sobota, 29 listopada 2014

#111 Louis (przedświąteczny)

Znów taki krótki i trochę mało świąteczny,  ale mam nadzieję że choć trochę się spodoba. Następny będzie o wieeeele dłuższy i leeepszy. Obiecuje.  Zapraszam was też na mojego nowego bloga. Może wam się spodoba :) Czekam na opinie.



Szła ciemnymi uliczkami. Była sama.  I w życiu i teraz.  Nie miała nikogo, ani nic.  Zimny wiatr dmuchał jej w twarz.  Była ubrana w podziurawione spodnie i cienki sweterek.  Kaszla cały czas. Nawet chyba miała gorączkę.  Podróżowała....do nikąd.  Nie miała celu. Nie miała marzeń.  Miała tylko nadzieje.  Że kiedyś poczuje jeszcze ciepłe powietrze.  Ciepło kominka. Że będzie miała dom. Szła dalej. Auto które jechało z nad przeciwka ochlapało ją błotem. Nie przejęła się.  Szła dalej. Była "niewidzialna". Od zawsze nie lubiana i wyśmiewana. Wreszcie upadła. Nie miała sił.  Od trzech dni nic nie jadła.  Nie licząc zgniłych kanapek ze śmietnika.  Położyła się i zasnęła. 


- [T.I]? Kolacja gotowa.
Usłyszała ciepły głos swojej kochanej mamy. Zbiegła na dół po schodach i usiadła naprzeciw swojego starszego brata.  Mama podała na stół zupę grzybową. Przed posiłkiem podzielili się opłatkiem.  Zaczęli jeść.  Wszystko tak pięknie pachniało. Mogła jeść ją do końca życia.
- Możemy już otworzyć prezenty?
Spytał Mike.
- Okej.
Powiedziała mama [T.I ]. Oboje pobiegli pod choinkę, którą sami wcześniej ubierali. Później wszystko się zmieniło. Dym, ogień,  krzyk.


Obudził ją hałas samochodów.  Tak właśnie wyglądały jej świętą rok temu. A teraz? Teraz leżała na ulicy nie mając nikogo.
- Jezu! Nic ci nie jest?
Usłyszała za sobą głos chłopaka.
- Nie. Spoko.
Odwróciła się.  Przed nią stał bardzo przystojny brunet.  Jego oczy były jak bezchmurne niebo. Miał przerażoną minę.  Wyciągnął w jej stronę rękę i pomógł jej wstać. Zauważył że się trzęsie.  Zdjął swoją kurtkę i odkrył nią kruchą blondynkę.
- Chodź.  W samochodzie będzie ci cieplej. 
Mimo że go nie znała.  Ufała mu. Czuła się przy nim bezpieczna.  Był jej tarczą. 
Szybko się ze sobą zaprzyjaźnili. Dał jej ciepło i dom, które tak bardzo pragnęła.  Ludzie mówią że cuda zdarzają się w Wigilię.  I to była prawda.  Znalazł ją i zakochał się w niej. Dzień 24 grudnia był dla nich wyjątkowy.  Był ich dniem.
Urodziny [T.I] - 24.12.1992
Urodziny Louisa - 24.12.1991
Ślub - 24.12.2017
Śmierć - 24.12.2079
-Mamo a czy babcia i dziadek byli ze sobą szczęśliwi.
- Jasne skarbie.  Prawdziwe szczęście,  odnajdziesz w nieszczęściu. 
                                                xxx Nika

4 komentarze: