Dotykali, całowali, bili, znęcali się. Zaciągnęli w ciemną, ślepą, nieodwiedzaną przez ludzi ulicę.
Do
domu gdzie było brudno, szaro i ponuro. Rzucili na materac oblepiony
zaschniętą krwią. Czyżby krwią innych ofiar? Marzyłam o tym by to był
sen, bym śniła, bym zaraz obudziła się zdyszana, przestraszona
koszmarem. Niestety. Nikt nie słyszał moich krzyków. Napastników było
czterech. Ja tylko jedna. Pomimo szarpania,drapania, kopania, nie mogłam
wyswobodzić się z rąk oprawców.
Po kilku próbach ucieczki,
uwolnienia się zdałam sobie sprawę iż ma krew połączy się z tą w
okolicach ziemi. Byłam zbyt słaba. Łzy spływały po moich policzkach jak
deszcz , codzienne zjawisko Angielskiej pogody. Leżałam półnaga, pobita,
poturbowana. Chłopaki znęcający się nade mną w tej chwili, śmiali się,
śmiali, patrząc w me załzawione oczy. Krzyczałam ile sił w płucach. Lecz
nikt nie przyszedł z odsieczą. Zaczęło się, jedna z najgorszych rzeczy
na świecie, jaką mężczyzna może wyrządzić kobiecie. Ich obrzydliwe ręce
wędrowały po sylwetce, drobnej, kruchej, jakby z porcelany. Kątem oka na
swych nogach, rękach i brzuchu widziałam siniaki, zadrapania.
Jeden
z nich trzymał me kończyny dolne, drugi górne, trzeci ściskał z ogromną
siłą moje piersi, a czwarty... dotykał okolic intymnych, gdyż poczułam
do jakiego stopnia ma zaraz zejść, poczęłam krzyczeć z nutką nadziei, że
choć ktoś mnie usłyszy....
Tak też się stało do pomieszczenia
wparowało, no właśnie kolejne pięć osób, kolejnych chłopaków.
Przestraszyłam się, lecz widząc jak większa grupka, bije nastolatków
gwałcących mnie, ulżyło mi. Kiedy jeden z moich wybawicieli, dzwonił
prawdopodobnie na policję, kolejny podszedł do mnie, zdjął swoją koszulę
i kurtkę, okrył poharatane kończyny, biorąc me ciało na swe silne i
umięśnione ręce. Zasnęłam...
Po podniesieniu powiek,
widziałam opatrzone ręce, nogi. Podniosłam koc, widok zdezynfekowanych
ran na brzuchu lekko uśmierzył mój ból. Cała sylwetka była w bandażach
gojących siniaki. Wzrok z ciała przeniosłam na pokój, w którym się
znajdowałam. Ściany pomalowane były na czerwono, czarne meble, pełno
płyt i zdjęć. Na przeciwko łóżka widniało ogromne lustro, w którym się
doskonale widziałam. Włosy sterczały w każdą stronę świata, twarz
posiniaczona, wystraszyłam się samej siebie. Delikatnie stanęłam na
podłodze, podeszłam bliżej zwierciadła. Widziałam cała swą sylwetkę.
Ubrana byłam w luźne spodnie od dresu oraz czarny T-shirt. Kiedy tak
napawałam się swym dennym wyglądem usłyszałam głosy dwóch chłopaków.
-Louis chodź, niech jeszcze śpi, przecież widziałeś co z nią robili - powiedział jeden z nich.
-No dobrze, może masz rację - Odpowiedział.
Momencik
Louis ? Te płyty na ścianach ? Zdjęcia z piątką chłopaków. O mój Boże
to są chłopaki z One Direction, a ten, który rozmawiał z Lou to Harry.
Podeszłam do drzwi, uchyliłam je delikatnie i po cichu wyszłam na
korytarz. Przechodziłam koło sześciu wejść do pomieszczeń. Dotarłam do
schodów, zeszłam na dół. Ukazał mi sie przy tym piękny salon, kuchnia i
wiele innych pokoi. W jednym z nich zauważyłam przesłodkiego blondyna,
opychającego się prawdopodobnie żelkami.
-Przepraszam - powiedziałam nieśmiało, a zarazem cicho.
Ten podniósł się jak poparzony, a wraz z nim w przejściu pojawiła się reszta część zespołu. Wszyscy podeszli do mnie.
-Jak masz na imię ? - dopytywał Liam.
-Jestem [T.I] - czułam jak pojedyncze łzy zbierają się w mych oczach.
-Spokojnie jesteś już bezpieczna, nic Ci nie grozi -Niall objął mnie ramieniem, na co wybuchłam panicznym płaczem.
-Kretynie, nie wiesz, że po takim zdarzeniu nie powinno sie dotykać dziewczyny.- Oburzył się Louis, tłumacząc.
-To ja przepraszam, - Mówiłam przez łzy.
-Przepraszam -Irlandczyk spuścił głowę.
-Spokojnie, [T.I] odwiozę Cię teraz do domu. Masz załóż- Louis podał mi kurtkę.
-Ja dziękuje. Przepraszam za kłopot jaki sprawiłam.- Opuściłam głowę w dół.
-Nic się nie stało, najważniejsze, że Ty czujesz się lepiej. - Powiedział Zayn.
-To na razie - Pomachałam na pożegnanie chłopkom , kierując się w stronę samochodu Tomlinsona.
Podałam mu tylko adres. Przez resztę drogi nie odezwałam się ani słowem.
-To
tutaj, pokazałam na dom, z przepięknymi, czerwonymi różami przez
wejściem. Jeszcze raz dziękuje za fatygę i pomoc przede wszystkim. - Kierowałam się w stronę drzwi frontowych.
-Nie ma za co. Do zobaczenia [T.I] - Machał Lou.
-Pa - Odmachałam.
Czy
to możliwe ? Pytałam sama siebie. Niedawno chłopak(i) wyrządzili mi
ogromną krzywdę, a teraz ? Czyżbym zakochała się w Louisie Tomlinsonie ?
Nie potrafiłam odpowiedzieć. Po dosłownym 'wleceniu' do domu, w którym
mieszkałam sama, powędrowałam do łazienki. Odrywałam każdy plaster,
patrząc na swoje rany, wyglądały okropnie. Po dokładnej 'analizie'
ciała, całą jego sylwetkę oblałam wodą utlenioną. Piekło, szczypało i co
gorsza strasznie bolało. Weszłam do wanny wypełnionej po brzegi, by móc
zapomnieć o Bożym świecie, rozkoszując się chwilą. Mój tok myślenia po
chwili, obrał zupełnie inny kierunek.Każda szara komórka skupiła się na
jednej osobie.Jego uśmiech, pozytywne nastawienie do życia, wygłupy,
prześliczne oczy i natapirowana grzywka, sprawiały na mojej
posiniaczonej buzi wyraz zadowolenia....
Przez kolejny tydzień nie wychodziłam z domu.
Postanowiłam udać się do domu chłopaków by oddać wyprane ubranie, które pożyczyli mi.Ubrałam się w to,
nałożyłam na policzki delikatny róż, a na usta brzoskwiniowy błyszczyk.
Na głowę wciągnęłam kaptur, natomiast okulary przeciwsłoneczne
zasłaniały podbite i podpuchnięte oczy. Ubrania włożyłam do torby,
przejrzałam się ostatni raz w lustrze, zamykając drzwi za sobą. Szłam
spacerkiem, ponieważ pogoda dopisywała. Nie wiedząc kiedy znalazłam się
pod willą zespołu. Nadusiłam
delikatnie dzwonek, by po chwili znaleźć się w przedpokoju pięknego
domu. Furtka otworzyła się, tak samo jak wielkie, mahoniowe drzwi. W
środku stało w tym momencie przede mną trzech potężnych i dobrze
zbudowanych mężczyzn.
-Pani do kogo ? - Zapytał jeden z facetów ubranych w garnitur.
Zdjęłam okulary, podwinęłam rękawy bluzy i zabrałam głos.
-Ja do jednego z zespołu - Powiedziałam stanowczo.
-Tak jak każda dziewczyna, która tu przychodzi - Powiedział ciemnowłosy, z lekką drwiną w głosie.
-Proszę
najlepiej zawołać Louisa, powiedzcie, że [T.I] przyszła - Mówiłam, świdrując wzrokiem całą trójkę. Usłyszałam jak ktoś biega ze
schodów. Ów... całe szczęście to Lou.
-Hej Boo Bear - Uśmiechnęłam się jak tylko umiałam, lecz siniaki na twarzy powodowały oszpecenia uśmiechu.
-[T.I] o mój Boże ! Co Ty tu robisz ? Jak miło Cię widzieć. Mogłaś zadzwonić. Przyjechałbym po Ciebie. - Mówił jak najęty,
-Nie
mam Twojego, ani chłopaków numeru, a po za tym ja tylko na chwilę.
Przyszłam oddać rzeczy i podziękować za... - Pokazałam na siniaki, a
przed oczyma, pojawiły się sceny z próby gwałtu.
-Spokojnie, nic ci już nie grozi, panowie zostawcie nas samych - Skierował głowę w stronę ochroniarzy.
Zrobiłam
pierwszy krok, przełamałam lody. Zawsze byłam odważna i potrafiłam
szybko pozbierać się z każdej gorszej sytuacji. Ludzie mówią, iż
dziewczyny, które zostały zgwałcone, nie potrafią kochać, tylko dlatego,
że się nie tulą, nie całują. To nieprawda byłam tego żywym dowodem.
Podeszłam bliżej Louisa i wtuliłam się w jego mocne ramiona.
-Louis
dziękuję, gdybyś nie zjawił się z chłopakami nie wiem co, co by się ze
mną stało - Zaczęłam płakać mu w rękaw, jednocześnie wtulając jeszcze
mocniej.
-Spokojnie, cicho skarbie, już po wszystkim teraz jesteś
przy mnie obiecuję nie pozwolę Cię nikomu skrzywdzić - Przyciskał mnie
do siebie coraz mocniej.
Ale chwila moment, czy ja usłyszałam
skarbie ? Przecież to niemożliwe. Fakt, zaczęłam coś czuć do Tomlinsona,
ale czy on do mnie ?
-Lou, ja muszę Ci coś jeszcze powiedzieć. Bo ja ... - Przerwał mi damski głos.
-Kochanie,
gdzie moja koszulka - W tym momencie szybko ale delikatnie Lou
odepchnął mnie na bok. Do salonu weszła dziewczyna o długich nogach i
lekko kręconych włosach.
-O kto to ? - Zapytała.
-Eleanor,
to jest [T.I], poznałem ją przez szczęśliwy zbieg okoliczności - Skłamał, ale to dobrze, ponieważ nie chciałam przyznawać się do tego co
miało miejsce tydzień temu.
-Hej - odpowiedziałam do niejakiej Eleanor, delikatnie unosząc kąciki ust.
-O mój Boże co Ci się stało - Eleanor, omal nie wydarła się na całą willę.
-Niezdara ze mnie, potknęłam się na... - Znów mi przerwała .
-Nie Tobie, śmieszna dziewczynko, Tobie skarbie - Spojrzała na Lou, który miał jedynie mokrą koszulkę od moich łez.
-Eleanor przeproś [T.I], to nie było miłe z Twojej strony. - Oburzył się.
-Pfff, takie zero jak ona - Wskazała na mnie palcem
-Eleanor - Wydarł się Lou.
Jakby znikąd pojawiła się reszta chłopaków i dwie inne dziewczyny.
- O [T.I] ! - wydarł się Niall - Chciał mnie przytulić, lecz przypomniała mu się sytuacja z wczoraj.
-Spokojnie. Chodź tutaj - To ja do niego podeszłam i wtuliłam w silne ramiona.
Zrobiłam
tak samo z resztą chłopaków, przy okazji poznając Sophie i Perrie. Te
jak poparzone skoczyły i wypytywały co się dzieje, czy ktoś mnie bije
lub zmusza do czegoś. Widziałam jak Zayn otwiera usta, wyprzedziłam go
mówiąc, że wywróciłam się w domu i niefortunnie spadłam na szafkę.
-Ja muszę już iść przyszłam tylko oddać, nieważne - Uśmiechnęłam się do Boo Bear'a
-Ty suko - Wykrzyczała Eleanor, ciągnąc mnie za włosy i policzkując.
-Auu - Złapałam się za głowę, w której strasznie mi się zakręciło.
-Nic Ci nie jest ? - Zapytał Liam, pomagając wstać .
-Oszalałaś !! Co Ci strzeliło do głowy ? - Wykrzykiwała Smith i niejaka Edwards.
-Nic jej nie jest - Powiedziała z chytrym uśmieszkiem Calder.
Ja
wysłuchując ich kłótni czułam, jak nogi robią się jak z waty, a w mej
głowie jest niezły tłok. Upadłam. Czując i słysząc krzyki wszystkich
dookoła zebranych, zdołałam pokazać palcem na torebkę. Zayn i Perrie od
razu zorientowali się, że w torbie muszą być jakieś lekarstwa.
Wyciągnęli dwa inhalatory i strzykawkę z insuliną. Tak, po mimo tak
młodego wieku miałam nie tylko astmę ale i cukrzycę. Dziewczyna o blond włosach sprawnie, podała doustne medykamenty. Natomiast Liam sprawnie zrobił zastrzyk. Po chwili wyciszenia i uspokojenia, mogłam normalnie funkcjonować.
-Dziękuje - Po raz kolejny powtórzyłam się.
-Matko, ale się wystraszyłem, błagam nie rób tego więcej - Wtulił się we mnie Harry.
-Postaram się - Delikatnie uśmiechnęłam się.
O prócz lekarstw w torebce znajdował się tablet i ipod, który zaczął w tym momencie wydobywać z siebie ciche wibracje.
-Przepraszam
- Rzuciłam przez ramię i odebrałam. Otrzymałam właśnie telefon, w
którym poinformowano mnie iż moi rodzice mieli wypadek. Obydwoje zginęli
na miejscu. Opowiedziałam o tym wszystkim reszcie. Postanowili, że
zostaje u nich na noc, ponieważ w takiej sytuacji nie powinnam być
sama. Miałam spać w pokoju z Perrie. Po zjedzeniu obiado-kolacji
zorientowałam się iż brakuje jednej, najważniejszej dla mnie osoby.
-Gdzie Lou ? - Zapytałam
-Jak straciłaś panowanie, to wyszedł z Eleanor, ale przed chwilą wrócił, jest u siebie - Mówili na przemian Zayn i Harry.
Podziękowałam
za posiłek i udałam się w stronę pokoju Tomlinsona. Kiedy już
odnalazłam dane pomieszczenie zapukałam. Chyba nie słyszał, a więc
zrobiłam to drugi raz.
-Chcę być sam !! - Wykrzyczał
Delikatnie uchyliłam drzwi.
-Liam wiem, że prawisz zawsze morały i kazania, ale nie teraz - Mówił, mając głowę w poduszkach.
-Jestem tak podobna do Payne'a ? - Zapytałam z uśmieszkiem.
-[T.I] nie wiedziałem, że jeszcze jesteś - Pytał ze zdziwieniem.
-Cała grupka to zaproponowała, więc jestem - Znów uśmiech gościł na mej twarzy.
-Siadaj - Wskazał na łóżko.
-Co jest, że nie masz ochoty z nikim rozmawiać ? - Dopytywałam.
-Z Tobą mam - Wyszczerzył zęby.
-Ale i tak widzę, że coś jest nie tak. - Posmutniałam razem z nim.
-Zerwałem z Eleanor - Powiedział na wdechu.
-Ale jak to ? - Moje zdziwienie rosło.
-Zrozumiałem
przez tą akcję sprzed dwóch godzin, że wykorzystywała mnie. Zachowała
się według Ciebie niegrzecznie - Mówił to opuszczając głowę.
-Nie musisz za nią przepraszać - Uświadomiłam go
-Wiesz [T.I], chciałbym usłyszeć to co zaczęłaś mówić zanim zjawiła się Eleanor w pokoju- Powiedział, patrząc mi w oczy.
-Louis
bo ja zakochałam się w .. - moje usta zamilkły. Zamknął je Lou,
namiętnym pocałunkiem. Kiedy oderwaliśmy ciała od siebie. Wyszeptał mi
na ucho
-Ja zakochałem się w Tobie skarbie, gdy podnosiłem Cię z
tej podłogi, okrywając kurtką - Powiedział cicho, wolno i wyraźnie. Dał
buziaka w czoło.....
-Widzisz kochanie tak poznałam Twoje tatę- Powiedziałam do swojej szesnastoletniej córki.
-Mamo, na początku to los się do Ciebie nie uśmiechał... - Przerwano jej.
-Ale uśmiechnął skarbie, mama ma najwspanialszą rodzinę na świecie.
-Tak Lou, massz rację - Uśmiechnęłam się szeroko do mojego męża i córki
, jak zwykle znienacka do pokoju wpadło osiem osób.
Liam z Danielle, mający siedemnastoletniego syna.
Zayn z Perrie i córką Mi'a
Niall i Harry jak zawsze wolne ptaki.
Nasza
przyjaźń przetrwała wzloty, a także upadki. Zawsze trzymaliśmy się
razem. Niedawno ślubowałam sobie z Tomlinsonem miłość i wierność, a
niedługo te sama przysięgę małżeńską złoży moja córka i syn państwa
Payne.
xxx Zuza ;)
Przedsmak drugiej części z Louisem, która pojawi się już wkrótce :)
Jesteś zajebista !
OdpowiedzUsuńChcę kolejnego ! :*
Fenomenalne! Bardzo podoba mi się twoja twórczość. Będe zaglądała częściej :)
OdpowiedzUsuńI love it ! ;) :*
OdpowiedzUsuńJak ja kocham Twoje imaginy :D
OdpowiedzUsuńŚwietny, świetny, świetny! :)
Czekam na następny imagin :DDDD
Kocham ♥
Ps: Wygląd bloga zmieniony na lepsze według mnie
Awww
OdpowiedzUsuńKocham
To
Czekam na next!
Zuziu co się dzieje z Half A Heart i pikaczu?
OdpowiedzUsuńPomysł na imagin był naprawdę fajny :) Masz bardzo ładny styl pisania, ale:
OdpowiedzUsuń1. Nie podoba mi się, że osoba po takim przeżyciu już po tygodniu tryska życiem. Po prostu wydaje mi się to mało możliwe...
2. Eleanor bije [T.I.], OK, ale tak bez żadnej przyczyny? Rozumiem, że od początku była ukierunkowana na zły charakter, ale ktoś powinien choć trochę ją do tego sprowokować, czego tutaj zabrakło...
Mam nadzieję, że nie obrazisz się na mnie za te punkty. Jak napisałam wcześniej: miałaś świetny pomysł, ale można by go było trochę dopracować ;)
Wiesz może zauważyła u niej koszulkę Lou i pomyślała że on ją zdradził
UsuńNo niby jest to możliwe, ale jeśli myślała, że Tomlinson ją zdradził, wydarłaby się na niego i powiedziała, co o nim myśli, czego nie zrobiła.
UsuńSuper kochana...Lou taki slodziasny...mam pytanko, czy ten imagin: http://one-direction-imaginy-1998.blogspot.com/2014/11/110-louis-cz1.html?m=1 będzie dokończony? Bo strasznie mnie.ciekawi dalsza część kocham i czekam nn ♥ ♥ ♥
OdpowiedzUsuńZawiesiłyście bloga?
OdpowiedzUsuń