czwartek, 23 stycznia 2014

#66 Zayn


Hi ya! Dzisiaj znowu ja z Zenem xd ogólnie miałam jakąś wenę i nadal mam, więc może niedługo będzie nowy imagine. Dzisiaj Zen, jak już wspominałam. Ale to nie będzie takie przesłodzone jak w większości. Pewnie wam się nie spodoba, no ale cóż.
I znowu przepraszam za błędy itd...wszystko robiłam na fonie.. i no. A jak muzyka nie będzie chciała odtworzyć to wejdźcie na yt i włączcie Wrecking ball - Miley Cyrus :)
Komentujcie skarby! <3



-Chodź! - powiedział to lekko zdenerwowany Zayn. Dobra nie był lekko zdenerwowany, był wkurwiony na mnie. A nawet nie wiem co takiego zrobiłam.
-Ała! - podniosłam wyżej głos, podczas gdy on zacisnął mocnej swoją silną dłoń wokół mojego nadgarstka - możesz być delikatniejszy? - cisza. Nie odpowiedział mi tylko ciągle prowadził mnie ze sobą do swojego samochodu. Prowadził? Ciągnął za sobą. Czułam się jak jakiś nieposłuszny szczeniak, ktory nie chce iść ze swoim panem. Nie to wcale nie było zabawne. Otworzył drzwi i rzucił przez zaciśnięte zęby:
-Wsiadaj - nienawidziłam jak był taki oschły. Serio, do tej pory nie wiem co zrobiłam źle. Byliśmy na imprezie u jego kumpla i nagle się wkurzył i niczym strzała szybko wyciągnął mnie z tej zabawy alkoholowej. Na początku nie chciałam słuchać Zayna. Co on w ogóle sobie wyobraża?! Stałam przy tych drzwiach samochodu, a w jego oczach widziałam rosnący już gniew.
-Wejdź. Do. Samochodu. - mówił powoli, ale donośnym głosem. Tak, że w tym momencie się bałam. Serio! Więc jak posłuszne dziecko wsiadłam do drogiego porshe. Zatrzasnął za sobą drzwi. Zacisnął mocniej dłonie na kierownicy. Jego mięśnie na rękach się spieły, szczęka mocniej zarysowała. No i do tego postrzępiony, ciężki oddech. Bałam się, że może stracić nad sobą panowanie. A bywało już i tak.
-Obiecaj mi coś - uspokoił się nieco.
-C-co mam ci o-obiecać? - nie panowałam nad własnym głosem.
-Nigdy więcej nie będziesz flirtować z innym mężczyzną! - wrzasnął. Co?! No chyba sobie żartuje. Z nikim nie flirtowałam!
-Obiecuję, ale.. - no i musiał mi się wciął.
-Nie ma żadne ale! - powiedział rządzicielskim tonem.
-Z nikim nie flirtowałam! - zaprzeczyłam. Ale od razu tego pożałowałam. Uderzył mnie w policzek. Nadal był wkurzony. Bardzo. Mój policzek zapłonął płomieniem, a w oczach zaczęły zbierać się słone łzy. Odwróciłam od niego wzrok. Patrzyłam się pustym wzrokiem w mijane okolice. W jednym momencie go kochałam, w drugiej nienawidziłam. To była mieszanka wybuchowa. Ciągle coś mnie przy nim trzymało. Mimo iz czasem zachowywał się wobec mnie jak ostatni fiut. Gdy dojechaliśmy pod nasz dom szybko wyszłam z samochodu i biegien ruszyłam do łazienki. Zamknęłam się i osunęłam na ziemię. Wiedziałam, że zaraz wybuchnie, że to początek. Wiedziałam, że jak po będzie chwilę sam wszystko przemyśli i się uspokoi. Dzisiaj było inaczej wpadł wkurzony do domu i zaczął walić w drzwi.
-(t.i.) otwórz drzwi! - nie przestawał walczyć w drewnianą powłoką. Nie ruszyłam się z miejsca. On jednak nie przestawał - otwórz te cholerne drzwi! - miałam wrażenie, że walenie stawało się coraz głośniejsze. Szybko wstałam i odkręciłam wodę pod prysznicem, aby minimalnie zagłuszyć hałas jaki robił mój chłopak.
-Otwórz te drzwi, bo je wyważę! - przestraszyłam się. Zamknęłam oczy. Gdy nagle usłyszałam rozległy huk. W drzwiach stał on, rozłoszczony do granic możliwości i w tym właśnie momencie zemdlałam. Co było dalej? Ciemność i spokój.


*


Obudziłam się w naszym łóżku. Westchnęłam cicho. Miałam nadzieję, że nie ma go w pokoju. Może wyszedł z kolegami. Nawet nie wiem ile byłam nieprzytomna. Spojrzałam na zegarek przy łóżku, wskazywał 03.02. Miałam cichą nadzieję, że go nie ma. Poczułam jak coś się za mną porusza. Tak to on. Moje ciało momentalnie się spięło pod wpływem jego dotyku:
-Przepraszam - szepnął tuż nad moim uchem - naprawdę przepraszam. Niepotrzebnie się uniosłem. Straciłem nad sobą kontrolę i przepraszam, że cię uderzyłem - przytulił się do mnie - wybaczysz mi? - szepnął. Odwróciłam się twarzą do jego twarzy. Wyglądał tak niewinnie, tak bezbronnie. Przytuliłam się do torsu chłopaka.
-Wybaczam, ale nigdy więcej mi tego nie rób! - powiedziałam pewnie.
-Obiecuję - i tak znałam jak to będzie.
-Zayn?
-Hmm? - powiedział lekko już śpiącym głosem.
-Kochasz mnie? - spytałam niepewnie.
-Kocham cię najbardziej na świecie!
-To dlaczego, bywa że jak.. - zawahałam się.
-Jak?
-Że jak jesteś pijany to jesteś strasznie zaborczy i byle rozmowa z innym chłopakiem, sprawia potem, że.. albo mnie bez powodu uderzysz, albo jesteś nie do wytrzymania - momentalnie zesztywniał. Ugh.. rozłościłam go? No to się zaczyna.
-Przepraszam. Przepraszam cię za wszelką krzywdę. Masz rację jestem za bardzo zaborczy. Postaram panować nad swoim gniewem. Kocham cię - cmoknął mnie delikatnie w usta. Wtulona w Zayna zasnęłam.

