Poniedziałek, 7:00. Dźwięk budzika wdarł się do mojego
snu. Odnalazłam dłonią telefon pod poduszką i wyłączyłam alarm.
Podniosłam się na łokciach i spojrzałam przed siebie.
Wstałam i pierwsze co zrobiłam to zeszłam do kuchni na śniadanie. Mama jak zawsze niezawodna. Na stole leżały kanapki dla taty, a naleśniki dla mnie. Zjadłam smakołyk popiłam herbatą i ponownie wróciłam na górę. W łazience wykonałam poranną toaletę. Do swojego pokoju wróciłam z kosmetyczką i lusterkiem z nóżką. Na twarz nałożyłam delikatny, lecz widoczny makijaż. Założyłam na siebie wcześniej przygotowane ubranie. Jeszcze tylko uczesanie włosów, czerwona szminka i jestem gotowa do wyjścia. Włosy rozczesałam i zostawiłam rozpuszczone. 7:36 jestem coraz lepsza pomyślałam patrząc na iphon'a i zbiegłam na korytarz ubrać buty. Drogę do szkoły przebyłam jak zawsze ze swoim przyjacielem. Niestety pierwszej lekcji nie mieliśmy razem z tego względu, że ja miałam francuski, a on niemiecki. Matko jak można uczyć się tego języka ? Zapytałam sama siebie i nie odpowiadając udałam się pod salę nr 116. Szkolny łącznik jak zawsze przepełniony był uczniami. Ledwo przepchnęłam się przez grupę nastolatków. 8:00 rozpoczęcie przez każdego w szkole lekcji.
Przez tę naukę zabieram sobie najlepsze lata życia. Koniec francuskiego. Teraz chemia. Świetnie, po prostu świetnie. Sprawdzian, a ja nic nie rozumiem. Po wejściu do klasy zdaliśmy sobie sprawę, że nauczycielka zachorowała i te 45 minut musimy po prostu przesiedzieć. Siedziałam z Mirandą, ale do naszej ławki przyszedł jeszcze Alex i Ian.
-Już za trzy tygodnie bal ! - Krzyknęła blondynka.
-Ta świetnie - Oburzyłam się .
-Co jej jest ? - Zapytał Ian.
-[T.I] jest zła bo nie ma z kim iść - Wyciągnął język Alex.
-Jak to ? Przecież zapraszało cię z 6 chłopaków - Zdziwiła się Miranda.
-Tak.. Ale z żadnym z nich nie chciałam iść - Odparłam.
-Ej ciekawe, czy Tomlinson z kimś idzie ? - Dopytywał Ian.
-Raczej nie. Słyszałem jak opowiadał wczoraj chłopakom na treningu, że żadnej nie wyrwał - Oznajmił nam Alex.
-No [T.I] nigdy niczego się nie bałaś. Mały zakładzik - Blondynka zacierała ręce.
-Niby na czym miałby on polegać - Zapytałam, bo nie zrozumiałam tego co chodzi im po głowie.
-Zakręć się koło Louisa. Może zabierze Cię na bal - Uniósł brwi szatyn.
-Ian, pogrzało was. Nie lubię go. Ma miano podrywacza i takiego, który bierze laski na jeden raz. Nie zrobię tego ! - Powiedziałam na jednym tchu.
-No to skarbie przegrałaś - Na twarz Alexa wdarł się chytry uśmieszek.
-Nie ma mowy. Na pewno nie przegram - Spojrzałam na wszystkich.
-No to bierz się do roboty - Miranda odparła z tym swoim dziwnym wzrokiem.
-Nie wierzę, że to zrobię. - Dzwonek przerwał nam rozmowę.
Opuściłam przyjaciół i udałam się w stronę toalety. Poprawiłam sobie fryzurę i najnormalniej w świecie wyszłam, gdy usłyszałam pisk dziewczyny.
-Uderzyłabyś mnie drzwiami - Oznajmiła szkolna Barbie.
-To patrz jak łazisz pustaku ! - Krzyknęłam na farbowaną blondynkę i odeszłam.
-Nie wiedziałem, że potrafisz być nie miła - Nad uchem usłyszałam męski głos.
-To już wiesz. - dparłam i spojrzałam na chłopaka, który okazał się być Louisem we własnej osobie.
Kurczę, oni to zaplanowali czy zwykły zbieg okoliczności pytałam sama siebie, ale nie znałam odpowiedzi.
-Uuu na prawdę ostro - Zadziorny uśmieszek nie schodził mu z twarzy.
-Co w tym było takiego niezwykłego, że się tak ekscytujesz ? - Zapytałam, ale nie dostałam odpowiedzi, tylko karteczkę z numerem i cichym szeptem do ucha 'zadzwoń'.
Obejrzałam się za Tomlinsonem, ale przepadł wśród tłumu osób.
Skończyłam lekcję jak zawsze o 13. Założyłam słuchawki, torbę przerzuciłam przez ramię i ruszyłam w drogę powrotną do domu. Niestety sama, bo Alex musiał zostać dłużej w szkole. Szłam spacerkiem, wsłuchując się w tekst piosenki rozbrzmiewającej w moich uszach. Obserwowałam ludzi. Niektórzy się spieszyli, inni chodzili za ręce z ukochaną osobą, dzieciaki goniły się na trawie, a ich mamy krzyczały z ławek by uważały. Z zamyśleń wyrwało mnie delikatne pociągnięcie za torbę. Wystraszyłam się myśląc, że ktoś chce mnie okraść. Ale ta osoba nie robiła nic w tym kierunku. Zdjęłam słuchawki i delikatnie obejrzałam się za siebie. Widok dyszącego nastolatka był na prawdę komiczny. Ręce opierał o kolana i głową opuszczoną w dół próbował uspokoić oddech.
-Wystraszyłeś mnie - Powiedziałam
-Przepraszam, ale nie mogłem Cię dogonić na początku. - Dyszał.
-Udało Ci się jednak - Zaśmiałam się i zaproponowałam spoczęcie na pierwszej lepszej ławce jaka wpadła mi w oko.
-Więc.. co ode mnie chcesz, że zakłócasz mój spokój. - Zapytałam.
-Nie odezwałaś się odkąd dałem Ci swój numer. - Spojrzał na mnie.
-Przepraszam totalnie o tym zapomniałam - Posmutniałam.
-No to może jak już jesteśmy razem to pójdziemy na kawę - Uśmiechnął się i czekał na odpowiedź.
-Niech będzie - Wstałam, a zaraz za mną Lou.
Miło było w jego obecności. Mimo, że ma łatkę podrywacza wcale się tak nie zachowywał. Opowiadał żarty, różne sytuacje z jego życia, na co ja odpowiadałam mu tym samym. Z godziny 13:20 Zrobiła się 19:00.
-Lou bardzo miło mi się z tobą rozmawia. Dobrze się czuję w twojej obecności, ale niestety muszę wracać do domu. Zrobiło się trochę późno, a poza tym jutro mam chemię, a kompletnie nic nie rozumiem - Na twarzy widniał ogromny grymas.
-To tak. Odwiozę Cię do domu. Grzecznie wytłumaczę Ci chemie, a w zamian za to, że będę Twoim nauczycielem zgodzisz się pójść ze mną na bal - Zachichotał.
-Po pierwsze jak odwieziesz skoro biegłeś za mną, po drugie Ty i chemia, nie chcę mi się wierzyć, po trzecie nawet jeżeli byłbyś marnym belfrem to i tak zgodzę się z tobą pójść - Odparłam mając na twarzy wielki uśmiech.
-Samochód zostawiłem przed parkiem. Biegłem od głównej bramy. Tak. Ja i chemia. Lubię i rozumiem. Więc jak będzie ? - Wskazał ręką drogę do samochodu.
-Stoi - Udałam się w stronę auta.
-Mamo jestem !! - Krzyknęłam a mój głos rozległ się po całym domu.
-Świetnie. Gdzie byłaś ? - Rodzicielka zapytała wychylając się z kuchni.
-Z kolegą. To jest Louis - Przedstawiłam chłopaka mamie.
-Miło mi panią poznać - Lou ucałował mamę w rękę.
-Jaki dżentelmen - Zarumieniła się mama.
-Nie podlizuj się - Spojrzałam na Tomlinsona i głupkowato uśmiechnęłam.
-Oj [T.I]. Przestań - Mama również się uśmiechała.
-Chcecie coś do picia - Zapytała
-Nalej nam soku - Odparłam i zaprowadziłam gościa do swojego pokoju.
-Nice - Lou pochwalił mój kątek.
-Dzięki, sama urządzałam - Popatrzyłam na niego i rozejrzałam się po pomieszczeniu.
Zapadła niezręczna cisza. Cały czas wlepialiśmy w siebie wzrok. Nie wiedziałam co zrobić.
