wtorek, 31 grudnia 2013

#60 Harry część 3



Dochodziła jedenasta wiedziałam że zrobiłam źle i wyszłam bez słowa. Wypłakałam już parę godzin miałam nadzieje że to już koniec udręczania się. Zastanawiałam się czy mogę napisać do chłopaka chociaż bałam się jego reakcji i nie widziałam czy już nie śpi napisałam krótkiego sms'a:

"Przepraszam że pisze akurat teraz. Mam nadzieję że Cię nie obudziłam. Chciałam Cię tylko przeprosić za moje zachowanie. Nic mi nie jest."

Odłożyłam komórkę na stolik nocny i po chwili usłyszałam brzeczenie. Wiedziałam kto to:

"Nie, nie obudziłaś mnie. Szczerze czekałem na sms'a od Ciebie. Trochę się już martwiłem i jakoś nie chce mi się wierzyć, że jest wszystko ok."

Wypuściłam głośno powietrze z płuc. Miał rację, nic nie było dobrze, ale czemu akurat dzisiaj zaczęłam użalać się nad sobą? Kurwa. Nie wiedziałam co mam mu odpisać, aby się nie martwił. Odblokowałam ekran telefoni i zaczęłam wystukiwać wiadomość:

"Serio, Harry. Wszystko jest w jak najlepszym porządku."

Już miałam odłożyć komórkę, gdy telefon zaczął brzęczeć. Nie to nie był sms. On dzwonił do mnie. Chyba go nie przekonałam. Nie wiedziałam czy mam odebrać. Z jednej stronych nie chciałam zamartwiać go swoimi problemami i wyżalać mu się, ale z drugiej strony chciałam z kimś porozmawiać. Czułam się zbyt samotna. Odebrałam połączenie, przygryzłam wargę, jednakże po chwili niepewnie odezwałam się:
-H-halo?
-Hej! - nawet przez telefon miał cudowny głos, który mnie momentalnie uspokoił - wiem, że mnie okłamałaś. To nie możliwe, że nagle wszystko jest w porządku.
-Ale jest - okłamałam go. Jestem słaba w oszukiwaniu ludzi, chociaż bardziej to się tyczy kiedy rozmawiam z kimś twarzą w twarz.
-Proszę Cię. Powiedz o co chodzi. Możesz na mnie polegać - w tym momencie zapanowała niezręczna cisza, słyszałam tylko jego miarowy oddech. Wahałam się. Serio chciałam mu wszystko opowiedzieć, ale mimo wszystko obawiałam się.
-Jesteś tam? - w jego głosie można było dostrzec nutkę niepewności? Był spokojny, ale wiem że się martwił. O mnie.
-Tak - powiedziałam to tak cicho, że nie byłam pewna czy mnie usłyszał.
-Powiesz mi co się dzieje? - nadal był nadzwyczaj spokojny.
-Wiesz może to głupie, ale jak poruszyłeś temat świąt poczułam się strasznie samotna. Przepraszam. - o jednak odważyłam się na chwilę zwierzeń. Brawo! A teraz? Jak już zaczęłam, muszę kontynuować.
-Nie masz za co przepraszać. Chyba raczej to ja powinnienem Cię przeprosić.
-Nie.
-Ale dlaczego poczułaś się samotna - ugh. Tego się najbardziej obawiałam, że mnie oto zapyta.
-Hmm.. może dlatego, że w święta na prawdę będę sama. Może też dlatego, że siedem miesięcy temu moi rodzice zginęli w wypadku samochodowym - głos zaczął mi się powoli załamywać i czułam jak napływają nowe łzy. Boże, skąd one się biorą! - i może też dlatego, że nie mam tutaj w Londynie bliskich przyjaciół, ani chłopaka. To nie najbardziej przytłacza, że te święta spędze samotnie, wpatrywać się w okno i spokojnie spoglądać na rozświetlone ulice Londynu. Przepraszam, nie będę spokojnie się przyglądać, bo cholera jak wtedy zachowam spokój?! Wiem jestem jakaś popierdolona, bo użalam się tylko nad sobą i nie widzę tych wszystkich pozytywów jakie ludzie wyciągają z codziennego życia, ale w tym momencie chuj mnie to obchodzi. I przepraszam, że zawracam Ci głowę swoimi problemami. Co wiem, że masz je daleko gdzieś i słuchasz mnie, abym bardziej się nie podłamała. Ale ugh.. już nawet nie wiem o czym ja mówię! - ulżyło mi serio, ulżyło. Mimo, iż nie przestawałam płakać, czułam się lepiej niż jeszcze piętnaście minut temu. Pociągnęłam lekko nosem, a płacz powoli ustępował. Z drugiej strony usłyszałam jego ciche westchnienie i delikatny głos. Myślałam, że się przestraszył i w połowie mojej furii się rozłączył:
-Pewnie jesteś zadziwiona, że nadal z tobą rozmawiasz - skąd on to.. nieważne.
-I nie jesteś popierdolona tylko cudowna. Pojęcia ci się pomyliły, kochana - mimowolnie się uśmiechnęłam.
-Dziękuję, ale tak nie jest.
-Jest. I rozumiem twój nagły wybuch. Może wydawać Ci się to dziwnie, ale rozumiem Cię. Nie wiem dokładnie jaki ból bym czuł po utracie obojga rodziców, ale wiem, że to dla ciebie trudne. Nie musisz być sama w święta jeśli tylko tego chcesz.
-Co masz na myśli? - byłam lekko wybita z tropu.
-Jeśli chcesz możesz spędzić święta ze mną i z moją rodziną. Jestem pewien, że to nie będzie żaden problem.
-Harry, ale to nie wypada - westchnął. Jest poirytowany? Możliwe, ale nie jestem pewna.
-Dlaczego?
-Znamy się umm.. od dwóch dni? Tak. Nawet nie jesteśmy jakimiś bliskimi przyjaciółmi. Skąd wiesz, że możesz mi zaufać?
-Tego nie wiem. Ale już Ci zaufałem, za późno. W święta nikt nie powinien być sam. Zgódź się! Zrób taki przedświąteczny prezent dla mnie.
-Miło z twojej strony, na prawdę. Nie wiem nawet jak mam się odwdzięczyć za twoją ofiarność i za to, że chcesz, abym spędziła święta z tobą i twoją rodziną.
-Możesz się odwdzięczyć uśmiechem na twarzy i tym, że się zgodzisz - serio zaczęłam się nad tym zastanawiać. Może jednak powinnam się zgodzić.
-Dobrze.
-Na prawdę? Nawet nie wiesz jaką zrobiłaś dla mnie przyjemność! - usłyszałam jego rozradowany głos.
-Dziękuję. - byłam serio zaskoczona tą czułością i otwartością tego chłopaka. Nie zostawił mnie w tej chwili, mimo, że ledwo się znamy i rozmawiamy przez telefon. To i tak dużo. Znowu te łzy? No kurwa. Ale tym razem to były chyba te szczęścia. Zdecydowanie za dużo płaczę.
-Ej nie płacz, proszę. - usłyszał, że lekko pociągam nosem?
-Tym razem to chyba łzy radości.
-Chciałbym ciebie teraz przytulić, abyś już nie płakała.
-Serio. Zastanawiam się czemu Cie wcześniej nie spotkałam? Masz na prawdę ogromne serce.
-Nie schlebiaj mi tak bo się zaczerwienię! - cicho zachichotałam - musisz się częściej śmiać lub po prostu uśmiechać.
-Postaram się.
-Powinnaś chyba pójść już spać. Jest już późno. A chyba wybierasz się rano do pracy?
-Niestety.
-Więc marsz do łóżka spać! - znowu się uśmiechnęłam, był za cudowny.
-Dziękuję za wszystko.
-Cała przyjemność po mojej stronie. Polecam się na przyszłość i mam nadzieję zobaczyć panią dzisiaj u mnie w kawiarnii.
-Dzisiaj? - spytałam lekko zdziwiona.
-Jest już grubo po północy. Za długo chyba rozmawiamy - zaczął się cicho śmiać.
-Ugh.. no tak.
-Nie będę przedłużał. Dobranoc, (t.i.)!
-Dobranoc, Harry - po chwili usłyszałam głuchy sygnał w słuchawce sygnalizujący zakończenie rozmowy. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Nie wiem jak on to zrobił, ale poprawił mi humor. Chyba jednak dobrze zrobiłam odbierając ten telefon. Zmęczona położyłam się spać. Po chwili zasnęłam byłam za bardzo zmęczona.

***

Obudziłam się wypoczęta, już dawno tak się nie czułam. Powoli podniosłam powieki i spojrzałam na zegarek stojący na moim stoliku nocnym. Wystostrzyłam trochę wzrok i jak oparzona wyskoczyłam. Kurwa! Jestem spoźniona. Jest 8.45 i jakoś od czterdziestu pięciu minut powinnam być w pracy. Spojrzałam na wyświetlacz telefonu. Kurwa po raz drugi! Szef do mnie dzwonił chyba z pięć razy. Zaczęłam biegać po pokoju w poszukiwaniu jakiś ciuchów.  Po chwili już wychodziłam z domu. Przepraszam nie wychodziłam tylko biegłam. Mimo iż do pracy nie mam daleko, co nie zmieniało mojej słabej już mojej pozycji. Zadzwoniłam do mojego szefa. Obawiałam się tej rozmowy. Mimo iż jest młody, jest cholernie zaborczy. Po dwóch sygnałach odebrał:
-Halo?
-Cześć Sam, chcę cię z góry przeprosić.. - no i oczywiście musiał mi przerwać. Dupek.
-Nie, (t.i.) wiesz, że nie toleruje spóźnień! - przewróciłam oczami, dobrze, że mnie teraz nie widział tylko pogorszyłabym sytuację.
-Tak wiem, ale to zdarzyło mi się ten jeden, jedyny raz i zaraz będę w firmie. Przepraszam.
-Co mi z tych twoich przeprosin! - kurwa, serio musisz być takim chujem?!
-Sam czy ja kiedykolwiek się spóźniłam?
-Nie.
-No właśnie.
-Ale mnie to nie obchodzi i tak musisz odpracować te osiem godzin! - no kurwa.
-Dobra.
-Za chwilę chcę Cię zobaczyć na twoim stanowisku pracy - rozłączył się tak bez pożegnania. No to mam już załatwiony humor na cały dzień! Świetnie.

***

Ten dzień w pracy był jeden z najgorszych. Szef czyli Sam ciągle coś ode mnie chciał. No tak musiałam jakoś przecierpieć za to, że się spóźniłam. Wracałam do domu z koszmarnym humorem i nagle oświeciło mnie, że miałam pójść do Harrego. No tak, ale kawiarnia raczej już zamknięta. Postanowiłam, że pójdę do domu siądę na parapecie i popatrzę na ciągle żywe miasto. Schowałam ręce do kieszeni. Nienawidzę zimy. Za zimno. Podniosłam wzrok i zauważyłam, że ktoś stoi przed moimi drzwiami. Zielonooki spojrzał w moją stronę i od razu ob darzył mnie swoim cudownym uśmiechem. Harry. Humor mi się poprawił. Szybko. Odwzajemniłam gest i lekko się uśmiechnęłam.
-Co ty tu robisz? - odezwałam się pierwsza - zresztą skąd wiesz, gdzie ja mieszkam?
-Mam swoje sposoby. Zresztą nie wiedziałem co się dzieje. Miałaś przyjść do kawiarnii.
-Tak, ale niestety dzisiaj zaspałam. I nieco się spóźniłam. Mniej więcej o godzine. Musiałam odrobić ten czas.
-Oh. Rozumiem.
-Wejdziemy do środka czy jednak będziemy stać tak przed progiem?
-Jak wolisz - uśmiechnął się.
-Wolałabym przebywać teraz w domu. Jest zimno.
-No tak zapomniałem o twoim wstęcie do zimy. Chodźmy do środka, bo jeszcze tu zamarzniesz!
-Prędzej ty! - drażniłam się z nim - a tak poza tym ile tutaj już stoisz?
-Około pół godziny.
-Co?! Tak długo stałeś i marzłeś?!
-Tak jakby - weszliśmy do salonu i wskazałam na kanapę, aby usiadł. Sama poszłam do kuchni zrobić herbatę - pomóc ci? - usłyszałam głos z drugiego pokoju.
-Nie trzeba! - po pięciu minutach weszłam do pokoju. Harry stał przy nie dużej szafce, gdzie były poustawiane zdjęcia. Przygryzłam wargę. Wspomnienia. Postawiłam herbatę na stoliku. Panowała niezręczna cisza. Po chwili chłopak odwrócił się w moją stronę, wyraźnie zaciekawiony:
-Kto to? - wskazał na zdjęcie, gdzie byłam ja, Ellie i David.
-Ja z przyjaciółmi na wakacjach w Kalifornii - westchnęłam.
-Mówiłaś, że nie masz przyjaciół - usiósł brew.
-Bo nie mam. Zrewałam z nimi przyjaźń po pewnym wydarzeniu. W ogóle David przez jakiś czas był moim chłopakiem. Po tych wakacjach, gdy wróciliśmy do Londynu, oni mnie zostawili. Po prostu. Nie miałam co tam szukać. Pewnie teraz razem gdzieś sobie siedzą szczęśliwi razem. A ja?
-Przepraszam, że oto zapytałem.
-Nie szkodzi - uśmiechnęłam się lekko. Zapanowała niezręczna cisza. Po chwili odezwałam się:
-Dziękuję.
-Za co? - zaczął uważnie mi się przyglądać.
-Za wszystko. Za to że mnie nie zostawiłeś, że mnie słuchałeś, że mnie pocieszałeś i za to, że jesteś - chłopak przerwał mi, lekkim pocałunkiem w usta. Jednak po chwili odsunął się. Byłam lekko zaskoczona, ale ciepło rozlało się po całym moim ciele. Chłopak przyglądał mi się uważnie, obserwując każdy mój ruch. Uśmiechnęłam się, on po chwili odwzajemnił gest. Zbliżyłam się i tym razem to ja rozpoczęłam pocałunek. Chłopak jedną ręką przetrzymał mnie w talii. Drugą przetrzymywał mój podbródek. Pocałunek był delikatny. Co mi odpowiadało. Złapałam chłopaka za włosy i przyciągnęłam go lekko do siebie, pogłębiając pocałunek. Czułam jak Harry uśmiecha się. Po ponownym złączeniu się naszych ust poczułam, że lekko się odchylamy z kanapy. Po chwili leżeliśmy na ziemi. Zaczęliśmy się głośno śmiać. Jego głos jest cudowny i nie uspokaja. Czułam się taka szczęśliwa, a motyle szalały w moim wnętrzu. Uśmiechnęłam się lekko. Naszą cudowną chwilę przerwało energiczne pukanie, przepraszam walenie w drzwi. Byłam zdezorientowana i nieco zaskoczona. Ale musiałam sprawdzić kto to. Wstałam i poszłam otworzyć. Mój uśmiech momentalnie zniknął gdy moim oczom ukazał się on. David.

Hej misie! Przepraszam, że dzisiaj tak dziwnie na końcu piszę i w ogóle wszystko inaczej. Ale że nie ma mnie w domu i piszę to wszystko na komórce, więc liczę na waszą wyrozumiałość! Straciłam wiele cierpliwości xd Dzisiaj kolejna część Harrego! Mam nadzieje, że się spodoba i ktokolwiek zostawi komentarz. Byłoby miło :)
A tak poza tym udanego sylwestra! Ja spędzę go z polsatem, twitterem i w łóżku! Wiem, że fajnie :D a wam życzę udanego nowego roku i do zobaczenia w 2014! Kocham was! xx

xx Werka

3 komentarze:

  1. Cudowna część
    Aww Harry *_* czekam na nn
    @Hazza_OMFG

    OdpowiedzUsuń
  2. z niecierpliwością czekam na naxta ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniały! Czekam na następną część :)

    OdpowiedzUsuń