Hey baby!
Kolejna świetna część Liam'a od Niki ! :)
Liczę na to,że znów chętnie będziecie komentować.
Życzę wspaniałych wakacji!
Do następnego !! <3
Otworzyłam oczy i ze wszystkich stron dopasł mnie upał. I jeszcze ból oraz mdłości. Nagle wszystko z wczorajszego dnia wpadło do mojej głowy, a wspomnienia nie dawały spokoju. Ruszyłam nogami i rękami. Przynajmniej nie przywiązałeś mnie do łóżka jak na filmach. Byłam przykryta cienkim prześcieradłem. Otworzyłam oczy. Wszystko się kołysało i kręciło, było białe, nie, beżowe i rozmazane. Światło raziło moje oczy. Kręciłam lekko głową lecz nie zauważyłam cię. W ustach miałam smak wymiocin. Zamknęłam oczy i spróbowałam się uspokoić. Zaczęłam sprawdzać całe moje ciało.Ramiona, nogi, stopy. Dotknęłam brzucha. Miałam na sobie bluzkę, a stanik wrzynał się w skórę. Nogi były gołe, dżinsy zniknęły. Przejechałam ręką po majtkach. Czego się spodziewałam? Nie wiem. Bólu, krwi. Wszedłeś we mnie? Ale po co zakładałeś mi je z powrotem?
- Nie zgwałciłem cię.
Do moich uszu dobiegł twój głos. Momentalnie wszystkie mięśnie na moim ciele napięły się. Odwróciłam głowę i spróbowałam cię znaleźć. Wciąż nie widziałam normalnie. Byłeś za mną, czułam to. Chciałam się przesunąć na druga stronę łóżka, ale nie miałam tyle siły.
- Ubranie masz koło łóżka.
Skrzywiłam się na twój głos. Lekko otworzyłam oczy i zobaczyłam na krześle nową parę dżinsów oraz buty. Nie należały do mnie. Były sznurowane i praktyczne. Słyszałam twoje kroki. Chciałam uciekać, walczyć, ale moje ciało było takie ciężkie. Usłyszałam jak deski podłogi skrzypią jeszcze kilka razy. Przede mną zobaczyłam parę brązowych spodni. Zmusiłam oczy by podniosły się do góry. Nie zatrzymały się póki nie zobaczyłam twojej twarzy. Nie chciałam żebyś był tym chłopakiem z lotniska, z twarzą która wtedy wydawała mi się taka pociągająca. Tylko że tym razem nie wydawałeś się piękny. Tylko zły.
- Przywiozłem cie tutaj. Czujesz się źle, ale to efekt narkotyków. Jeszcze przez chwilę będzie ci dziwnie...
Powiedziałeś. Cały mój obraz wirował.
- Czemu?
Szepnęłam.
- Musiałem.
Przyciągnęłam kolana do siebie. Klatkę piersiową miałam zbyt ściśniętą by płakać.
- Gdzie jestem?
Chwilę zastanawiałeś się nad odpowiedzią. Zrozumiałam, że nie słyszę tu żadnych innych dźwięków, tylko te od ciebie.
- Jesteś tutaj. Jesteś bezpieczna.
~~*~~
Nie wiem ile jeszcze spałam. Byłam spocona i wilgotna. Leżałam, nasłuchując. Żadnych dźwięków. Autostrady, pociągów, budowlańców. Tylko ja w pokoju. I upał. Wypróbowałam swoje ciało. Stało się już dla mnie lżejsze i mogłam się podnieść. Po lewej miałam okno z jasno zieloną zasłonką. Był dzień. Przed sobą miałam zamknięte drzwi. Ostrożnie postawiłam nogi na podłodze i podeszłam po dżinsy. Wydawały się obcisłe, kleiły się do nóg. Zrobiłam kroki w stronę drzwi. Wreszcie nacisnęłam na klamkę. Po drugiej stronie był korytarz. Długi korytarz. Zatrzymałam się przy pierwszych po prawej. Nacisnęłam, wstrzymując oddech. Nie było cię. Była tam łazienka. Wycofałam się na korytarz. Musiałam stąd wyjść. Zaczęłam iść w kierunku drzwi na końcu korytarza. Skupiłam się na stawaniu, małych cichych kroków. Chciałam krzyczeć. Pomieszczenie otworzyło się z łatwością. Rozejrzałam się. Dostrzegłam tam kanapę i trzy krzesła. Po lewej znajdowała się kuchnia, a na jej końcu drzwi z których wydobywało się lekkiej światło. Wyjście. Wolność. Otworzyłam je na tyle szeroko żeby się przecisnąć. Wyszłam. Od razu uderzył mnie blask słońca. Oczy bolały od patrzenia. Otworzyłam oczy. Rozejrzałam się, aż się zakrztusiłam. W zasięgu mojego wzroku nie było niczego, tylko czerwona ziemia aż po horyzont. Piasek i piasek z kępkami małych krzaczków. Odwróciłam się. Żadnych dróg, budynków, ludzi, drutów telefonicznych. Tylko pustka. Dokąd miałam uciekać? Zrozumiałam dlaczego nie zamknąłeś drzwi. Z trudem ruszyłam nogi. Moje bose stopy piekły. Zobaczyłeś mnie jak byłam jakieś 100 metrów od domu. Usłyszałam dźwięk silnika. Nie zatrzymałam się. Nawet przyspieszyłam. Stopy mi krwawiły. Słyszałam jak opony szurają i zbliżają się w moją stronę. Zatrzymałam się i zmieniłam kierunek, ale ty nie dałeś za wygraną. Przecinałeś każdy mój ruch. Ale i tak biegłam. W końcu musiałam upaść. Zatrzymałeś samochód i zgasiłeś silnik .
- To nie ma sensu! Niczego tu nie znajdziesz!
Krzyczałeś.
Wtedy się rozpłakałam. Pociągnąłeś mnie do siebie za koszulkę na karku. Przyciągnąłeś do siebie. Odwróciłam głowę i ugryzłam cię w rękę. Zakląłeś. Wstałam i pobiegłam. Od razu mnie dogoniłeś i powaliłeś swoim ciałem na piasek. Byłeś swoim torsem na moich plecach, nogami na mych udach.
- Poddaj się, [ T.I ]. Nie widzisz że nie ma dokąd uciec.
Wysyczałeś mi do ucha. Walczyłam, ale przycisnąłeś mnie bardziej, unieruchamiając ręce.
***
Wrzeszczałam i walczyłam z tobą przez całą powrotną drogę. Kilka razy cię ugryzłam..i oplułam. Ale i tak mnie nie puściłeś.
- Nie rozumiesz, że team byś zginęła?!
Warknąłeś. Kopnęłam cię w goleń, gdzie tylko się dało. Ale to nic nie pomogło. Zacisnąłeś uścisk jeszcze mocniej. Przeciągnąłeś mnie przez kuchnię i zamknąłeś w mrocznej łazience. Krzyczałam ciągle, chciałam je wykopać z zawiasów. Zajrzałam do szafki nad umywalką. Zaczęłam rzucać wszystkim co tam było.
- [ T.I ], przestań, wszystko zużyjesz!
Wrzeszczałam o pomoc, aż zdarło mi się całe gardło. Waliłam w drzwi, aż miałam siniaki na całych łokciach. Szukał jakiejś broni. Podniosłam odłamek szkła z butelki. Drzwi podskoczyły gdy naparłeś na nich ciałem.
- Uspokój się.
Mówiłeś drżącym głosem. Po chwili usłyszałam dźwięk wyjmującego klucza.
- Odczep się!
Krzyknęłam.
- Nie mogę.
- Więc czego chcesz ode mnie?
- Nie zabiję cię, okej?!
Nie wierzyłam ci. Trzymałam kawałek odłamka nad lewym nadgarstkiem, upuściłam ją rozcinając skórę w poprzek. Przełożyłam szkło do lewej dłoni wystawiając prawą rękę. Ale wtedy szybko wszedłeś. Z pudełka wyjąłeś ręcznik i wsadziłeś go pod wodę. Krzyczałam, ale tobie to nie przeszkadzało podszedłeś do mnie i przyłożyłeś okład do rany. Potem nie było nic.
Kiedy się obudziłam znów leżałam na łóżku z wilgotnym bandażem na nadgarstku. Stałeś koło okna. Miałeś siniak przy oku. Pewnie to moje dzieło. Odwróciłeś się i zobaczyłeś że patrzę.
- Nie rób tak nigdy więcej.
Powiedziałeś.
- Gdzie jestem?
Spytałam. Myślałam o lotnisku. O rodzicach.
- Nie w Londynie. I nie w Oslo.
- To gdzie?
- Kiedyś się dowiesz.
Powiedziałeś i wyszedłeś. Wróciłeś ze szklanką zimnej wody.
***
- Chcesz pic?
Pytałeś
- Nie.
-Chcesz jeść?
- Nie.
- Chcesz wyjść na dwór?
- Jeśli zabierzesz mnie do miasta.
- Tu nie ma miast.
Powiedziałeś. Milczałeś przez chwilę. A potem znów usłyszałam twój głos.
- Z tyłu jest inaczej niż z przodu.
- A będę mogła odejść?
- Mówiłem ci że nie ma dokąd uciec.
W końcu mnie przekonałeś. Ale tylko dlatego że ci nie wierzyłam. Gdzieś tu musi być normalna cywilizacja. Próbowałeś pomóc mi wstać z łóżka ale cię odepchnęłam.
- Dam radę sama.
- Jasne. Przecież jeszcze nie uciąłem ci nóg.
Zachichotałeś z własnego dowcipu. Zignorowałam cię.
- Tędy.
Pokierowałam się za tobą.Przeszliśmy przez coś w rodzaju sieni. Otworzyłeś drzwi i weszliśmy na białą werandę. Kiedy podniosłam wzrok zobaczyłam skały. Skały, skały, piach, piach i skały. Usiadłam na wiklinowej kanapie.
- Co to za rura?
- Sam ją położyłem doprowadza wodę.
Odpowiedziałeś z dumą.
- Gdzie jesteśmy?
- Znalazłem kiedyś to miejsce. Jest moje. Szedłem tu przez tydzień piechotą. Skały dały mi sny i wodę.
- Czemu tu jestem?
- Bo to miejsce jest magiczne i piękne. I ty jesteś piękna. I samotna.
Wyciągnąłeś papierosa z kieszeni spodni.
- Czego ode mnie chcesz?
- To proste. Towarzystwa.
Uśmiechnąłeś się lekko i odpaliłeś skręta.
- Jak długo chcesz mnie tu trzymać?
Szepnęłam. Wzruszyłeś ramionami.
- Na zawsze, aniołku.
Kolejna świetna część Liam'a od Niki ! :)
Liczę na to,że znów chętnie będziecie komentować.
Życzę wspaniałych wakacji!
Do następnego !! <3
Otworzyłam oczy i ze wszystkich stron dopasł mnie upał. I jeszcze ból oraz mdłości. Nagle wszystko z wczorajszego dnia wpadło do mojej głowy, a wspomnienia nie dawały spokoju. Ruszyłam nogami i rękami. Przynajmniej nie przywiązałeś mnie do łóżka jak na filmach. Byłam przykryta cienkim prześcieradłem. Otworzyłam oczy. Wszystko się kołysało i kręciło, było białe, nie, beżowe i rozmazane. Światło raziło moje oczy. Kręciłam lekko głową lecz nie zauważyłam cię. W ustach miałam smak wymiocin. Zamknęłam oczy i spróbowałam się uspokoić. Zaczęłam sprawdzać całe moje ciało.Ramiona, nogi, stopy. Dotknęłam brzucha. Miałam na sobie bluzkę, a stanik wrzynał się w skórę. Nogi były gołe, dżinsy zniknęły. Przejechałam ręką po majtkach. Czego się spodziewałam? Nie wiem. Bólu, krwi. Wszedłeś we mnie? Ale po co zakładałeś mi je z powrotem?
- Nie zgwałciłem cię.
Do moich uszu dobiegł twój głos. Momentalnie wszystkie mięśnie na moim ciele napięły się. Odwróciłam głowę i spróbowałam cię znaleźć. Wciąż nie widziałam normalnie. Byłeś za mną, czułam to. Chciałam się przesunąć na druga stronę łóżka, ale nie miałam tyle siły.
- Ubranie masz koło łóżka.
Skrzywiłam się na twój głos. Lekko otworzyłam oczy i zobaczyłam na krześle nową parę dżinsów oraz buty. Nie należały do mnie. Były sznurowane i praktyczne. Słyszałam twoje kroki. Chciałam uciekać, walczyć, ale moje ciało było takie ciężkie. Usłyszałam jak deski podłogi skrzypią jeszcze kilka razy. Przede mną zobaczyłam parę brązowych spodni. Zmusiłam oczy by podniosły się do góry. Nie zatrzymały się póki nie zobaczyłam twojej twarzy. Nie chciałam żebyś był tym chłopakiem z lotniska, z twarzą która wtedy wydawała mi się taka pociągająca. Tylko że tym razem nie wydawałeś się piękny. Tylko zły.
- Przywiozłem cie tutaj. Czujesz się źle, ale to efekt narkotyków. Jeszcze przez chwilę będzie ci dziwnie...
Powiedziałeś. Cały mój obraz wirował.
- Czemu?
Szepnęłam.
- Musiałem.
Przyciągnęłam kolana do siebie. Klatkę piersiową miałam zbyt ściśniętą by płakać.
- Gdzie jestem?
Chwilę zastanawiałeś się nad odpowiedzią. Zrozumiałam, że nie słyszę tu żadnych innych dźwięków, tylko te od ciebie.
- Jesteś tutaj. Jesteś bezpieczna.
~~*~~
Nie wiem ile jeszcze spałam. Byłam spocona i wilgotna. Leżałam, nasłuchując. Żadnych dźwięków. Autostrady, pociągów, budowlańców. Tylko ja w pokoju. I upał. Wypróbowałam swoje ciało. Stało się już dla mnie lżejsze i mogłam się podnieść. Po lewej miałam okno z jasno zieloną zasłonką. Był dzień. Przed sobą miałam zamknięte drzwi. Ostrożnie postawiłam nogi na podłodze i podeszłam po dżinsy. Wydawały się obcisłe, kleiły się do nóg. Zrobiłam kroki w stronę drzwi. Wreszcie nacisnęłam na klamkę. Po drugiej stronie był korytarz. Długi korytarz. Zatrzymałam się przy pierwszych po prawej. Nacisnęłam, wstrzymując oddech. Nie było cię. Była tam łazienka. Wycofałam się na korytarz. Musiałam stąd wyjść. Zaczęłam iść w kierunku drzwi na końcu korytarza. Skupiłam się na stawaniu, małych cichych kroków. Chciałam krzyczeć. Pomieszczenie otworzyło się z łatwością. Rozejrzałam się. Dostrzegłam tam kanapę i trzy krzesła. Po lewej znajdowała się kuchnia, a na jej końcu drzwi z których wydobywało się lekkiej światło. Wyjście. Wolność. Otworzyłam je na tyle szeroko żeby się przecisnąć. Wyszłam. Od razu uderzył mnie blask słońca. Oczy bolały od patrzenia. Otworzyłam oczy. Rozejrzałam się, aż się zakrztusiłam. W zasięgu mojego wzroku nie było niczego, tylko czerwona ziemia aż po horyzont. Piasek i piasek z kępkami małych krzaczków. Odwróciłam się. Żadnych dróg, budynków, ludzi, drutów telefonicznych. Tylko pustka. Dokąd miałam uciekać? Zrozumiałam dlaczego nie zamknąłeś drzwi. Z trudem ruszyłam nogi. Moje bose stopy piekły. Zobaczyłeś mnie jak byłam jakieś 100 metrów od domu. Usłyszałam dźwięk silnika. Nie zatrzymałam się. Nawet przyspieszyłam. Stopy mi krwawiły. Słyszałam jak opony szurają i zbliżają się w moją stronę. Zatrzymałam się i zmieniłam kierunek, ale ty nie dałeś za wygraną. Przecinałeś każdy mój ruch. Ale i tak biegłam. W końcu musiałam upaść. Zatrzymałeś samochód i zgasiłeś silnik .
- To nie ma sensu! Niczego tu nie znajdziesz!
Krzyczałeś.
Wtedy się rozpłakałam. Pociągnąłeś mnie do siebie za koszulkę na karku. Przyciągnąłeś do siebie. Odwróciłam głowę i ugryzłam cię w rękę. Zakląłeś. Wstałam i pobiegłam. Od razu mnie dogoniłeś i powaliłeś swoim ciałem na piasek. Byłeś swoim torsem na moich plecach, nogami na mych udach.
- Poddaj się, [ T.I ]. Nie widzisz że nie ma dokąd uciec.
Wysyczałeś mi do ucha. Walczyłam, ale przycisnąłeś mnie bardziej, unieruchamiając ręce.
***
Wrzeszczałam i walczyłam z tobą przez całą powrotną drogę. Kilka razy cię ugryzłam..i oplułam. Ale i tak mnie nie puściłeś.
- Nie rozumiesz, że team byś zginęła?!
Warknąłeś. Kopnęłam cię w goleń, gdzie tylko się dało. Ale to nic nie pomogło. Zacisnąłeś uścisk jeszcze mocniej. Przeciągnąłeś mnie przez kuchnię i zamknąłeś w mrocznej łazience. Krzyczałam ciągle, chciałam je wykopać z zawiasów. Zajrzałam do szafki nad umywalką. Zaczęłam rzucać wszystkim co tam było.
- [ T.I ], przestań, wszystko zużyjesz!
Wrzeszczałam o pomoc, aż zdarło mi się całe gardło. Waliłam w drzwi, aż miałam siniaki na całych łokciach. Szukał jakiejś broni. Podniosłam odłamek szkła z butelki. Drzwi podskoczyły gdy naparłeś na nich ciałem.
- Uspokój się.
Mówiłeś drżącym głosem. Po chwili usłyszałam dźwięk wyjmującego klucza.
- Odczep się!
Krzyknęłam.
- Nie mogę.
- Więc czego chcesz ode mnie?
- Nie zabiję cię, okej?!
Nie wierzyłam ci. Trzymałam kawałek odłamka nad lewym nadgarstkiem, upuściłam ją rozcinając skórę w poprzek. Przełożyłam szkło do lewej dłoni wystawiając prawą rękę. Ale wtedy szybko wszedłeś. Z pudełka wyjąłeś ręcznik i wsadziłeś go pod wodę. Krzyczałam, ale tobie to nie przeszkadzało podszedłeś do mnie i przyłożyłeś okład do rany. Potem nie było nic.
Kiedy się obudziłam znów leżałam na łóżku z wilgotnym bandażem na nadgarstku. Stałeś koło okna. Miałeś siniak przy oku. Pewnie to moje dzieło. Odwróciłeś się i zobaczyłeś że patrzę.
- Nie rób tak nigdy więcej.
Powiedziałeś.
- Gdzie jestem?
Spytałam. Myślałam o lotnisku. O rodzicach.
- Nie w Londynie. I nie w Oslo.
- To gdzie?
- Kiedyś się dowiesz.
Powiedziałeś i wyszedłeś. Wróciłeś ze szklanką zimnej wody.
***
- Chcesz pic?
Pytałeś
- Nie.
-Chcesz jeść?
- Nie.
- Chcesz wyjść na dwór?
- Jeśli zabierzesz mnie do miasta.
- Tu nie ma miast.
Powiedziałeś. Milczałeś przez chwilę. A potem znów usłyszałam twój głos.
- Z tyłu jest inaczej niż z przodu.
- A będę mogła odejść?
- Mówiłem ci że nie ma dokąd uciec.
W końcu mnie przekonałeś. Ale tylko dlatego że ci nie wierzyłam. Gdzieś tu musi być normalna cywilizacja. Próbowałeś pomóc mi wstać z łóżka ale cię odepchnęłam.
- Dam radę sama.
- Jasne. Przecież jeszcze nie uciąłem ci nóg.
Zachichotałeś z własnego dowcipu. Zignorowałam cię.
- Tędy.
Pokierowałam się za tobą.Przeszliśmy przez coś w rodzaju sieni. Otworzyłeś drzwi i weszliśmy na białą werandę. Kiedy podniosłam wzrok zobaczyłam skały. Skały, skały, piach, piach i skały. Usiadłam na wiklinowej kanapie.
- Co to za rura?
- Sam ją położyłem doprowadza wodę.
Odpowiedziałeś z dumą.
- Gdzie jesteśmy?
- Znalazłem kiedyś to miejsce. Jest moje. Szedłem tu przez tydzień piechotą. Skały dały mi sny i wodę.
- Czemu tu jestem?
- Bo to miejsce jest magiczne i piękne. I ty jesteś piękna. I samotna.
Wyciągnąłeś papierosa z kieszeni spodni.
- Czego ode mnie chcesz?
- To proste. Towarzystwa.
Uśmiechnąłeś się lekko i odpaliłeś skręta.
- Jak długo chcesz mnie tu trzymać?
Szepnęłam. Wzruszyłeś ramionami.
- Na zawsze, aniołku.
xxxNika\Karolina
więcej więcej więcej Liama
OdpowiedzUsuńWow.pisz jak najszybciej next nie mogę się doczekać
OdpowiedzUsuńAwww Liaś
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta :D Zapraszam do siebie : http://ijustwannaseeyouimaginyo1d.blogspot.com
OdpowiedzUsuńCzekam na next już nie mogę się doczekać:)
OdpowiedzUsuńŚwietny przepiękny cudowny:)))
OdpowiedzUsuńNaprawdę mi się,podoba tylko kiedy next???
OdpowiedzUsuń