-To jak z tą chemią ? - Chłopak odezwał się pierwszy.
Wyciągnęłam podręcznik i zeszyt, usiadłam koło niego na łóżko i wskazałam czego nie rozumiem.
-Macie te soki. A uczycie się, nie będę przeszkadzać - Mama wyszła, tak szybko jak weszła.
Nie wiem co, ale ciągnęło mnie coś do niego. Miał w oczach coś niezwykłego. Odłożyłam książkę, ponownie spojrzałam mu w oczy, a następnie na usta. Domyślił się o co mi chodzi bo pociągnął mnie za rękę i usadowił na kolanach. Pocałunek trwał kilka minut. Było na prawdę fajnie.
Po trzech godzinach Louis pojechał do domu. Cały czas myślałam o tym co się wydarzyło. Jutro jak opowiem to Mirandzie to chyba padnie na zawał.
[..]
-U nieźle dzisiaj wyglądasz. - Zwrócił się do mnie Ian.
-Dzięki - Uśmiechnęłam się.
-Chwila.. Znam cię zbyt długo. Co się tak szczerzysz ? Taka rozpromieniona ? Ostatni raz taka podjarana i zamyślona byłaś jak kręciłaś z Joshem. - Świetnie Miranda coś podejrzewa.
-Tak ? Możliwe. Muszę na chwilę was opuścić - Chciałam wymknąć się do łazienki i opanować emocje.
-Hej piękna. Mówiłem, że po ciebie przyjadę to się uparłaś - Lou pocałował mnie na 'dzień dobry'
-To odwieziesz mnie do domu - Wyszczerzyłam zęby i chwyciłam chłopaka za rękę.
-Widzieliście ? - Alex nie mógł uwierzyć. Z resztą jak pozostali.
*Dzień balu*
Ostatnie poprawki i gotowa. Za chwilę powinien być Louis. Po dwóch tygodniach oficjalnie zaczęliśmy się spotykać. W domu rozległ się dźwięk dzwonka. Zbiegłam na dół omal się nie przewracając i otwarłam drzwi.
-Ślicznie wyglądasz - Chłopak ucałował mnie w policzek.
-Ty również - Uśmiechnęłam się i oboje udaliśmy się na bal maturalny.
Wstałam i pierwsze co zrobiłam to zeszłam do kuchni na śniadanie. Mama jak zawsze niezawodna. Na stole leżały kanapki dla taty, a naleśniki dla mnie. Zjadłam smakołyk popiłam herbatą i ponownie wróciłam na górę. W łazience wykonałam poranną toaletę. Do swojego pokoju wróciłam z kosmetyczką i lusterkiem z nóżką. Na twarz nałożyłam delikatny, lecz widoczny makijaż. Założyłam na siebie wcześniej przygotowane ubranie. Jeszcze tylko uczesanie włosów, czerwona szminka i jestem gotowa do wyjścia. Włosy rozczesałam i zostawiłam rozpuszczone. 7:36 jestem coraz lepsza pomyślałam patrząc na iphon'a i zbiegłam na korytarz ubrać buty. Drogę do szkoły przebyłam jak zawsze ze swoim przyjacielem. Niestety pierwszej lekcji nie mieliśmy razem z tego względu, że ja miałam francuski, a on niemiecki. Matko jak można uczyć się tego języka ? Zapytałam sama siebie i nie odpowiadając udałam się pod salę nr 116. Szkolny łącznik jak zawsze przepełniony był uczniami. Ledwo przepchnęłam się przez grupę nastolatków. 8:00 rozpoczęcie przez każdego w szkole lekcji.
Przez tę naukę zabieram sobie najlepsze lata życia. Koniec francuskiego. Teraz chemia. Świetnie, po prostu świetnie. Sprawdzian, a ja nic nie rozumiem. Po wejściu do klasy zdaliśmy sobie sprawę, że nauczycielka zachorowała i te 45 minut musimy po prostu przesiedzieć. Siedziałam z Mirandą, ale do naszej ławki przyszedł jeszcze Alex i Ian.
-Już za trzy tygodnie bal ! - Krzyknęła blondynka.
-Ta świetnie - Oburzyłam się .
-Co jej jest ? - Zapytał Ian.
-[T.I] jest zła bo nie ma z kim iść - Wyciągnął język Alex.
-Jak to ? Przecież zapraszało cię z 6 chłopaków - Zdziwiła się Miranda.
-Tak.. Ale z żadnym z nich nie chciałam iść - Odparłam.
-Ej ciekawe, czy Tomlinson z kimś idzie ? - Dopytywał Ian.
-Raczej nie. Słyszałem jak opowiadał wczoraj chłopakom na treningu, że żadnej nie wyrwał - Oznajmił nam Alex.
-No [T.I] nigdy niczego się nie bałaś. Mały zakładzik - Blondynka zacierała ręce.
-Niby na czym miałby on polegać - Zapytałam, bo nie zrozumiałam tego co chodzi im po głowie.
-Zakręć się koło Louisa. Może zabierze Cię na bal - Uniósł brwi szatyn.
-Ian, pogrzało was. Nie lubię go. Ma miano podrywacza i takiego, który bierze laski na jeden raz. Nie zrobię tego ! - Powiedziałam na jednym tchu.
-No to skarbie przegrałaś - Na twarz Alexa wdarł się chytry uśmieszek.
-Nie ma mowy. Na pewno nie przegram - Spojrzałam na wszystkich.
-No to bierz się do roboty - Miranda odparła z tym swoim dziwnym wzrokiem.
-Nie wierzę, że to zrobię. - Dzwonek przerwał nam rozmowę.
Opuściłam przyjaciół i udałam się w stronę toalety. Poprawiłam sobie fryzurę i najnormalniej w świecie wyszłam, gdy usłyszałam pisk dziewczyny.
-Uderzyłabyś mnie drzwiami - Oznajmiła szkolna Barbie.
-To patrz jak łazisz pustaku ! - Krzyknęłam na farbowaną blondynkę i odeszłam.
-Nie wiedziałem, że potrafisz być nie miła - Nad uchem usłyszałam męski głos.
-To już wiesz. - dparłam i spojrzałam na chłopaka, który okazał się być Louisem we własnej osobie.
Kurczę, oni to zaplanowali czy zwykły zbieg okoliczności pytałam sama siebie, ale nie znałam odpowiedzi.
-Uuu na prawdę ostro - Zadziorny uśmieszek nie schodził mu z twarzy.
-Co w tym było takiego niezwykłego, że się tak ekscytujesz ? - Zapytałam, ale nie dostałam odpowiedzi, tylko karteczkę z numerem i cichym szeptem do ucha 'zadzwoń'.
Obejrzałam się za Tomlinsonem, ale przepadł wśród tłumu osób.
Skończyłam lekcję jak zawsze o 13. Założyłam słuchawki, torbę przerzuciłam przez ramię i ruszyłam w drogę powrotną do domu. Niestety sama, bo Alex musiał zostać dłużej w szkole. Szłam spacerkiem, wsłuchując się w tekst piosenki rozbrzmiewającej w moich uszach. Obserwowałam ludzi. Niektórzy się spieszyli, inni chodzili za ręce z ukochaną osobą, dzieciaki goniły się na trawie, a ich mamy krzyczały z ławek by uważały. Z zamyśleń wyrwało mnie delikatne pociągnięcie za torbę. Wystraszyłam się myśląc, że ktoś chce mnie okraść. Ale ta osoba nie robiła nic w tym kierunku. Zdjęłam słuchawki i delikatnie obejrzałam się za siebie. Widok dyszącego nastolatka był na prawdę komiczny. Ręce opierał o kolana i głową opuszczoną w dół próbował uspokoić oddech.
-Wystraszyłeś mnie - Powiedziałam
-Przepraszam, ale nie mogłem Cię dogonić na początku. - Dyszał.
-Udało Ci się jednak - Zaśmiałam się i zaproponowałam spoczęcie na pierwszej lepszej ławce jaka wpadła mi w oko.
-Więc.. co ode mnie chcesz, że zakłócasz mój spokój. - Zapytałam.
-Nie odezwałaś się odkąd dałem Ci swój numer. - Spojrzał na mnie.
-Przepraszam totalnie o tym zapomniałam - Posmutniałam.
-No to może jak już jesteśmy razem to pójdziemy na kawę - Uśmiechnął się i czekał na odpowiedź.
-Niech będzie - Wstałam, a zaraz za mną Lou.
Miło było w jego obecności. Mimo, że ma łatkę podrywacza wcale się tak nie zachowywał. Opowiadał żarty, różne sytuacje z jego życia, na co ja odpowiadałam mu tym samym. Z godziny 13:20 Zrobiła się 19:00.
-Lou bardzo miło mi się z tobą rozmawia. Dobrze się czuję w twojej obecności, ale niestety muszę wracać do domu. Zrobiło się trochę późno, a poza tym jutro mam chemię, a kompletnie nic nie rozumiem - Na twarzy widniał ogromny grymas.
-To tak. Odwiozę Cię do domu. Grzecznie wytłumaczę Ci chemie, a w zamian za to, że będę Twoim nauczycielem zgodzisz się pójść ze mną na bal - Zachichotał.
-Po pierwsze jak odwieziesz skoro biegłeś za mną, po drugie Ty i chemia, nie chcę mi się wierzyć, po trzecie nawet jeżeli byłbyś marnym belfrem to i tak zgodzę się z tobą pójść - Odparłam mając na twarzy wielki uśmiech.
-Samochód zostawiłem przed parkiem. Biegłem od głównej bramy. Tak. Ja i chemia. Lubię i rozumiem. Więc jak będzie ? - Wskazał ręką drogę do samochodu.
-Stoi - Udałam się w stronę auta.
-Mamo jestem !! - Krzyknęłam a mój głos rozległ się po całym domu.
-Świetnie. Gdzie byłaś ? - Rodzicielka zapytała wychylając się z kuchni.
-Z kolegą. To jest Louis - Przedstawiłam chłopaka mamie.
-Miło mi panią poznać - Lou ucałował mamę w rękę.
-Jaki dżentelmen - Zarumieniła się mama.
-Nie podlizuj się - Spojrzałam na Tomlinsona i głupkowato uśmiechnęłam.
-Oj [T.I]. Przestań - Mama również się uśmiechała.
-Chcecie coś do picia - Zapytała
-Nalej nam soku - Odparłam i zaprowadziłam gościa do swojego pokoju.
-Nice - Lou pochwalił mój kątek.
-Dzięki, sama urządzałam - Popatrzyłam na niego i rozejrzałam się po pomieszczeniu.
Zapadła niezręczna cisza. Cały czas wlepialiśmy w siebie wzrok. Nie wiedziałam co zrobić.
-To jak z tą chemią ? - Chłopak odezwał się pierwszy.
Wyciągnęłam podręcznik i zeszyt, usiadłam koło niego na łóżko i wskazałam czego nie rozumiem.
-Macie te soki. A uczycie się, nie będę przeszkadzać - Mama wyszła, tak szybko jak weszła.
Nie wiem co, ale ciągnęło mnie coś do niego. Miał w oczach coś niezwykłego. Odłożyłam książkę, ponownie spojrzałam mu w oczy, a następnie na usta. Domyślił się o co mi chodzi bo pociągnął mnie za rękę i usadowił na kolanach. Pocałunek trwał kilka minut. Było na prawdę fajnie.
Po trzech godzinach Louis pojechał do domu. Cały czas myślałam o tym co się wydarzyło. Jutro jak opowiem to Mirandzie to chyba padnie na zawał.
[..]
-U nieźle dzisiaj wyglądasz. - Zwrócił się do mnie Ian.
-Dzięki - Uśmiechnęłam się.
-Chwila.. Znam cię zbyt długo. Co się tak szczerzysz ? Taka rozpromieniona ? Ostatni raz taka podjarana i zamyślona byłaś jak kręciłaś z Joshem. - Świetnie Miranda coś podejrzewa.
-Tak ? Możliwe. Muszę na chwilę was opuścić - Chciałam wymknąć się do łazienki i opanować emocje.
-Hej piękna. Mówiłem, że po ciebie przyjadę to się uparłaś - Lou pocałował mnie na 'dzień dobry'
-To odwieziesz mnie do domu - Wyszczerzyłam zęby i chwyciłam chłopaka za rękę.
-Widzieliście ? - Alex nie mógł uwierzyć. Z resztą jak pozostali.
*Dzień balu*
Ostatnie poprawki i gotowa. Za chwilę powinien być Louis. Po dwóch tygodniach oficjalnie zaczęliśmy się spotykać. W domu rozległ się dźwięk dzwonka. Zbiegłam na dół omal się nie przewracając i otwarłam drzwi.
-Ślicznie wyglądasz - Chłopak ucałował mnie w policzek.
-Ty również - Uśmiechnęłam się i oboje udaliśmy się na bal maturalny.
xxx Zuza :)
Piękny. <3
OdpowiedzUsuńPodobał mi się, serio :-D
OdpowiedzUsuńWOW! ale suuper :* bede czekała na następne opowiadania uwielbiam tego bloga <3
OdpowiedzUsuńi zapraszam do mnie http://czastkamniesamej.blogspot.com/