*

Obudziłam się, wcześnie rano. Jestem typem człowieka co wcześnie wstaje. Zayn jest śpiochem, jednak dzisiaj stał wcześniej. Co mnie zdziwiło. Bałam się, że znowu załatwia te głupie interesy. Bałam się o niego i o siebie. Och za dużo mam tych problemów. Tak, Zayn jest niegrzecznym chłopcem i bawi się w nieczyste gierki. Może nie aż takie straszne, ale jednak. Zawsze jak wyruszał do swojej "roboty" cholernie się o niego bałam. Wstałam powoli z łóżka, wzięłam poranny prysznic i ubrałam się w wygodne ciuchy. Następnie zrobiłam sobie śniadanie, popijając kawę z mlekiem. Lubiłam takie spokojne dni. Za około pół godziny powinnam być w pracy, Zayn ciągle mi mówi, abym rzuciła robotę. Ale ona sprawia mi przyjemność, a i jest legalna. Wyszłam pośpiesznym krokiem z domu. Jak zwykle musiałam za późno wyjść. Więc biegiem udałam się do miejsca gdzie pracuję. Wiem może i jestem głupia, mogłabym jeździć moim samochodem który oczywiście dostałam od mojego chłopaka, ale nie! Ja nieznosiłam nim jeździć. Nie znosiłam rzeczy które od niego dostawałam, szczególnie te drogie. Nie chciałam niczego od niego tylko miłości. To było dla mnie najważniejsze.
Szybko minęło te osiem godzin. Mój powrót do domu był spokojny, szłam ulicą jedną z głównych. Jednakże, aby wejść na moją ulicę, że mieszkam musiałam przejść, przez jedną z ciemniejszych uliczek. Zawsze jak tędy szłam czegoś się obawiałam, chociaż nie dzisiaj. Dziś miałam dobry dzień. Nagle usłyszałam czyjś donośny śmiech i znajomy głos. Schowałam się za zewnetrznymi schodami, chciałam przyjrzeć się całej sytuacji. Kobieta ta była wysoką blondynką, o niebieskich oczach. Oklepane, ale najwidoczniej mężczyźni mają coś do takich kobiet. Przyjrzałam się dokładniej jej towarzyszowi. Jakby go skąś znała. Po chwili ten chłopak pocałował namiętnie blondynkę. W sumie miałam już dosyć oglądania tej sytuacji i miałam zamiar pójść okrężną drogą. Gdy nagle coś mnie zatrzymało. Jego głos. Wiedziałam, że kojarzę tą głęboką barwę. Tak, to Zayn. Oczy od razu mi się zaszkliły. Stanęłam na środku tej uliczki. Przyjrzałam się mu bliżej. Oczywiście. Ta sama sylwetka, budowa ciała. Kruczoczarne włosy i jego charakterystyczna kurtka. Łzy leciały po moich policzkach, niezliczoną ilością. Nie potrafiłam ich opanować. Wczoraj mi mówił, że mnie kocha, w sumie mówił to dzisiaj o trzeciej nad ranem. Nagle mu się zmieniło?! Blondynka zwróciła na mnie uwagę, zapewne wyglądałam tragicznie, bo szczerzyła się. Zayn odwrócił się w moją stronę, a uśmiech momentalnie zniknął z jego twarzy.
-Obiecałeś i zapewniałeś - szepnęłam. Odwróciłam się i w miarę swoich możliwości zaczęłam biec. Przed siebie. Z dala od tej chorej sytuacji. Od tego beznadziejnego życia. Miałam dość! Po jakiejś minucie poczułam jak ktoś łapie mnie od tyłu. To był on. Wyrywałam się z jego uścisku, szarpałam się z nim, kopałam, ale na nic.
-Zostaw mnie! - krzyczałam głosem pełnym bólu. Postawił mnie na ziemi, przed sobą i trzymał mnie za ramiona. Podniósł mój podbródek, abym mogła na niego spojrzeć. Choć tego serdecznie nie chciałam.
-Wybacz mi - powiedział cicho. Ja za to w odpowiedzi parsknęłam śmiechem.
-Ile razy już ci wybaczałam? Pytam ile?! Za każdym razem. Nawet jak przez przypadek miałeś ciężką rękę, bo cię kochałam i byłam w stanie znieść wszystko. Ale to?! To już przesada!
-Nie wybaczysz? - powiedział lekko zdruzgotany.
-Nie - czułam, że wbiłam mu nóż prosto w serce. Wiedział, że to koniec. Nie chciałam tego, ale ileż mam jeszcze wycierpieć?!
-Nie możesz mnie teraz tak zostawić.
-Ty już wybrałeś.
-Wybrałem ciebie.
-Chociaż raz nie kłam.
-To był jednorazowy wypadek, to się nie powtórzy.
-Zawsze to powtarzasz, żegnaj - dla mnie, rozmowa była skończona. Poczułam się wolna, wolna od wszystkiego. Od Zayna, od jego chorych nastrojów i "niewinnych" zdrad. Ach i tego bagna w jakim obecnie jest. Nie miałam już z nim żadnego kontaktu. Słyszałam, że się załamał, co do niego jest to nieprawdopodobne. Szczerze? Mało mnie to już obchodziło. A może jednak? Kochałam go?

"Don’t you ever say I just walked away
I will always want you
I can’t live a lie, running for my life
I will always want you

I came in like a wrecking ball
I never hit so hard in love
All I wanted was to break your walls
All you ever did was wreck me
Yeah you!
You wrecked me"

xx Werka

2 komentarze:

  1. Cudowny *__* uwielbiam jak piszesz :)))
    A ta sytuacja z Zaynem kompletnie mnie zaskoczyla... Mial inna na boku a mowil ze kochal swoja dziewczyne :'( a pozniej to zalamanie nerwowe ... Tego to juz calkowicie nie przewidzialam... Taki nie grzeczny chlopak a wpadl w depresje przez jedna dziewczyne...
    Na prawde swietny.. ;) mozesz jeszcze napisac cos w tym miesiacu ? Byloby super ;) zycze weny ;*

    OdpowiedzUsuń