szafkę i pobiegłam do mojej Sali. Nie patrzyłam na drogę, więc musiałam na kogoś wpaść. Wszystkie moje książki powypadały na wszystkie możliwe strony. Sama leżałam na podłodze. Chłopak pomógł mi wstać i pozbierać je:
-Przepraszam cię – zaczął mówić – jestem taki nieuważny.
-Nic się nie stało – próbowałam uspokoić chłopaka – to moja wina zagapiłam się.
-No mniejsza z tym, nazywam się Liam, a ty bodajże [T. im.] – zaskoczył mnie.
-Skąd znasz moje imię? – szczerze byłam zaciekawiona.
-Chodzimy razem na matematykę, a także biologię.
-Naprawdę, mówiąc prawdę to jakoś cię nie widzę, co wagarujesz? – uśmiechnęłam się szeroko.
-Nie, raczej jestem osobą przyboczną, jeśli można tak to nazwać, nie lubię się wychylać – dziwne mam z chłopakiem po siedem lekcji tygodniowo i ani razu go jeszcze nie widziałam – może pójdziemy na lekcję?
-Tak, ale powiec mi jak to jest możliwe?
-Może i nie wagaruje, ale czasami robię sobie wolne – spuścił wzrok.
-Czemu? – naprawdę byłam ciekawa.
-Jestem prześladowany, w większości przez osoby takie jak Sam, Greg czy inni z ich paczki.
-Przecież to niemożliwe – i w tym momencie zdałam sobie sprawę, że w ogóle nie znam mojego chłopaka.
-A jednak – zatrzymaliśmy się gdyż byliśmy już pod salą - no dobra wejdź pierwsza, bo zaraz coś będą gadać – zgodziłam się. Wiedziałam, że nauczycielka będzie wściekła na nas, ale cóż może na pierwszoklasistach się tak nie wyżywa, jak na starszych klasach. Gdy weszłam do klasy pani Jones od razu skarciła mnie wzrokiem i kazała usiąść, ja posłusznie wykonałam jej polecenie. Po pięciu minutach do Sali wszedł Liam, kobieta spojrzała na niego błagalnym wzrokiem jakby wiedziała o całej zaistniałej sytuacji, może wiedziała, że jest prześladowany? Nie wiem później pomyślę o tej całej sprawie. Tymczasem skupiłam się na zadaniach podawanych przez moją nauczycielkę.
Lekcja w miarę szybko minęła, gdy usłyszałam dzwonek, chciałam natychmiast porozmawiać z Samem znalazłam go na końcu korytarzu, zaczęłam na niego od razu krzyczeć:
-Nie spodziewałam się tego po tobie! Chodzimy razem od dwóch lat, a dzisiaj zdałam sobie sprawę, że w ogóle cię nie znam! – jak doszłam do niego uderzyłam go z tak zwanego „liścia”.
-Ej, maleńka nie za dużo sobie pozwalasz? – chciał mnie pocałować, ale ja się w miarę szybko odsunęłam, następna jego cecha bezczelność. Po dzisiejszym dniu dowiedziałam się jaki jest naprawdę mój chłopak, widziałam po wyrazie jego twarzy, że nie wie o co chodzi – co się dzieje?
-Ty nie wiesz co się dzieje?! – zapytałam on tylko pokręcił głową – no to ja ci teraz powiem o co chodzi! Czemu prześladujesz inne osoby? – ten po chwili zaczął się śmiać w niebogłosy.
-Liam Payne już ci się poskarżył? – mówiąc to nadal się śmiał.
-Nie, nie poskarżył mi się spotkaliśmy się przypadkiem i chwilę rozmawialiśmy.
-No i co z tego co cię to wszystko obchodzi?! – pytał się mnie, wtedy mnie już naprawdę zdenerwował, odwróciłam się od niego i poszłam w kierunku mojej Sali, jednak na chwilę się zatrzymałam i odwróciłam się do niego.
-A zapomniałabym zrywam z tobą! – widziałam w jego oczach wściekłość, jednak mnie już to nie obchodziło. Reszta lekcji szybko minęły. Jednak nie odbyło się, że co chwilę przychodził i przepraszał mnie mój były chłopak. Skończony dupek. Wyszłam jak najprędzej ze szkoły, usłyszałam jakiś krzyk wydobywający się zza szkoły.
xx Werka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz