-Mam na imię [T.I]. Miło mi was poznać - delikatnie uśmiechnęłam się do uczniów, siedzących w pojedynczych ławkach.
-Jak wcześniej wspomniałam [T.I] jest naszą nową uczennicą. Przyjmijcie ją miło i ciepło. Teraz proszę temat lekcji "Budowa i replikacja DNA" - powiedziała pani Daugly ze wzrokiem spuszczonym w dziennik klasy, przy okazji notując zapewne temat.
W tym samym czasie usiadłam przy czwartym stoliku, stojącym tuż przy otwartym oknie. Lekcja biologii z wychowawczynią minęła w mgnieniu oka. Może dlatego, że w ogóle nie słuchałam co nauczycielka ma do powiedzenia ? Dzwonek oznajmił koniec 45-minutowej odsiadki w ławce. Spakowałam swoja książkę, zeszyt oraz piórnik po czym wstałam i zderzyłam się z wiele wyższym chłopakiem mającym delikatne piegi na policzkach.
-Przepraszam. Nie zauważyłam - odwróciłam wzrok od nastolatka, wpatrując się w delikatnie zakurzone buty.
-Nic się nie stało. Jestem Mike - powiedział
-[T.I] - wyciągnęłam dłoń w jego stronę.
-Pokazałbyś mi, gdzie mamy kolejną lekcję ? - Pytałam z nutką nadziei.
-Jasne, to chyba normalne, no nie ? - Uśmiechnął się i przepuścił mnie w drzwiach klasy.
Podążałam koło Mike'a wsłuchując się co mówi.
-Tu jest klasa chemiczna, to informatyczna, tutaj lepiej nie zaglądać to kantorek wiedźm - Oznajmił
-Wiedźm ? - Dopytywałam.
-Tak mówimy o niektórych sprzątaczkach. Wyglądają na prawdę jak czarownice. Z reszta sama niedługo się przekonasz - Uśmiechnął się i nadal opowiadał o szkole.
Na chwile wyłączyłam się i po prostu nie słyszałam nic wkoło mnie. Ani Mike, ani gwaru panującego na korytarzu, na który właśnie dotarłam z moim nowo poznanym kolegą. Chciałam stanąć koło nastolatka, ale przerwało mi to gwałtowne uderzenie i styczność z szarą, zimną podłogą.
-Auu - Syknęłam z bólu i odruchowo złapałam się za krwawiącą skroń.
-Matko, ale ze mnie idiota. Przepraszam zabiorę Cię zaraz do lekarza. Choć pomogę Ci wstać - Chłopak o zniewalającym głosie mającym w sobie delikatną chrypkę podał mi rękę i postawił w pozycji stojącej.
-Nie trzeba. To nic takiego - Oznajmiłam delikatnie cofając się o dwa kroki i łapiąc o ścianę z powodu zawrotu w głowie.
-Właśnie widzę. Jedziemy do szpitala - Złapał pod rękę i zaczął prowadzić w stronę wyjścia na parking za budynkiem.
-Mike, powiesz pani Daugly co się stało ? - Popatrzyłam na ucznia tej samej klasy co ja.
-Jasne, na pewno zrozumie, dlaczego musiałaś opuścić resztę lekcji - Puścił oczko i tyle widziałam kolegę.
Z nieznajomym mi chłopakiem kierowałam się w stronę jego samochodu. O ile dobrze znam się na markach aut to Range Rover. Otworzył mi drzwi od strony pasażera. Zaczekał aż znajdę się bezpiecznie w środku i sam chwilę później siedział koło mnie. W skupieniu i milczeniu patrzył na drogę i prowadził. Przez pierwsze 10 minut żadne z nas nie odezwało się słowem. Nie powiem, ale rozcięte miejsce na głowie strasznie szczypało i krwawiło. Dociskałam do rany chusteczkę, lecz po chwili nasączyła się krwią. Chłopak zatrzymał auto z powodu czerwonego światła. Spojrzał na mnie i widząc krew wydostającą się na wierzch otworzył schowek, między moimi nogami.Wyciągnął z niego paczkę jednorazowych prostokącików i podał jednego z nich mi.
-Jeszcze raz bardzo przepraszam - ze smutną miną patrzył mi w oczy.
-Nic się nie stało. Jestem [T,I] - uśmiechnęłam się i czekałam na jakąkolwiek odpowiedź.
-Harry. Harry Styles - Miło mi Cię poznać.
-Nie kojarzę Cię ze szkoły - na jego twarzy widniał grymas.
-Dlatego, że jestem nowa. Spędziłam godzinę w szkolę, a potem Ty na mnie wpadłeś - Nie wiem dlaczego, ale co chwilę banan wkradał się na mą twarz.
-Hej, nie wypominaj mi te.. - Przerwał mu samochód stojący za nami. No tak światła, mamy zielone, a stoimy w miejscu. Kierowca musiał się wkurzyć.
-Nie wypominam. Po prostu powiedziałam Ci, co się zdarzyło - wytknęłam język i resztę drogi przebyliśmy w ciszy.
[...]
-To nic groźnego. Zaraz zaszyjemy pani głowę. Pielęgniarka po panią przyjdzie - Lekarz przyjmujący mnie na odział zniknął za zielonymi drzwiami, pomieszczenia, w którym przebywałam razem z Harrym.
-Zeszyjemy - Powiedziałam to na prawdę przeraźliwie co zaniepokoiło loczka.
-Co tak zbladłaś, jakbyś ujrzała ducha ? - Zapytał śmiejąc się z mojej miny.
-Bo .. ja.. no bo to... - Wyduś to z siebie
-Ja panicznie boję się igieł - Spuściłam głowę.
Kilka łez przerodziło się w strumyk lejącej się z urwiska wody. Nie wiem dlaczego,ale od dziecka jednym z moich lęków są właśnie igły. Bałam się zawsze zastrzyków i tego podobnych zabiegów. Zawsze chciałam mieć tatuaż, ale zrezygnuję bo maszynka posiadająca kilka igieł przeraża mnie. A teraz ? Mam mieć zszytą głowę ? Ja stąd uciekam.
-Oj. Spokojnie. Będę trzymał Cię za rękę jeśli chcesz - Nastolatek spojrzał mi w oczy i przyglądał się.
-Jeżeli to konieczne - Odparłam patrząc w zieleń oczu Stylesa.
Do sali weszła pielęgniarka i lekarz, który wcześniej ze mną rozmawiał.
-Pani Helen, proszę podać znieczulenie miejscowe - lekarz zakładał rękawiczki jednorazowego użytku.
Pielęgniarka wykonała polecenie i z wielką igłą zbliżała się do mojej głowy. Złapałam Harrego za rękę i mocno ściskałam, mając nadzieję, że to mi pomoże pokonać lęk. Chłopak uśmiechał się co chwila. No normalne zaraz pęknie ze śmiechu - pomyślałam, a kobieta mająca strzykawkę w dłoni kładła ją na tackę przypominającą ziarenka fasoli, lub nerkę.
-Że co ? Że to już ? Po znieczuleniu - Pytałam nie dowierzając.
-A pani myślała że będzie trwać to kilka godzin ? - Chirurg odpowiedział pytaniem na pytanie.
Facet w białym kitlu przełożył nić przez igłę, która dużo przypominała igłę krawiecką i zabrał się do roboty. Nie czułam żadnego bólu. Ani igły, ani nitki, która zaraz w całości znajdzie się na ranie, ani dłoni lekarza opartej o moje czoło. Pielęgniarka podała mężczyźnie koło 50-tki plaster z bandażem.
-Gotowe- Lekarz uśmiechnął się. -Proszę poczekać za wypisem na korytarzu i jest pani wolna- zniknął ponownie za drzwiami.
-I co było tak strasznie ? - Dopytywał nastolatek
-Nie. Bo siedziałeś koło mnie. Inaczej nigdy bym się na to nie zgodziła- oznajmiłam i powędrowałam na korytarz.
Czekałam za jakimś śmiesznym papierkiem prawie godzinę. No tak. Przecież lepiej siedzieć i pić sobie z koleżankami kawkę niż zajmować się robotą. Dobrze, że Harry ze mną był. Ta godzina w miarę szybko zleciała. Odbierając wypis podziękowałam dość gburowatej pani i czym prędzej opuściłam mury szpitala, kierując się do samochodu.
-Teraz podaj adres, to odwiozę Cię do domu - Styles wkładał kluczyki do stacyjki
-Abbey Road Street - wyjrzałam przez okno rozmyślając
-Żartujesz. Prawda ? - Pytał loczek
-Nie dlaczego niby bym miała ? - Również dopytywałam
-Dobra poczekaj. Nie krzyczysz, nie piszczysz, no ok. Ale jesteś jakąś fanką wiedzącą gdzie mieszkamy czy jak ? - Ton chłopaka znacznie się pogłębił. Oczy wydawały być się zdenerwowane.
-Harry o co Ci chodzi ? Jaka fanka ? Jacy chłopacy ? Wprowadziłam się tam niedawno. Mieszkam pod 16 i nie mam pojęcia o czym mówisz - Tym razem głos podniosłam ja.
-Jestem Harry Styles - z dumą i wypiętą piersią powiedział
-A ja [T.I] [T.N] i co z tego ? - dopytywałam nie mając pojęcia o co temu kretynowi chodzi.
-A słyszała może kiedyś dziewczynka o One Direction ? Najpopularniejszy zespół tej ery ? - Przechwalał się jak jakaś gwiazda.
-Słyszałam. Pochodzą z Anglii. Nie wiem więcej na ich temat, jedynie to, że wystąpili w x-factor - Mówiłam, ale ze złością.
-Do zespołu należy Liam Payne, Niall Horan, Zayn Malik, Louis Tomlinson i Harry Styles. - opowiadał na jednym tchu
-Haha, jeden nazywa się tak jak Ty, dziwny zbieg okoliczności - Śmiałam się, bo faktycznie był to zbieg okoliczności, bynajmniej tak myślałam.
-To nie zbieg okoliczności. Ja jestem jednym z członków zespołu - zgasił mój uśmiech, który zamienił się w... ? Wielkie zdziwienie.
-Żartujesz prawda ? - Na prawdę nie dowierzałam.
-Nie- Wycedził, jakby wielka gula zbierała mu się w gardle.
Ponownie nastała cisza. Nie odzywałam się do czasu podjechania na wjazd domu, znajdującego się kilkanaście metrów od mojego. Wysiadłam ze samochodu zamknęłam drzwi auta i zwróciłam się w stronę gwiazdy.
-Dziękuję za podwiezienie do szpitala i domu. Nie będę już przeszkadzać. Cześć - Odwróciłam się napięcie i podążyłam w stronę willi rodziców. Po przejściu kilku metrów poczułam dłoń na ramieniu. Oczywiste było, że to Harry. Odwróciłam się i ujrzałam uspokojonego chłopaka, bez emocji na twarzy.
- Przepraszam, że zacząłem na Ciebie krzyczeć. Ale zrozum. Czasami mam ochotę odpocząć od tego wszystkiego. Sławy, fanek, błysku fleszy i artykułów w gazecie, które czasami są wyssane z palca.
Przy Tobie poczułem się tak jakoś inaczej. Właśnie dlatego, że jako jedyna w ostatnim czasie poznałaś MNIE, a nie Harrego Stylesa, chłopaka z 1D. Dałaś mi poczucie swobody, wtedy gdy rozmawialiśmy, czekając za wypisem. Opowiadałem o sobie. O tym co obecnie czuję i co czuję serce. Nie menadżer czy wytwórnia płytowa. Jesteś bardzo inteligentną, ładną i wygadaną dziewczyną. Ja nie wiem dlaczego, ale chciałbym Cię bliżej poznać, wysłuchać Cię, tak jak Ty słuchałaś mnie - Ujął mą dłoń i czekał na jakąkolwiek reakcję z mojej strony.
Na moim policzku pojawiło się kilka mokrych, słonych plam. Nie słyszałam nigdy wcześniej z ust chłopaka czegoś tak pięknego.
-Harry to było słodkie. Ja z chęcią poznałabym Cię bliżej. Uważam, że jesteś bardzo ciekawą postacią, na jaką trafiłam na swojej drodze - Popatrzyłam mu w oczy.
Wtedy właśnie poczułam te zwane na światową skale "motyle w brzuchu" Pierwszy raz w życiu. To takie ekscytujące. W mojej głowie zbierało się tysiąc myśli. Rozum mówił jedno, Serce drugie. Stanęłam na palcach, rękę położyłam na piersi Harrego delikatnie ciągnąc za koszulę. Pocałowałam go. Zrobiłam pierwszy krok. Czułam jak Harry uśmiecha się i sekundę później unosi mnie.Oplotłam nogami jego pas. Trwaliśmy tak do momentu pojawienia się kropelek deszczu na naszym ciele. Oderwaliśmy usta i popatrzeliśmy na zachmurzone niebo. No tak Angielska pogoda. Westchnęliśmy równocześnie i spojrzeliśmy w oczy.
- Zawsze chciałem pocałować dziewczynę w deszczu - zacisnął silne dłonie na moich udach, jakby bał się tego, że ucieknę i mnie więcej nie zobaczy.
- To na co czekasz ? Całuj - pochyliłam się nad jego miękkimi wargami.
Pocałunek trwał chwilę z perspektywy osób patrzących się z okien domów. Dla nas trwał jednak wiecznie. Uśmiechnęliśmy się do siebie nawzajem i udaliśmy do mnie. Od razu przedstawiłam rodzicom piosenkarza, jako swojego chłopaka. Byli szczęśliwi, ale też zdziwieni, że pierwszego dnia po przeprowadzce z Southampton do Londynu znalazłam sobie chłopaka. Każdego dnia poznawaliśmy się, śmialiśmy, oglądaliśmy filmy, wkrótce poznałam chłopaków. Wszyscy byli dla mnie bardzo mili. Traktowali mnie jak młodszą siostrę. Chociaż w Lousie wyczuwałam coś innego. Przy wszystkich zachowywał się normalnie. Nosił mnie czasem na barana, lał wodą, rzucał we mnie żelkami Niallera, ale kiedy przychodziło do tego, że zostawaliśmy sami, np kiedy reszta szła do sklepu to flirtował ze mną. Puszczał oczka, całował w czoło, mówił, że jestem piękna. Ale no cóż może to tylko moje odczucie ? Może wcale tak nie było ?
...
-Kochanie.. Byłeś dla mnie tak ważną osoba w życiu. Przy nikim innym cie czułam się tak jak z Tobą.. Zawsze powtarzałeś, że mam nosić szalik i czapkę zimą. Że nie wolno mi samej chodzić nocą, że jak dostane okres to zawsze znajdziesz się koło mnie z pudełkiem lodów i będziemy siedzieć na kanapie oglądając Titanic'a, którego nigdy nie miałam okazji jeszcze oglądać, że choćby nie wiem co zawsze przy mnie będziesz. I co ? I nie dotrzymałeś obietnicy. Dlaczego je składałeś, jeżeli nie dotrzymałeś obietnicy !! ? - Moje łzy leciały potokiem.
Siedziałam zmarznięta nad Twoim nagrobkiem kołysząc się do przodu i tyłu, czekając na jakąkolwiek odpowiedź z Twojej strony. Nic. Tylko cisza panująca na cmentarzu i żywej duszy poza moją, która prawie wyzionęła ducha. Nie ma się co dziwić jest początek grudnia. Zimno i mroźno.
-Kochałeś mnie kiedyś ? - zapytałam patrząc na nasze wspólne zdjęcie z wakacji nad ciepłym morzem.
Zawiał wiatr, a mała blizna na skroni zapiekła. Zrozumiałam, że dałeś mi odpowiedź na moje pytanie.
Zostawiłeś dla mnie list, w którym pisałeś, że chcesz abym pokochała kogoś jeszcze w swym życiu.. kiedy Ty odejdziesz... Kotku przepraszam, nie spełnię Twej prośby, jak Ty nie spełniłeś mojej o zostanie ze mną na zawsze. Wiesz dlaczego nie ? Bo nie potrafię kochać nikogo, jak pokochałam Ciebie. Chcesz abym żyła szczęśliwie, bym znalazła chłopaka, została w przyszłości jego żoną i urodziła mu dziecko. Harry nie dam rady. To Ty byłeś i jesteś moją miłością.
-Zaraz się znów spotkamy kochanie - powiedziałam szeptem łkając.
Z kieszeni wyciągnęłam żyletkę i przystawiłam do nadgarstka.
-[T.I] Harry nie chciałby byś to zrobiła - znajomy głos odezwał się za moimi plecami.
-Ja go kocham. Nie potrafię inaczej - Płakałam, dusząc się łzami,
-Jeżeli go na prawdę kochasz, zostaw to - Louis stanął nade mną. Podniósł, a z ręki wyrwał i wyrzucił metalowy przedmiot, lśniący teraz w odbiciu latarni na chodniku. -Chodź ze mną. Chodź do domu. Jest zimno, a Ty jesteś zmęczona i wyziębiona. - Przytulił mnie, dając odrobinę ciepła do serca.
-Harry.. Widzisz nas prawda ? - zapytałam
-Oczywiście, że widzi - Louis przytaknął na co malutkie krople deszczu uraczyły nas swą obecnością.
-Kochanie... Zrobię to dla Ciebie. Spełnię Twoją prośbę - powiedziałam i wtuliłam się w tors Louisa
6 LAT PÓŹNIEJ !
-Harry, szybko ! Spóźnisz się do szkoły - krzyczałam do chłopca zbiegającego po schodach
-Już idę mamo ! - Chłopiec odkrzyknął i nim się zorientowałam ubierał buty i wychodził do szkoły.
-Uważaj na pasach słonko - cmoknęłam 7-latka w czoło i wypuściłam po codzienny zastrzyk wiedzy.
-[T.I] jak się dzisiaj czuję moja piękna żona ? - Zapytał mnie mężczyzna ubrany w koszulkę-paski i
granatowe szelki.
-Dobrze skarbie. Wiesz, zastanawiam się czy nas kochasz ? - Spojrzałam Louisowi w oczy i czekałam na odpowiedź.
-Skarbie, oczywiście, że tak. Jesteście z małym dla mnie najważniejsi - Odpowiedział.
-Nawet jeżeli Harry nie jest Twoim synem, tylko no wiesz.. Stylesa ? - Ponownie padło pytanie.
-[T.I] Tak nawet jeżeli to Harry jest jego ojcem. Dowiedziałaś się po jego śmierci, że jesteś w ciąży. Nic nie mogłaś na to poradzić. Wiem też jedno, że Harry bardzo by się ucieszył, jakby dowiedział się, że ma zostać ojcem - Tym razem padła odpowiedź.
-Masz rację, ale on zawsze chciał mieć córeczkę, a tu proszę ! Spłodził syna. - Zachichotałam i spojrzałam przez okno.
-Tak Darcy - Cały Styles.
-Tak.. o ciąży z Harrym dowiedziałam się po jego śmierci. Louis pomagał mi i wspierał. Przyzwyczaiłam się do niego i oswoiłam z nim. Aż po pewnym czasie pokochałam. Jestem szczęśliwa. Ale codziennie kochanie przychodzę tu i z Tobą rozmawiam. Zrobiłam to dla Ciebie. Pokochałam innego. Lecz miłość do niego nie będzie tym samym co miłość do mojego pierwszego chłopaka - Harrego Edwarda Stylesa. - Położyłam czerwoną różne na nagrzanym od słońca nagrobku i odeszłam. Poszłam, gdzieś tam w świat, czekając na ponowne spotkanie z Tobą.
-Jak wcześniej wspomniałam [T.I] jest naszą nową uczennicą. Przyjmijcie ją miło i ciepło. Teraz proszę temat lekcji "Budowa i replikacja DNA" - powiedziała pani Daugly ze wzrokiem spuszczonym w dziennik klasy, przy okazji notując zapewne temat.
W tym samym czasie usiadłam przy czwartym stoliku, stojącym tuż przy otwartym oknie. Lekcja biologii z wychowawczynią minęła w mgnieniu oka. Może dlatego, że w ogóle nie słuchałam co nauczycielka ma do powiedzenia ? Dzwonek oznajmił koniec 45-minutowej odsiadki w ławce. Spakowałam swoja książkę, zeszyt oraz piórnik po czym wstałam i zderzyłam się z wiele wyższym chłopakiem mającym delikatne piegi na policzkach.
-Przepraszam. Nie zauważyłam - odwróciłam wzrok od nastolatka, wpatrując się w delikatnie zakurzone buty.
-Nic się nie stało. Jestem Mike - powiedział
-[T.I] - wyciągnęłam dłoń w jego stronę.
-Pokazałbyś mi, gdzie mamy kolejną lekcję ? - Pytałam z nutką nadziei.
-Jasne, to chyba normalne, no nie ? - Uśmiechnął się i przepuścił mnie w drzwiach klasy.
Podążałam koło Mike'a wsłuchując się co mówi.
-Tu jest klasa chemiczna, to informatyczna, tutaj lepiej nie zaglądać to kantorek wiedźm - Oznajmił
-Wiedźm ? - Dopytywałam.
-Tak mówimy o niektórych sprzątaczkach. Wyglądają na prawdę jak czarownice. Z reszta sama niedługo się przekonasz - Uśmiechnął się i nadal opowiadał o szkole.
Na chwile wyłączyłam się i po prostu nie słyszałam nic wkoło mnie. Ani Mike, ani gwaru panującego na korytarzu, na który właśnie dotarłam z moim nowo poznanym kolegą. Chciałam stanąć koło nastolatka, ale przerwało mi to gwałtowne uderzenie i styczność z szarą, zimną podłogą.
-Auu - Syknęłam z bólu i odruchowo złapałam się za krwawiącą skroń.
-Matko, ale ze mnie idiota. Przepraszam zabiorę Cię zaraz do lekarza. Choć pomogę Ci wstać - Chłopak o zniewalającym głosie mającym w sobie delikatną chrypkę podał mi rękę i postawił w pozycji stojącej.
-Nie trzeba. To nic takiego - Oznajmiłam delikatnie cofając się o dwa kroki i łapiąc o ścianę z powodu zawrotu w głowie.
-Właśnie widzę. Jedziemy do szpitala - Złapał pod rękę i zaczął prowadzić w stronę wyjścia na parking za budynkiem.
-Mike, powiesz pani Daugly co się stało ? - Popatrzyłam na ucznia tej samej klasy co ja.
-Jasne, na pewno zrozumie, dlaczego musiałaś opuścić resztę lekcji - Puścił oczko i tyle widziałam kolegę.
Z nieznajomym mi chłopakiem kierowałam się w stronę jego samochodu. O ile dobrze znam się na markach aut to Range Rover. Otworzył mi drzwi od strony pasażera. Zaczekał aż znajdę się bezpiecznie w środku i sam chwilę później siedział koło mnie. W skupieniu i milczeniu patrzył na drogę i prowadził. Przez pierwsze 10 minut żadne z nas nie odezwało się słowem. Nie powiem, ale rozcięte miejsce na głowie strasznie szczypało i krwawiło. Dociskałam do rany chusteczkę, lecz po chwili nasączyła się krwią. Chłopak zatrzymał auto z powodu czerwonego światła. Spojrzał na mnie i widząc krew wydostającą się na wierzch otworzył schowek, między moimi nogami.Wyciągnął z niego paczkę jednorazowych prostokącików i podał jednego z nich mi.
-Jeszcze raz bardzo przepraszam - ze smutną miną patrzył mi w oczy.
-Nic się nie stało. Jestem [T,I] - uśmiechnęłam się i czekałam na jakąkolwiek odpowiedź.
-Harry. Harry Styles - Miło mi Cię poznać.
-Nie kojarzę Cię ze szkoły - na jego twarzy widniał grymas.
-Dlatego, że jestem nowa. Spędziłam godzinę w szkolę, a potem Ty na mnie wpadłeś - Nie wiem dlaczego, ale co chwilę banan wkradał się na mą twarz.
-Hej, nie wypominaj mi te.. - Przerwał mu samochód stojący za nami. No tak światła, mamy zielone, a stoimy w miejscu. Kierowca musiał się wkurzyć.
-Nie wypominam. Po prostu powiedziałam Ci, co się zdarzyło - wytknęłam język i resztę drogi przebyliśmy w ciszy.
[...]
-To nic groźnego. Zaraz zaszyjemy pani głowę. Pielęgniarka po panią przyjdzie - Lekarz przyjmujący mnie na odział zniknął za zielonymi drzwiami, pomieszczenia, w którym przebywałam razem z Harrym.
-Zeszyjemy - Powiedziałam to na prawdę przeraźliwie co zaniepokoiło loczka.
-Co tak zbladłaś, jakbyś ujrzała ducha ? - Zapytał śmiejąc się z mojej miny.
-Bo .. ja.. no bo to... - Wyduś to z siebie
-Ja panicznie boję się igieł - Spuściłam głowę.
Kilka łez przerodziło się w strumyk lejącej się z urwiska wody. Nie wiem dlaczego,ale od dziecka jednym z moich lęków są właśnie igły. Bałam się zawsze zastrzyków i tego podobnych zabiegów. Zawsze chciałam mieć tatuaż, ale zrezygnuję bo maszynka posiadająca kilka igieł przeraża mnie. A teraz ? Mam mieć zszytą głowę ? Ja stąd uciekam.
-Oj. Spokojnie. Będę trzymał Cię za rękę jeśli chcesz - Nastolatek spojrzał mi w oczy i przyglądał się.
-Jeżeli to konieczne - Odparłam patrząc w zieleń oczu Stylesa.
Do sali weszła pielęgniarka i lekarz, który wcześniej ze mną rozmawiał.
-Pani Helen, proszę podać znieczulenie miejscowe - lekarz zakładał rękawiczki jednorazowego użytku.
Pielęgniarka wykonała polecenie i z wielką igłą zbliżała się do mojej głowy. Złapałam Harrego za rękę i mocno ściskałam, mając nadzieję, że to mi pomoże pokonać lęk. Chłopak uśmiechał się co chwila. No normalne zaraz pęknie ze śmiechu - pomyślałam, a kobieta mająca strzykawkę w dłoni kładła ją na tackę przypominającą ziarenka fasoli, lub nerkę.
-Że co ? Że to już ? Po znieczuleniu - Pytałam nie dowierzając.
-A pani myślała że będzie trwać to kilka godzin ? - Chirurg odpowiedział pytaniem na pytanie.
Facet w białym kitlu przełożył nić przez igłę, która dużo przypominała igłę krawiecką i zabrał się do roboty. Nie czułam żadnego bólu. Ani igły, ani nitki, która zaraz w całości znajdzie się na ranie, ani dłoni lekarza opartej o moje czoło. Pielęgniarka podała mężczyźnie koło 50-tki plaster z bandażem.
-Gotowe- Lekarz uśmiechnął się. -Proszę poczekać za wypisem na korytarzu i jest pani wolna- zniknął ponownie za drzwiami.
-I co było tak strasznie ? - Dopytywał nastolatek
-Nie. Bo siedziałeś koło mnie. Inaczej nigdy bym się na to nie zgodziła- oznajmiłam i powędrowałam na korytarz.
Czekałam za jakimś śmiesznym papierkiem prawie godzinę. No tak. Przecież lepiej siedzieć i pić sobie z koleżankami kawkę niż zajmować się robotą. Dobrze, że Harry ze mną był. Ta godzina w miarę szybko zleciała. Odbierając wypis podziękowałam dość gburowatej pani i czym prędzej opuściłam mury szpitala, kierując się do samochodu.
-Teraz podaj adres, to odwiozę Cię do domu - Styles wkładał kluczyki do stacyjki
-Abbey Road Street - wyjrzałam przez okno rozmyślając
-Żartujesz. Prawda ? - Pytał loczek
-Nie dlaczego niby bym miała ? - Również dopytywałam
-Dobra poczekaj. Nie krzyczysz, nie piszczysz, no ok. Ale jesteś jakąś fanką wiedzącą gdzie mieszkamy czy jak ? - Ton chłopaka znacznie się pogłębił. Oczy wydawały być się zdenerwowane.
-Harry o co Ci chodzi ? Jaka fanka ? Jacy chłopacy ? Wprowadziłam się tam niedawno. Mieszkam pod 16 i nie mam pojęcia o czym mówisz - Tym razem głos podniosłam ja.
-Jestem Harry Styles - z dumą i wypiętą piersią powiedział
-A ja [T.I] [T.N] i co z tego ? - dopytywałam nie mając pojęcia o co temu kretynowi chodzi.
-A słyszała może kiedyś dziewczynka o One Direction ? Najpopularniejszy zespół tej ery ? - Przechwalał się jak jakaś gwiazda.
-Słyszałam. Pochodzą z Anglii. Nie wiem więcej na ich temat, jedynie to, że wystąpili w x-factor - Mówiłam, ale ze złością.
-Do zespołu należy Liam Payne, Niall Horan, Zayn Malik, Louis Tomlinson i Harry Styles. - opowiadał na jednym tchu
-Haha, jeden nazywa się tak jak Ty, dziwny zbieg okoliczności - Śmiałam się, bo faktycznie był to zbieg okoliczności, bynajmniej tak myślałam.
-To nie zbieg okoliczności. Ja jestem jednym z członków zespołu - zgasił mój uśmiech, który zamienił się w... ? Wielkie zdziwienie.
-Żartujesz prawda ? - Na prawdę nie dowierzałam.
-Nie- Wycedził, jakby wielka gula zbierała mu się w gardle.
Ponownie nastała cisza. Nie odzywałam się do czasu podjechania na wjazd domu, znajdującego się kilkanaście metrów od mojego. Wysiadłam ze samochodu zamknęłam drzwi auta i zwróciłam się w stronę gwiazdy.
-Dziękuję za podwiezienie do szpitala i domu. Nie będę już przeszkadzać. Cześć - Odwróciłam się napięcie i podążyłam w stronę willi rodziców. Po przejściu kilku metrów poczułam dłoń na ramieniu. Oczywiste było, że to Harry. Odwróciłam się i ujrzałam uspokojonego chłopaka, bez emocji na twarzy.
- Przepraszam, że zacząłem na Ciebie krzyczeć. Ale zrozum. Czasami mam ochotę odpocząć od tego wszystkiego. Sławy, fanek, błysku fleszy i artykułów w gazecie, które czasami są wyssane z palca.
Przy Tobie poczułem się tak jakoś inaczej. Właśnie dlatego, że jako jedyna w ostatnim czasie poznałaś MNIE, a nie Harrego Stylesa, chłopaka z 1D. Dałaś mi poczucie swobody, wtedy gdy rozmawialiśmy, czekając za wypisem. Opowiadałem o sobie. O tym co obecnie czuję i co czuję serce. Nie menadżer czy wytwórnia płytowa. Jesteś bardzo inteligentną, ładną i wygadaną dziewczyną. Ja nie wiem dlaczego, ale chciałbym Cię bliżej poznać, wysłuchać Cię, tak jak Ty słuchałaś mnie - Ujął mą dłoń i czekał na jakąkolwiek reakcję z mojej strony.
Na moim policzku pojawiło się kilka mokrych, słonych plam. Nie słyszałam nigdy wcześniej z ust chłopaka czegoś tak pięknego.
-Harry to było słodkie. Ja z chęcią poznałabym Cię bliżej. Uważam, że jesteś bardzo ciekawą postacią, na jaką trafiłam na swojej drodze - Popatrzyłam mu w oczy.
Wtedy właśnie poczułam te zwane na światową skale "motyle w brzuchu" Pierwszy raz w życiu. To takie ekscytujące. W mojej głowie zbierało się tysiąc myśli. Rozum mówił jedno, Serce drugie. Stanęłam na palcach, rękę położyłam na piersi Harrego delikatnie ciągnąc za koszulę. Pocałowałam go. Zrobiłam pierwszy krok. Czułam jak Harry uśmiecha się i sekundę później unosi mnie.Oplotłam nogami jego pas. Trwaliśmy tak do momentu pojawienia się kropelek deszczu na naszym ciele. Oderwaliśmy usta i popatrzeliśmy na zachmurzone niebo. No tak Angielska pogoda. Westchnęliśmy równocześnie i spojrzeliśmy w oczy.
- Zawsze chciałem pocałować dziewczynę w deszczu - zacisnął silne dłonie na moich udach, jakby bał się tego, że ucieknę i mnie więcej nie zobaczy.
- To na co czekasz ? Całuj - pochyliłam się nad jego miękkimi wargami.
Pocałunek trwał chwilę z perspektywy osób patrzących się z okien domów. Dla nas trwał jednak wiecznie. Uśmiechnęliśmy się do siebie nawzajem i udaliśmy do mnie. Od razu przedstawiłam rodzicom piosenkarza, jako swojego chłopaka. Byli szczęśliwi, ale też zdziwieni, że pierwszego dnia po przeprowadzce z Southampton do Londynu znalazłam sobie chłopaka. Każdego dnia poznawaliśmy się, śmialiśmy, oglądaliśmy filmy, wkrótce poznałam chłopaków. Wszyscy byli dla mnie bardzo mili. Traktowali mnie jak młodszą siostrę. Chociaż w Lousie wyczuwałam coś innego. Przy wszystkich zachowywał się normalnie. Nosił mnie czasem na barana, lał wodą, rzucał we mnie żelkami Niallera, ale kiedy przychodziło do tego, że zostawaliśmy sami, np kiedy reszta szła do sklepu to flirtował ze mną. Puszczał oczka, całował w czoło, mówił, że jestem piękna. Ale no cóż może to tylko moje odczucie ? Może wcale tak nie było ?
...
-Kochanie.. Byłeś dla mnie tak ważną osoba w życiu. Przy nikim innym cie czułam się tak jak z Tobą.. Zawsze powtarzałeś, że mam nosić szalik i czapkę zimą. Że nie wolno mi samej chodzić nocą, że jak dostane okres to zawsze znajdziesz się koło mnie z pudełkiem lodów i będziemy siedzieć na kanapie oglądając Titanic'a, którego nigdy nie miałam okazji jeszcze oglądać, że choćby nie wiem co zawsze przy mnie będziesz. I co ? I nie dotrzymałeś obietnicy. Dlaczego je składałeś, jeżeli nie dotrzymałeś obietnicy !! ? - Moje łzy leciały potokiem.
Siedziałam zmarznięta nad Twoim nagrobkiem kołysząc się do przodu i tyłu, czekając na jakąkolwiek odpowiedź z Twojej strony. Nic. Tylko cisza panująca na cmentarzu i żywej duszy poza moją, która prawie wyzionęła ducha. Nie ma się co dziwić jest początek grudnia. Zimno i mroźno.
-Kochałeś mnie kiedyś ? - zapytałam patrząc na nasze wspólne zdjęcie z wakacji nad ciepłym morzem.
Zawiał wiatr, a mała blizna na skroni zapiekła. Zrozumiałam, że dałeś mi odpowiedź na moje pytanie.
Zostawiłeś dla mnie list, w którym pisałeś, że chcesz abym pokochała kogoś jeszcze w swym życiu.. kiedy Ty odejdziesz... Kotku przepraszam, nie spełnię Twej prośby, jak Ty nie spełniłeś mojej o zostanie ze mną na zawsze. Wiesz dlaczego nie ? Bo nie potrafię kochać nikogo, jak pokochałam Ciebie. Chcesz abym żyła szczęśliwie, bym znalazła chłopaka, została w przyszłości jego żoną i urodziła mu dziecko. Harry nie dam rady. To Ty byłeś i jesteś moją miłością.
-Zaraz się znów spotkamy kochanie - powiedziałam szeptem łkając.
Z kieszeni wyciągnęłam żyletkę i przystawiłam do nadgarstka.
-[T.I] Harry nie chciałby byś to zrobiła - znajomy głos odezwał się za moimi plecami.
-Ja go kocham. Nie potrafię inaczej - Płakałam, dusząc się łzami,
-Jeżeli go na prawdę kochasz, zostaw to - Louis stanął nade mną. Podniósł, a z ręki wyrwał i wyrzucił metalowy przedmiot, lśniący teraz w odbiciu latarni na chodniku. -Chodź ze mną. Chodź do domu. Jest zimno, a Ty jesteś zmęczona i wyziębiona. - Przytulił mnie, dając odrobinę ciepła do serca.
-Harry.. Widzisz nas prawda ? - zapytałam
-Oczywiście, że widzi - Louis przytaknął na co malutkie krople deszczu uraczyły nas swą obecnością.
-Kochanie... Zrobię to dla Ciebie. Spełnię Twoją prośbę - powiedziałam i wtuliłam się w tors Louisa
6 LAT PÓŹNIEJ !
-Harry, szybko ! Spóźnisz się do szkoły - krzyczałam do chłopca zbiegającego po schodach
-Już idę mamo ! - Chłopiec odkrzyknął i nim się zorientowałam ubierał buty i wychodził do szkoły.
-Uważaj na pasach słonko - cmoknęłam 7-latka w czoło i wypuściłam po codzienny zastrzyk wiedzy.
-[T.I] jak się dzisiaj czuję moja piękna żona ? - Zapytał mnie mężczyzna ubrany w koszulkę-paski i
granatowe szelki.
-Dobrze skarbie. Wiesz, zastanawiam się czy nas kochasz ? - Spojrzałam Louisowi w oczy i czekałam na odpowiedź.
-Skarbie, oczywiście, że tak. Jesteście z małym dla mnie najważniejsi - Odpowiedział.
-Nawet jeżeli Harry nie jest Twoim synem, tylko no wiesz.. Stylesa ? - Ponownie padło pytanie.
-[T.I] Tak nawet jeżeli to Harry jest jego ojcem. Dowiedziałaś się po jego śmierci, że jesteś w ciąży. Nic nie mogłaś na to poradzić. Wiem też jedno, że Harry bardzo by się ucieszył, jakby dowiedział się, że ma zostać ojcem - Tym razem padła odpowiedź.
-Masz rację, ale on zawsze chciał mieć córeczkę, a tu proszę ! Spłodził syna. - Zachichotałam i spojrzałam przez okno.
-Tak Darcy - Cały Styles.
-Tak.. o ciąży z Harrym dowiedziałam się po jego śmierci. Louis pomagał mi i wspierał. Przyzwyczaiłam się do niego i oswoiłam z nim. Aż po pewnym czasie pokochałam. Jestem szczęśliwa. Ale codziennie kochanie przychodzę tu i z Tobą rozmawiam. Zrobiłam to dla Ciebie. Pokochałam innego. Lecz miłość do niego nie będzie tym samym co miłość do mojego pierwszego chłopaka - Harrego Edwarda Stylesa. - Położyłam czerwoną różne na nagrzanym od słońca nagrobku i odeszłam. Poszłam, gdzieś tam w świat, czekając na ponowne spotkanie z Tobą.
xxx Zuza :)
Mega ! *.*
OdpowiedzUsuńNajlepsze co czytalam ostatnio !! Oby wiecej takich !! ^^
OdpowiedzUsuńKocham to jest takie jhbahdgdgbksbggdb chciałabym tak
OdpowiedzUsuńKocham to jest takie jhbahdgdgbksbggdb chciałabym tak
OdpowiedzUsuń