piątek, 19 lipca 2013

# 37 Liam część 2

Witajcie w ten słoneczny dzień (przynajmniej u mnie) :D Przyjechałam dzisiaj niespodziewanie i mam dla was imagine! Tak wiem, że się cieszycie. No nic powiem tak już z góry, że tak wzoruję się na pewnej książce, ale historię troszeczkę zmieniłam lecz niestety koniec będzie taki jak w książce. No cóż nie każdy imagine musi być wesoły. Przepraszam, że w dialogach nie ma praktycznie, rzecz biorąc żadnych przemyśleń. Trochę ciężko pisać na telefonie w notatniku imagine :/ No nic Zapraszam do czytania! Kocham Was ^^

<klik>


-Chłopakiem którego spotkałaś w sklepie i w kawiarence.
-Mam się obawiać?
-Czego obawiać? - zaczął się śmiać.
-Nie jestem pewna czy przypadkiem czegoś mi nie zrobisz.
-Nie. Możesz być spokojna.
-Jak masz na imię?
-Liam, a ty?
-[Tw. im.] - położyłam się znowu na ziemi.
-Nie boisz się chodzisz sama o tej porze? - usiadł koło mnie.
-Nie. Lubię przebywać na dworze w nocy. Lubię patrzeć na gwiazdy. Są takie cudowne.
-Też lubię się im przyglądać - na tym w sumie nasza rozmowa się zakończyła. Nie wiedziałam o czym mam z nim rozmawiać. Miałam nadzieję, że on poruszy jakiś temat. Po chwili się odezwał:
-Ładna jesteś - odezwał się. Zarumieniłam się, dobrze że mnie nie mógł dojrzeć. Noc jednak miała swoje zalety.
-Po czym tak sądzisz?
-Widziałem cię już trzy razy. To nie wystarczy?
-Możliwe.
-Skąd ty się tu wzięłaś? - nie wiedziałam o co mu dokładnie chodziło. Mógł to trochę lepiej sprecyzować.
-O co ci dokładnie chodzi? 
Skąd ja tutaj na tej polanie wzięłam czy co?
-Masz rację też zbytnio bym nie wiedział jak na to odpowiedzieć. Źle sformułowałem - doszedł sam do tego.
-Więc?
-Co ty robisz w takim małym miasteczku, jak to? Skoro ty mieszkasz w Londynie - zaskoczył mnie.
-Skąd ty wiesz, że jestem z Londynu?
-Tutaj każdy to wie. Uwierz mi tu takie informacje szybko się roznoszą. 
-Wszyscy?
-Wszyscy.
-Świetnie. Przyjeżdżam tutaj z myślą że nikt mnie nie zna, a tu proszę każdy mnie zna! Ale czekaj. Skoro ty o mnie wiesz chociaż cokolwiek to po co się pytałeś o moje imię?
-Nie chciałem cię na początku od razu spłoszyć.
-Ha! Warto wiedzieć.
-Zadziorna jesteś.
-Po prostu nie daję sobie w kaszę dmuchać!
-Też taki jestem, ale w odpowiednich chwilach.
-Czemu w ogóle do mnie zagadałeś? 
-Chciałem cię bliżej poznać i jeśli to można powiedzieć, wyrobić sobie opinię o tobie.
-I co już pewnie masz tą opinię o mnie? Zapewne same negatywy.
-I tu cię zaskocze. Że nie same.
-Ale jakieś są?
-Nikt nie jest idealny.
-Chodzi ci o wygląd czy tak ogólnie?
-Chyba jasne że ogólnie. O tym teraz rozmawiamy.
-Nie po prostu przypomniała mi się tamta blondyna z kawiarenki. Figurę ma idealną, włosy, rysy twarzy, oczy ogólnie wszystko idealne! Oprócz tego chłodnego spojrzenia.
-Widzisz. Poznałaś różnicę między nami. Ja nie oceniam ludzi póki ich nie poznam.
-A znasz ją?
-Tak to Rose - zamilkłam na chwilę. Nie wiedziałam co myśleć. Może oni są parą? - ładna jesteś.
-Powtarzasz się.
-Trudno. Po prostu stwierdzam fakty.
-Ty jesteś ideałem.
-Nie, już ci powtarzałem. Nikt nie jest idealny.
-Skoro ty o mnie wiesz wszystko to opowiedz mi coś o sobie.
-Chętnie - spojrzał na zegarek - ale nie dzisiaj skarbie.
-Dobrze, to kiedy?
-Jutro w tym samym miejscu i o tej samej porze.
-Więc do zobaczenia - zniknął na horyzoncie. Siedziałam jeszcze chwilę na miejscu. Spojrzałam na zegarek, chciałam zobaczyć, która godzina. Dochodziła dziesiąta. Czas powrócić, aby nie martwić moją ciotkę.

*


Wstałam wcześnie rano. W sumie nie spałam zbyt dobrze tej nocy. Ciągle myślałam o nim. Cudowny chłopak. Który co najlepsze chciał się ze mną jeszcze raz spotkać. Zastanawiało mnie tylko czy nie był on związany z tą jak jej tam Rose. Ona była idealna, a ja? Co tu dużo mówić. Zresztą o czym ja myślę. Nie mogę sobie zawracać nim głowy. Nie mogę się zakochać, co jeśli będę musiała przeżyć rozstanie? Nie to wszystko moje gdybania. Nie będzie żadnych nas. Po prostu pogadamy i tyle. Wywlekłam się z łóżka. Ciotka najprawdopodobniej jeszcze spała. Postanowiłam pobiegać. W sumie mam tutaj dużo czasu na przemyślenie. Założyłam buty sportowe i wyszłam z domu. Biegłam przed siebie. Nie miałam wyznaczonego kierunku. Ciągle zastanawiałam się w jakim jeszcze celu wysłali mnie tutaj rodzice. Po pierwsze no żeby pomóc ciotce. A po drugie abym co? Abym Odizolowałabym się od Rayi? No nie powiem były już drobne przewinienia. Coś ukradłyśmy, ale zawsze jakieś drobne rzeczy. Tym razem było inaczej i w końcu może się przyznam, ale nie uczestniczyła w tym tylko Raya. Zamieszany w to był też inny chłopak. Którego teraz nie zbyt chętnie wspominam. Dlatego mam teraz taki wstręt do chłopaków. Tak to chyba jedyny powód. I chyba też dlatego rodzice mnie tu wysłali abym wszystko sobie przemyślała i doszła do wniosku że to było głupie i jak zwykle wszystko na siebie wzięłam. Nie ważne koniec tematu. Czas myśleć o przyszłości. Muszę znaleźć nową szkołę bo do tej do której chodziłam nie mam po co wracać. Rozpocznę życie od nowa mam nadzieję że mi się uda wszystko poukładać. Byłam mianowicie już pod domem. Otworzyłam drzwi, ciotka siedziała w kuchni coś przyrządzała dla Tulisi. Przepraszam tego nie można nazwać przyrządzaniem. Po prostu otworzyła puszkę, więc wiadomo. Przywitałam się serdecznie:
-Cześć ciociu!
-Witaj [Tw. im.]! Jak się spało?
-W miarę dobrze, dziękuję.
-A gdzie byłaś jeśli mogę spytać.
-Wyszłam trochę pobiegać.
-A rozumiem.
-Idziemy dzisiaj do antykwariatu?
-Oczywiście. Chyba że nie chcesz?
-Chcę i to bardzo spodobało mi się tam.
-I właśnie z tego powodu się cieszę.
-Ciociu znasz może pewnego chłopaka o imieniu Liam?
-W okolicy jest tylko jeden chłopak o takim imieniu. Liam Payne. Mieszka wraz z swoim ojcem tutejszym hrabią. Jego matka od paru lat nie żyje. W ciągu roku szkolnego mieszka u ciotki w Londynie i w sumie tyle wiem. A co tak się pytasz? - uśmiechnęła się.
-Nic. Po prostu tylko się pytam, spotkałam go przypadkiem i chciałam się o nim cokolwiek dowiedzieć.
-Rozumiem.
-A wiesz coś może o Rose? To ta kelnerka z kawiarenki.
-Rose? Tak znam. Miła dziewczyna. Przyjaźni się z Liamem. Zajmuje się nią Nina. Ona jest właścicielką tej kawiarenki. Jej mama nie żyje. Dużo przeszła dziewczyna - no dobrze dużo przeszła, ale dlaczego jest dla mnie taka niemiła? - a słuchaj dzisiaj przyjdą do nas Rob i Sam.
-A kto to?
-Młodzi studenci, którzy wynajmują na wakacje ten dom po sąsiedzku.
-A po co tutaj przychodzą?
-Wiesz muszą naprawić szafkę.
-Widzę że w końcu wzięłaś się za dom.
-Kiedyś trzeba - zaczęłyśmy się śmiać. Gdy nagle ktoś zapukał do drzwi:
-O to chyba chłopcy -powiedziała ciotka i poszła otworzyć drzwi. Do salonu wszedł bodajże Rob i Sam:
-Cześć [t.i.]! - znowu? Jak to możliwe, że tutaj nawet osoby które przyjeżdżają na wakacje mnie znają? - ja jestem Sam - odezwał się wysoki blondyn o niebieskich oczach.
-A ja jestem Rob - drugi chłopak miał oryginalny kolor włosów, niespotykany na co dzień czyli rude.
-Ja to [t.i.] ale tutaj to chyba każdy zna moje imię.
-No niestety - odezwała się ciotka - dobra chłopcy to ta szafka - wskazała na pierwszą od okna - trzeba coś poprawić w nawiasach, ja już zmykam do antykwariatu, a ty [t.i.] dołączysz do mnie później, to do zobaczenia.
-Pa! - krzyknęłam.
-Do widzenia! - odezwali się chłopcy.
-Chcecie kawy, herbaty, wody, soku? Proście o co chcecie robiłam zakupy i wszystkiego mam pod dostatkiem.
-Ja poproszę soku - powiedział to blondyn Sam.
-A ja wody - poszłam przygotowywać napoje, a oni wzięli się za naprawianie szafki.
-Zawsze na wakacje  przyjeżdżacie tutaj?
-Tak - odezwał się Rob - wiesz dla ciebie to się może wydawać dziwne, ale my po prostu kochamy tutaj przebywać. Oderwać się na dwa tygodnie od rzeczywistości, a zresztą mamy tutaj założony zespół.
-Taki zespół na lato?
-Tak można tak powiedzieć.
-A kto wchodzi w skład zespołu?
-No ja, Sam, Liam i Rose, nie wiem czy ich znasz.
-Coś kojarze - skłamałam. Postawiłam na stole szklanki z piciem - a oni są parą czy coś? - poczułam się w tym momencie jakbym wyszła na idiotkę, dlaczego? Bo zaczeli się śmiać. 
-Przepraszam za naszą reakcje, ale to trochę dziwnie by było Liam z Rose? Nie to by nie wyszło. Oni się po prostu przyjaźnią i może czasami Rose się dziwnie zachowuje, ale nie oni nie są parą.
-A rozumiem.
-Może wpadniesz jutro do nas na próbę?
-Ja? A po co?
-No zobaczysz jak to u nas jest. Chyba, że nie chcesz?
-Bardzo chętnie, o której?
-O osiemnastej bądź po domem kultury.
-A gdzie to jest?
-Bądź po prostu pod naszym domem, ten po prawej. Chyba trafisz?
-Tak - uśmiechnęłam się serdecznie. Chłopaki w oka mgnieniu naprawili tą szafkę. Zaproponowali mi, że mnie podprowadzą pod antykwariat. Gdy byliśmy już przy budynkach, chłopaki zauważyli Rose i wpadli na "genialny" pomysł chcieli abym poznała ją. Chociaż wiedziałam, że nie skończy się to dobrze. Z niechęcią podeszłam z nimi do dziewczyny. Na mojej twarzy pojawił się sztuczny uśmiech:
-Cześć Rosie! - krzyknął Rob - chcemy cię z kimś poznać.
-To jest [t.i.]! A to Rose - dziewczyna zmroziła mnie swoim wzrokiem.
-Cześć - odpowiedziała chłodno.
-Cześć jak już chłopaki mówili jestem [t.i.]. Miło mi cię poznać.
-Dla kogo miło dla tego miło - posłała mi ostatnie mordercze spojrzenie i weszła do kawiarenki.
-Przepraszam cię nie wiem co ją ugryzło - odezwał się Rob.
-Nie nic nie szkodzi. Muszę już iść - przebiegłam przez ulicę. Nie wiedziałam dlaczego ta dziewczyna jest dla mnie taka niemiła. Weszłam do antykwariatu. Na krześle siedziała już moja ciotka. A na fotelu dla czytelników Stan. Chyba on jest tutaj stałym bywalcem. Przywitałam się z nimi i weszłam w gąszcz książek. Nie chciałam się zanudzić, bo w sumie dużego ruchu tutaj nie ma. Wzięłam jakąś książkę przygodową i usiadłam na fotelu obok Stana. Na szczęście nic do mnie nie mówił. Nie miałabym tematu, aby z nim porozmawiać. Dzień minął szybko. Parę osób dzisiaj przyszło po książki, a ja dojrzałam pewne pudło. Z zawartością kilkunastu płyt. Nie wiem czy były jakoś warte, ale z boku na pudle były podpisane "Max" i to już wiele mówi. Ciotka jak zauważyła że przeglądam płyty ruszyła w moją stronę jak oparzona. I kazała mi je zostawić. Nie chciała abym je nawet zobaczyła co to za płyty. Najprawdopodobniej były to jego święte płyty. Których nie można było dotykać. Nie wiem o co dokładnie chodzi, ale najgorsze jest to że Nelly ma nadzieję że on wróci. Byłam już w domu mianowicie miałam już z niego wychodzić. Dochodziła dziewiąta. Wyszłam z domu i znowu tak jak wczoraj wybrałam się nad łąkę. Na spotkanie z Liamem. Biegłam, nie wiem Dlaczego. Jakąś siła mnie tam ciągnęła. Kilka ostatnich metrów zrobiłam pieszo. On już tam był patrzył się przed siebie. Tak po prostu na nic nie reagował. Nawet na moje ciche - cześć. Na początku przeraziłam się co jeśli to nie on? Ale po chwili znowu tak jakby ożył i odwrócił się w moją stronę i uśmiechnął się:
-Cześć - odpowiedział mi.
-Jak minął ci dzień? - zaczęłam tak głupio, że gorzej się nie dało. Jednak jemu uśmiech z twarzy nie znikał. 
-Całkiem dobrze, a tobie?
-Może być - szczerze nie wiedziałam o czym mam z nim rozmawiać. Na szczęście on zaczął rozmowę:
-Opowiedz mi więcej o sobie.
-Ale tak dokładnie?
-Tak.
-To może trochę zająć.
-Mamy całe wakacje - w tym momencie zdałam sobie sprawę, że on będzie chciał jeszcze się ze mną spotkać.
-Więc od czego mam zacząć?
-Ulubiony smak lodów?
-Bardzo oryginalne. Truskawkowe.
-To zupełnie jak ja. No nic dalej. Masz rodzeństwo?
-Młodszą siostrę.
-Ulubiony kolor?
-Niebieski. A tak w ogóle to po co mnie tak o wszystko wypytujesz?
-Lubię dużo wiedzieć.
-Rozumiem.
-Masz rację wszystko o co pytam to nie ma sensu. Przepraszam.
-Przecież nic się nie stało. Po co się tłumaczysz.
-Słyszałem, że masz zamiar przyjść jutro do nas na próbę.
-Tak. Chłopakom już obiecałam. Chyba nie będę przeszkadzała?
-Nie no coś ty.
-A Rose?
-Co Rose?
-Ty chyba nie wiesz jak ona na mnie reaguje?
-Powiec mi o co chodzi bo nadal nie wiem.
-Pamiętasz jak spotkaliśmy się w kawiarence?
-Tak wpadłaś na mnie, ale wiem że to było przypadkowo - zaczął się śmiać.
-Bo było! - krzyknęłam zbulwersowana. 
-Ej no nie obrażaj się skarbie.
-Jak mnie nazwałeś? - powiedziałam to spokojnie.
-Skarbie. Jesteś moim skarbem! Kocham cię i tyle!
-A to trochę nie za szybko na takie wyznania miłości?
-Nie. I rozumiem że ty do mnie nie czujesz tego samego co ja.
-Jeszcze nie wiem co czuje. Może miłość, ale nie jestem pewna, bo nigdy czegoś takiego nie przeżyłam.
-Będę na ciebie czekał. A teraz wybacz muszę już iść - zostawił mnie samą z mętlikiem w głowie. Musiałam sobie wszystko przemyśleć. Bo w sumie do tej pory nie wiem co się ze mną dzieje. Wstałam z ziemi i udałam się do domu tyle, że mi się nie śpieszyło. Próbowałam ustalić co to za uczucie. Niby podobne do tego jakie darzyłam Davida. I to właśnie ten chłopak był zamieszany w pewną historię w Londynie. Ale nie chcę do tego wracać. Miałam przez nich same kłopoty. Nie mam do nich urazu, bo to moi przyjaciele, ale od tego incydentu trzymam się na dystans. Weszłam do domu i jak najszybciej położyłam się spać. Chciałam, aby jutrzejsza próba na której mam się zjawić jak najszybciej się zaczęła.


xx Werka

3 komentarze:

  1. O Boże doczekać się nie mogę proszę o następny jak najszybciej, imagin wspaniały

    Duduś

    OdpowiedzUsuń
  2. Podoba mi się :)

    OdpowiedzUsuń