czwartek, 28 maja 2015

# 139 Louis część I

Witajcie !!
Przepraszamy za zaniedbanie ale ostatnio mamy trochę spraw na głowie. Postaramy się o częstsze wpisy i mamy nadzieję, że nadal z nami będziecie. Łapcie imagina z Lou. Osobiście uważam, że do najlepszych nie należy ;/



Do końca lekcji polskiego zostały 3 minuty - Spoglądałam na wyświetlacz dotykowego telefonu.
-Zatem w domu zrobicie zadanie pierwsze, szóste i ósme ze strony siedemnastej - Oznajmiła polonistka i za jej zgodą spakowaliśmy kajety. Szum i gwar jaki pojawił się w ułamkach sekund na korytarzu szkolnym był nie do opisania. Każdy z uśmiechem żegnał klasy, by za 10 minut ponownie powitać kolejnego nauczyciela i kolejną sale. Stanęłam przed budynkiem, łapiąc kilka głębokich wdechów świeżego powietrza. Przymrużyłam oczy i napawałam się refrenem piosenki, wydobywającej się z moich słuchawek. Rozmyślając o zakupie biletu na koncert mojego ulubionego zespołu, dłoń na plecach spowodowała wzdrygnięcie i kontakt oczu ze światłem.
-[T.I] przerwa się skończyła, idź na lekcje - Skierował do mnie nauczyciel.
Nie mam z nim zajęć. Skąd on zna moje imię ? - Nurtujące pytanie krążyło w głowie.
-Mhm - Pokiwałam głową i pobiegłam na chemię.
-Dzień dobry, przepraszam za spóźnienie - Wybełkotałam Johnson.
-Siadaj [T.N] - Odpowiedziała zdenerwowana kobieta.
Ostatnia ławka pod oknem to moje stałe miejsce w tej klasie. Rozpakowałam zeszyt i piórnik. Siadając przewiesiłam torebkę na krześle.
-Auuu - Syknęłam pod nosem na co nikt nie zareagował, prócz Claudii siedzącej ze mną.
-Co jest ? - Wyszeptała.
-Uderzyłam się, ale to nic - Pochylona nad nią, masowałam nadgarstek.
Minęły 4 minuty od początku lekcji. Nie ukrywam, że przedramię z każdą sekundą bolało coraz bardziej.
- Proszę pani mogę iść do pielęgniarki ? - Nie zgłaszając się przerwałam jej w opisie procesu syntezy.
-Ma pójść ktoś z Tobą ? - Zaciekawiona sytuacją spoglądała w moją stronę.
-Dam radę sama - Posyłając blady uśmiech, kierowałam się w stronę wyjścia.
Zeszłam do pomieszczeni 012 i zaciśniętą dłonią zapukałam w drzwi. Uchyliłam je i zauważyłam kobietę koło 40-stki.
-Dzień Dobry. Chyba zrobiłam coś z nadgarstkiem - Wymusiłam uśmiech.
-Co się dokładnie stało ? - Zapytała mnie pani May.
-Siadając, uderzyłam się o parapet i podwinęła mi się ręka. Strasznie boli - Trzymałam kończynę.
-Faktycznie jest spuchnięta i widać obrzęk. Siadaj. Posmaruję Ci maścią i usztywnię. - Pielęgniarka wyciągnęła z szafki potrzebne artykuły.
Sprawnie zabandażowała bolące miejsce i długo się nie zastanawiając zadzwoniła do taty, by odebrał mnie ze szkoły. Po 10 minutach rozległo się pukanie.
-Dzień dobry. Jestem tatą [T.I] - Zza drzwi wyłoniła się jego sylwetka.
-Witam. Panie [T.N] podejrzewam, że [T.I] może mieć poważnie zwichnięty, lub w najgorszym przypadku złamany nadgarstek. Na spokojnie niech pojedzie pan z córką do lekarza - Oznajmiła brunetka.
-Dobrze, dziękuję bardzo. Do widzenia - Powiedziałam równocześnie z ojcem.
-Tato, ale muszę iść jeszcze po torbę - Wzrokiem przejechałam na schody.
Udałam się po torebkę, przeprosiłam chemiczkę za zakłócenie lekcji i opuściłam mury szkoły.
Niedługo później znalazłam się u chirurga.
-Zrobimy prześwietlenie i zobaczymy co dzieje się z łapką - Troskliwie mówił lekarz.
Kiedy miałam udać się do pracowni rentgenowskiej stukot w drzwi wyrwał mnie z zamyślenia.
-Przepraszam bardzo, ale mama złamała chyba nogę. Proszę mi pomoc bardzo ją boli - Zdyszany chłopak o zniewalającym głosie i oczach jak morska woda 'wypluwał' słowa jak opętany.
-Mam teraz pacjentkę proszę zaczekać na korytarzu. - Doktor wskazał palcem
-Nie, nie boli mnie tak bardzo. Proszę przepuszczę państwa - Zerkałam nieśmiało na młodego mężczyznę i kobietę w jego objęciach.
-Aleee .... - Medyk nie wiedział co zrobić.
-Niech pan to zrobi ta pani bardzo cierpi - Ponownie spojrzałam na kobietę, której w oczach można wyczytać ból i ogromne cierpienie.
-Dobrze, proszę bardzo - Chirurg wskazał na kozetkę, a ja opuściłam gabinet, mijając szatyna, śląc arcyskromny uśmiech.
Czekałam z tatą 40 minut. Co chwilę do izby wchodzili nowi lekarze. Mam nadzieję, że ta kobitka za dużo się nie wycierpi. Przykro mi z tego powodu. Czym była winna ? Teraz będzie zdana na innych, a chyba nikt nie lubi takiego losu. To na prawdę straszne - Rozmyślając tak nad obcą mi osobą minęło kolejne 37 minut.
-Dziękuję  panom bardzo - Znów usłyszałam głos chłopaka. Był zniewalający.
Z pokoju wyłoniła się także kobieta.
-Dziękuję Ci bardzo. To było bardo miłe z Twojej strony kochana - Poklepała mnie po ramieniu.
-To żaden problem. - Spojrzałam na jej nogę, która owinięta była w gips. - Do widzenia - Odpowiedziałam i weszłam do gabinetu.
-Masz na prawdę dużo szczęścia. Ręka jest zbita, ale dla pewności założymy ortezę - Mężczyzna koło 50-tki delikatnie nakładał usztywnienie na nadgarstek.
-Dziękuję, do zobaczenia na wizycie kontrolnej  - Opuściłam Oddział Ratunkowy.
Po drodze do domu wstąpiliśmy do marketu na zakupy.
-Idę po marchewkę i jabłka do surówki - Rzuciłam tacie przez ramię i skierowałam się do stoiska warzywno-owocowego.
Zabrałam potrzebne składniki i powędrowałam do kasy. Ojciec zapłacił za całość, ja pakowałam resztę zakupów.
Rozebrałam buty i z ekologiczną siatką weszłam do kuchni.
-Idę się wykąpać. Muszę jechać do kancelarii. Dasz sobie radę słonko ? - Z troską wypytywał mnie brunet.
-Tak, nie jest źle. - Pomachałam ręką
Ucałował moje czoło i pobiegł wziąć prysznic. Przygotowałam szybko naleśniki. Z talerzem, nutellą, sztućcami, laptopem, telefonem i słodkimi bananami udałam się na kanapę, stojącą w salonie. Włączyłam plazmowy telewizor na ścianie i przełączyłam na wiadomości ze świata show - biznesu.
-Mama Louisa podczas zakupów z synem złamała nogę. Oto kilka zdjęć opuszczających Tomlinsonów z przychodni. - Oznajmiła reporterka, a ja zakrztusiłam się słodkim plackiem.
Przecież to ten chłopak, ten który miał taki zniewalający głos i jego oczy i styl poruszania. On jest kimś sławnym ? Zapytałam na głos siebie i nie czekają ani chwili dłużej wpisałam w wyszukiwarkę internetową jego imię i nazwisko.
 Louis William Tomlinson- wokalista zespołu One Direction. Najstarszy członek zespołu. Urodził się w Doncaster, South Yorkshire, Anglia. Gdy był uczniem Hall Cross, zagrał w kilku przedstawieniach muzycznych, takich jak "Grease".
O matko. Słyszałam o nich, ale nigdy nie zagłębiałam się w historię zespołu, ani jego członków.
No cóż spotkałam taką gwiazdę, a nawet nie miałam o tym pojęcia. Zaśmiałam się w duchu i dokończyłam obiad. Posprzątałam po posiłku. Zjadłabym jakiegoś loda. Zajrzałam do zamrażarki, ale po słodkości nie było śladu. Nie myśląc dłużej wsunęłam buty i  założyłam bluzę.
-Tato idę do sklepu !! - Krzyknęłam - Tatooo !!? - Powtórzyłam drugi raz.
Świetnie nie ma jego samochodu. Pojechał i nawet nie powiedział kiedy opuszcza lokum.
Weszłam do pobliskiego sklepu i  wybrałam swoje ulubione kokosowo-śmietankowe lody. Zapłaciłam i odeszłam, żegnając ekspedientkę. Na słupie przed wejściem zauważyłam informacje o pracy. Z ciekawości spisałam numer i zadzwoniłam.
-Dzień dobry. Ja w spawie ogłoszenia o pracę. Czy jest nadal aktualne ? - Spytałam.
-Witam, tak. Może mogłaby pani przyjść jeszcze dzisiaj na rozmowę ? - Kobieta ciepłym głosem spowodowała u mnie uśmiech.
-Tak chętnie. Poda pani adres ? - Równie ciepło mówiłam
-Prześlę sms-em. Do zobaczenia - Rozłączyła się.
Nie czekając, otrzymałam wiadomość i ruszyłam pod wskazane miejsce. Zapukałam do drzwi. Ku mojemu zdziwieniu otwarła mama niejakiego Louisa.
-Witam, to ja do pani dzwoniłam - Posłałam jej szczery uśmiech.
-Witaj słonko, wejdź - Zaprosiła mnie gestem ręki.
- Zatem poszukuję pani do pracy. O co konkretnie chodzi ? - Spytałam.
-Od dłuższego czasu poszukuję osoby, która mogłaby zajmować się tym domem. Chodzi mi o sprzątanie - Spojrzała na mnie.
-O bardzo chętnie. Skończyłam teraz colleg. I mam trochę wolnego czasu - Zaśmiałyśmy się.
-To mogłabyś przyjść jutro o 10:00 ? Na dzień próbny. Wtedy dogadamy resztę szczegółów. 
-Nie ma problemu. Będę - Pożegnałam panią Tomlinson i ruszyłam w stronę swojego domu.
Moje lody nie były już ciałem stałym tylko cieczą. Wsadziłam je do zamrażalnika i pobiegłam do łazienki na odprężającą kąpiel. Moje myśli przejęły tylko jeden wątek. Mianowicie praca, a może raczej pracodawca. Muszę pokazać się od najlepszej strony. Ciekawe czy szatyna też tam spotkam. Przekonam się o wszystkim jutro.
Na dobranoc zjadłam lody i z ustawianym budzikiem zasnęłam.

08:50
Dźwięk alarmu wyrwał mnie z krainy Morfeusza. Przetarłam leniwie oczy i kilkukrotnie je mrużąc
usiadłam. Oswoiłam się chwilę z otoczeniem. Otwarłam okno i zeszłam do kuchni na śniadanie.
Taty nie było. Czy on w ogóle wrócił na noc do domu ? Otwarłam lodówkę i przygotowałam kolorowe kanapki, a dla przepłukania gardła nalałam mleka. Zjadłam wszystko ze smakiem i powracając do swojego pokoju wybrałam zestaw na dzisiejszy dzień.
Uczesałam włosy, nałożyłam makijaż i  wsiadłam do swojego samochodu.
Droga zajęła mi 15 minut. Uśmiechnięta i pełna energii zadzwoniłam do drzwi.
-Witaj [T.I], wejdź - Przekroczyłam próg mieszkania
-Dzień dobry. Mogę zaczynać od razu - Rozejrzałam się po pomieszczeniu.
-Dobrze, wszystko masz napisane na kartce, leży na stole w kuchni. Ja muszę wyjść. Louis po mnie przyjedzie, o już jest. Mam nadzieję, że dasz sobie radę ? - Popatrzyła na mnie.
-Oczywiście. Do zobaczenia - Zamknęłam za nią drzwi.
Muszę przyznać, że dom nie robi na mnie wrażenia. Tata jest adwokatem i moja posiadłość nie odbiega od tej. Przeczytałam wskazówki zostawione przez panią Johanne. Nie będzie źle. Zaczęłam o piętra. Zaścieliłam łóżko, starłam kurze, pozbierałam ubrania, odkurzyłam. Pokój sypialny błyszczy. Teraz łazienka. Zalałam chemikaliami wannę, toaletę oraz umywalkę. Po chwili wszytko obmyłam i zajęłam się podłogą. Podobnie było ze salonem, kuchnią, kolejną łazienką. To słodkie, że pani Tomlinson interesuje się życiem syna. Ma w gabinecie chyba wszystkie jego nagrody i wyróżnienia.
Na ścianach wisi dużo zdjęć szatyna i reszty zespołu. Cały dom w końcu wysprzątany. Został mi obiad do przygotowania. Może naleśniki ? Mam nadzieję, że zasmakują. Przygotowałam masę i zaczęłam smażyć. Na koniec pokroiłam banana, wystawiłam czekoladę i dżem truskawkowy.
Ułożyłam na stole talerz, sztućce, kieliszek do wody i wina. Podśpiewywałam ulubioną piosenkę i nie spostrzegłam, że mam słuchacza.
-Bardzo ładnie - Usłyszałam te przepiękną chrypkę w gardle.
Wystraszona podskoczyłam i obróciłam w stronę chłopaka.
-Emm. Dziękuje - Zawstydzona spuściłam wzrok
-Słodko wyglądasz - Louis oparł się o framugę drzwi.
-Jeżeli jesteś w domu to może już pójdę. No chyba, że mam czekać na Twoją mamę ? - Zapytałam.
-Raczej się nie doczekasz, bo odwiozłem ją do Doncaster, do domu - Zalotnie się uśmiechnął
-Jak to ? - Ponownie padło pytanie.
-W tym domu mieszkam ja, a nie moja mama - Usiadł przy stole.
-To już pójdę - Odwróciłam się
-Nie zaczekaj. Usiądź. Chyba nie chcesz bym zjadł tyle naleśników, szczególnie sam - Wstał i odsunął drugie krzesło.
-Nie powinnam. Nie chcę przeszkadzać. - Zmieszałam się. 
-Siadaj - Przystałam na propozycję.
Louis wyciągnął drugi komplet zastawy i po chwili jedliśmy wspólnie obiad.
-Opowiedz mi coś o sobie - Przerwał kończąc posiłek
-Co chciałbyś wiedzieć ? - Zapytałam.
-Wszystko. Co Cię interesuje, co lubisz robić, co Cię denerwuję. Wszystko - Uśmiechnął się do mnie.
-Jestem absolwentką Royal Academy of Dramatic Art, także wiadome jest tu zainteresowanie przemysłem filmowym. W wolnych chwilach douczam się kolejnych języków. Nie lubię się stroić, lubię samochody i kocham żelki. To tak ogółem - Upiłam łyk wody.
-Jak to kolejnych języków. To ile znasz ? - Jego mimika twarzy była komiczna.
-Biegle angielski, niemiecki, włoski, francuski, hiszpański i rosyjski. Dobrze znam łacinę i japoński - Wypowiedziałam na jednym tchu.
-Żartujesz prawda ? - Zdziwienie w jego oczach wciąż rosło.
-Nie. Robi się późno. Na prawdę muszę wracać. - Wstałam od stołu.
-To odwiozę Cię do domu - Zaproponował.
-Niech będzie - Zakładałam bluzę.
Jechaliśmy na okrągło się śmiejąc. Mimo. że Lou jest tak wielką gwiazdą wcale nie zachowywał się jak primadonna. Kulturalny, wyluzowany, uprzejmy. Mało ludzi tak bogatych i sławnych przyjmuję taką postawę.
-To tu - Wskazałam na otwartą bramę.
-Niezły domek - Wjechał na posesję.
-Dziękuję. A może masz jeszcze ochotę ze mną posiedzieć ? Taty nie ma w domu, a samej będzie mi nudno - Zarumieniłam się.
-Z chęcią - Wysiedliśmy ze samochodu i zajęliśmy miejsca nad basenem.
-Na prawdę piękny dom - Szatyn rozglądał się wkoło.
-Opiekuję się wszystkim. Sprzątam, gotuję i wyrywam chwasty. Staram się żeby zawsze było czysto. Mama uwielbiała porządek. Od małej dziewczynki wpajała mi zasady etykiety i zachowania wśród ludzi. - Zamrugałam kilkukrotnie.
-I jej się udało. Jesteś nieliczną osobą, która w moim towarzystwie nie krzyczy, ani nie próbuję zedrzeć ze mnie ubrań - Zaśmiał się. Czemu powiedziałaś, że mama uwielbiała, raczej uwielbia bo przecież pomaga Ci utrzymać to wszystko, no i jest jeszcze tata - Patrzył na moje lśniące oczy.
-W pewien sposób pomaga. Jest zawsze przymnie.... Moja mama nie żyje. zabił ją pijany kierowca, kiedy przechodziła na pasach. - Łamał mi się głos.
-Przepraszam nie wiedziałem - Spuścił głowę.
-W porządku - Przetarłam dłonią pojedynczą łzę.

xxx Zuza ;)







8 komentarzy:

  1. " uważam, że do najlepszych nie należy ;/ " Ja uważam wręcz przeciwnie był świetny dodaj część II jak najszybciej bo nie wytrzymam tak wciągnął mnie ten imagin że teraz myślę tylko o nim
    Weronika

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A tak z innej beczki realizujecie zamówienia?

      Usuń
  2. Tak, realizujemy :) Wejdź w zakładkę zamówienia i dodaj komentarz, pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Boże zakochałam się
    Pisze wspaniale, czekam na kolejną część

    OdpowiedzUsuń
  4. Boże, to jest takie awww!
    Piękne!
    Świetnie piszesz kochana!
    Z niecierpliwością czekam na kolejną część! !!

    OdpowiedzUsuń
  5. Super dlaczego uważasz ze ci nie wyszedł? Jest boski

    OdpowiedzUsuń
  6. Czemu wpisy są tak rzadko???

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń