wtorek, 21 stycznia 2014

#64 Harry część 3

Witajcie to ja! :D hihi dawno mnie tu nie było, bo jakoś weny nie miałam O.o więc przepraszam! Ogólnie u mnie zaczęły się ferie! I w weekend byłam sobie wyjazdowo tak na takich rekolekcjach (bo ogólnie należę do oazy itd.. nie będę się rozdrabniała) i muszę przyznać, że było cudownie. Nie dość, że odnowiłam się duchowo to poznałam świetne osoby! :D no nie ważne niedługo znowu wyjeżdżam do babci/ na działkę, ale postaram się dodawać imagine, po to też ma się telefon ^.^
No nic dzisiaj chyba ostatnia część Harrego, przepraszam, że takie denne, no ale cóż.
Komentujcie sobie, bo coś słabo u was z tym :C
Aa i zapraszam was na mojego "bloga kulinarnego" który w sumie jest stworzony pod kątem tego aby mieć lepszą ocenę pod koniec roku, ale nic xd Zapraszam was, dopiero zaczynam, ale może ktoś się zainteresuje! :) http://my-little-muffins.blogspot.com/


-Cześć skarbie, miło zaskoczona? - uśmiechnął się pod nosem David.
-Co ty tu robisz? - nadal byłam mocno zaskoczona. Jednak z jego twarzy nadal nie znikał uśmiech.
-Miło witasz swojego chłopaka.
-Byłego! - krzyknęłam, chociaż nie powinnam, jednakże nie opanowałam swoich emocji.
-Spokojnie kochanie, przyszedłem z tobą trochę porozmawiać i może odnowić nasze stosunki.
-Nigdy - w tym momencie pojawił się u mojego boku Harry. I Bogu dzięki! Miałam już dosyć Davida i miałam nadzieję, że zaraz sobie stąd pójdzie. On nadal stał w tym samym miejscu. Tyle, że w tym momencie był zaskoczony i uśmiech zniknął.
-Kto. To. Jest?! - widać było jak był wkurzony. Nie znosiłam go takiego i jego wybuchowości o byle co.
-Mój chłopak - powiedziałam krótko, kątem oka zauważyłam, że Harry się uśmiecha.
-Twój chłopak? - podniósł lekko brwi, był zaskoczony i wydawało mi się, że zaraz wybuchnie śmiechem. I tak też się stało.
-Co Cię tak śmieszy?! - powiedziałam lekko zdenerwowana, jednak Harry złapał mnie za rękę i delikatnie zaczął pocierać moje knykcie. To mnie minimalnie uspokoiło. Gdy opanował śmiech zaczął mówić.
-Śmieszy mnie to, że ty znalazłaś jakiegoś chłopaka. No wiesz pięknością nie jesteś, a ja w sumie też przystojny nie jestem. Brałem to co było, wiesz o co chodzi - w tym momencie to Harry nie wytrzymał podszedł i walnął go prawym sierpowym. Byłam w lekkim szoku. Widziałam, że chłopak się przewrócił, natomiast Styles chciał kontynuować "bójkę". Powstrzymałam o, nie chciałam aby miał jakieś kłopoty. Tym bardziej jeśli chodzi o Davida. Zapałam go za ramię i szepnęłam:
-Proszę Cię, przestań. Nie warto - chłopak uspokoił swój oddech i spojrzał w moje oczy. Zmarszczka na czole, lekko złagodniała. Kucnęłam przy leżącym chłopaku i powiedziałam:
-A ty? Wstawaj i wynoś się stąd! - David szybko się podniósł i poprawił koszulkę i powiedział cicho.
-Jeszcze się zobaczymy skarbie - odwrócił się i już schodził po schodach. Zamknęłam szybko drzwi i przytuliłam się do chłopaka. Harry odwzajemnił uścisk, lekko gładząc moje plecy
-Już dobrze, poszedł sobie - oderwałam się od brązowowłosego i bez słowa weszłam do salonu. Tam gdzie przed chwilą siedzieliśmy i się śmieliśmy. Ujrzałam to zdjęcie na półce. Ujęłam je w dłonie i cisnęłam z siłą o podłogę. Zdjęcie wypadło z ramki, a szkło się rozbiło. Opadłam bezsilnie na kanapę. Znowu te wspomnienia. Chciałam się ich pozbyć, ale jak? Nie znoszę tego stanu, jak one powracają. Ogólnie jestem tego świadoma, że ludzie mają poważniejsze sprawy na głowie niż ja i się zamartwiają. Wiem to. Ale może i jestem głupia, że rozdrapuję rany. Ale ciężko jest zapomnieć o kimś kto był dla ciebie kiedyś najważniejszy. Kto był częścią twojego życia. Potem zdradził cię z najlepszą przyjaciółką i zostawił. A teraz? Wraca jak gdyby nigdy nic i jeszcze mi ubliża. Świetnie! Z moich rozmyślań wyrwał mnie głos Harrego. Zapomniałam, że on tu ciągle jest - wszystko w porządku? - spytał z troską w głosie.
-Nie - odpowiedziałam krótko nie chciałam nawet patrzyć w jego oczy. Bałam się, że rozpłaczę się.
-Chodź tu do mnie - przysunął się bliżej mnie i otworzył swoje ramiona, abym mogła się wtulić w chłopaka. I tak też zrobiłam. Potrzebowałam wsparcia i byłam wdzięczna Harremu, że był w tym momencie ze mną tutaj. Nic nie mówił, w sumie cieszyłam się z tej trwającej ciszy. Byłam lekko zmęczona i nawet nie zauważyłam kiedy zasnęłam. Może w krainie Morfeusza, ogarnie mnie wewnętrzny spokój? Może.

*

Obudziłam się nadzwyczaj wcześnie. Wszędzie było jeszcze ciemno. No w końcu zima za pasem. Po chwili zorientowałam się, że nie jestem sama w pokoju. Harry ciągle tu był i czuwał. No w tym momencie, może i nie. Ale był tu cały czas. Spał. Nie chciałam go budzić, bo pewnie w takiej pozycji, czyli ciągle mnie przytulając nie śpi się najlepiej. Najdelikatniej jak tylko potrafiłam wyślizgnęłam się z uścisku chłopaka. Ten w tym momencie dłońmi zaczął mnie szukać. Gdy ja jego drodze znalazła się poduszka, rozluźnił nieco mięśnie i przytulił się do niej. Śmiesznie to wyglądało. Ale musiałam być w sumie cicho, aby go nie zbudzić. Weszłam do kuchni i na zegarku który stał na blacie zobaczyłam godzinę, którą wskazywał.Tak jak myślałam, było jeszcze wcześnie 6.15. Jednakże dziwnie dobrze mi się spało. Podeszłam do lodówki i postanowiłam zrobić jakieś śniadanie. Kanapki. Typowe, ale na nie miałam teraz ochotę. Zrobiłam również sobie herbatę, gdy jadłam moje śniadanie, usłyszałam jak chłopak się budzi. Słychać było jego pomruki niezadowolenia. Po chwili zaspanymi oczami pojawił się w kuchni. Na mój widok od razu się uśmiechnął.
-Nie było cię - powiedział z wyrzutem. Ale bardziej to brzmiało jakby małe dziecko okazywało swoje niezadowolenie. Jednakże muszę przyznać, że głos po przebudzeniu ma cudowny.
-Głodna byłam, a nie chciałam cię budzić - uśmiechnęłam się delikatnie - chcesz kanapkę?
-Poproszę - przysunęłam, bliżej do niego talerz z kanapkami. Sama postanowiłam zrobić mu gorący napój.
-Chcesz kawę czy herbatę? - odwróciłam głowę. Chłopak obserwował mnie. Dziwnie się czułam, ale trudno.
-Kawę - przygotowałam ją i postawiłam ją przy nim - jakie masz plany na dzisiejszy dzień? - spytał zaciekawiony.
-Praca i w sumie tyle. Nic specjalnego.
-W takim razie przyjdę dzisiaj do ciebie. Chyba, że masz coś przeciwko.
-Nie - powiedziałam szczerze.
-Za trzy dni gwiazdka. Pamiętasz o tym, że cię zaprosiłem.
-Tak, ale nadal czuję się z tym nieswojo.
-Nie masz powodu - uśmiechnął się chytrze, po chwili usłyszałam jego donośny śmiech.
-Z czego się tak śmiejesz?
-No wiesz, jako moja dziewczyna, powinnaś być ze mną na wigilii.
-Wcale nie! Nie mam takiego obowiązku - fuknęłam pod nosem. Czyli on nie ma nic przeciwko temu, że nazwałam go swoim chłopakiem? Na to wygląda.
-Ale, jeżeli dana osoba ma być w ten dzień sama, to chyba lepiej, aby była z kimś?
-Oj już cicho bądź! - tak wiem przedrzeźniałam się z nim. On gdy zauważył swoje zwycięstwo uśmiechnął się szeroko. Śniadanie, przebiegło spokojnie. No jednak były momenty, gdzie można było się uśmiać.

*
trzy dni później

-Harry, skarbie mógłbyś jeszcze skoczyć do sklepu po cytrynę? - tak siedziałam już w domu Styles'ów. Na początku czułam się nieco dziwnie. Ale Anne i Gemma okazały się bardzo miłymi i otwartymi osobami. Moje kontakty z Harrym również się poprawiły. I można już oficjalnie powiedzieć, że jesteśmy parą. Tak szybko to się potoczyło, ale po co czekać jak oboje darzymy się tym samym uczuciem? Mama Harrego właśnie wysłała go po cytrynę, jak mniemam. Siedziałam teraz sama w salonie. Był przestronny i pałało od niego ta rodzinność. Chciałam coś pomóc w przygotowaniach, ale gospodyni mi nie pozwoliła. Po chwili przyszła do mnie Gemma, rozmawiałyśmy o wszystkim i o niczym. W sumie muszę powiedzieć, że bardzo dobrze mi się z nią rozmawiało. Szybko znalazłyśmy wspólny język. Po chwili zapytała się ni stąd ni zowąd.
-Kochasz go?
-Tak. Mimo iż krótko się znamy na prawdę go pokochałam. Za to jaki jest.
-Widzę, właśnie. On za tobą szaleje, chociaż jak słusznie zauważyłaś znacie się dopiero od jakiegoś czasu. Dbaj proszę o niego. Mimo iż ma silną osobowość i tak dalej, to w sprawach sercowych jest nadzwyczaj delikatny.
-Wiem o tym. I nie zawiodę cię, ani nie opuszczę go. Chociaż wiem, że możesz sobie teraz myśleć, że to tylko puste słowa.
-Ufam ci - uśmiechnęła się. Od razu widać, że to rodzeństwo. Oboje mają takie cudowne uśmiechy. Spojrzałam na zegarek naścienny. Nie było Harrego od jakiegoś czasu. To było dziwne, bo sklep warzywny jest podobno za rogiem. Moje nagłe rozmyślenia przerwała Gemma.
-Spokojnie, może nie ma go tak długo, bo stoi w kolejce.
-Jednak wolałabym to sprawdzić - powiedziałam niepewnie.
-[t.i.] serio nie ma czego się obawiać.
-Gdzie jest ten sklep? - nie słuchałam w ogóle siostry mojego chłopaka. Czułam, że jest coś nie tak.
-Jak wychodzisz z kamienicy, skręcasz w prawo i sto metrów dalej jest sklep po prawej stronie. Pójść z tobą?
-Nie, dziękuję. Poradzę sobie - Złapałam jeszcze moją czapkę i szybko wyszłam z domu. Podążałam dokładnie wskazówkami jakie podała mi Gemma. Zobaczyłam go jak leży podparty o mur. Podbiegłam szybko do niego. Zauważyłam, że jest nieprzytomny. Ma rozciętą wargę z której sączyła się krew. Miał także kilka siniaków. Zaczęłam go ocucać. Po chwili otworzył oczy i uśmiechnął się delikatnie.
-[t.i.] - szepnął.
-Harry, kto ci to zrobił?! - powiedziałam roztrzęsiona.
-David - przeraziłam się nie byłam pewna do czego był jeszcze zdolny.
-Chodź pomogę ci iść. Zamarzniesz tutaj jeszcze - pomogłam chłopakowi wstać, ledwo co dał radę dojść do budynku w którym mieszkał. Gdy przeszliśmy przez próg, zobaczyła nas jego siostra. Była w szoku, ale szybko pomogła mi zaprowadzić go do salonu na kanapę. Byłam cała roztrzęsiona, bałam się o niego. Harrym zajęła się jego mama. Pytali się co się stało. Ja jednak nie byłam wstanie aby im w tym momencie wszystko tłumaczyć, więc powiedziałam im tylko, że ktoś pobił chłopaka. W wigili wyszły nici. Harry spał, ja ciągle przy nim siedziałam. Bałam się o niego jak jasna cholera, ale Anne zapewniała mnie, że nic mu nie będzie. Gemma z mamą poszły spać. Sama je odprawiłam i zapewniłam, że zajmę się chłopakiem. Siedziałam tak przy łóżku chyba całą noc. Chociaż nie wiem, ten czas tak szybko minął. Nad rankiem Harry się przebudził. Otworzył delikatnie oczy i zobaczył mnie. Zmarszczył nieco czoło.
-Czemu nie śpisz? - powiedział z zarzutem, ale zarazem troską w głosie.
-Bałam się ciebie samego zostawić - powiedziałam cicho.
-Ale nic mi nie jest. To tylko parę siniaków.
-Nie mów tak, on mógł ci coś gorszego zrobić. Mogłaby ci się stać większa krzywda przeze mnie! - złapał mnie za dłoń.
-Kocham cię i nie pozwolę aby tobie działa się jakaś krzywda. Wszystko przyjmę na siebie, jeśli będzie trzeba!
-Za bardzo się dla mnie poświęcasz, serio nie jestem tego warta.
-Nie mów tak, bo w tym momencie łamiesz mi serce. Jesteś warta wszystkich skarbów tego świata - uśmiechnęłam się. Chłopak delikatnie się podniósł do pozycji siedzącej i przytulił mnie mocno.
-Też cię kocham - usłyszałam jak delikatnie syczy z bólu - coś ci zrobiłam?! - powiedziałam lekko przerażona.
-Nie skarbie, tylko nie zgniataj moich żeber, bo są trochę potłuczone - uśmiechnął się.
-Przepraszam.
-Powracając do tematu, kocham cię bardziej - uśmiechnęłam się i wtuliłam w jego tors.
-Nieprawda - szepnęłam i szeroko się uśmiechnęłam.

xx Werka

3 komentarze: