czwartek, 22 października 2015

# 144 Przeszłość, miłość, tajemnica cz.II

Przeniosłam wzrok na Tomlinsona i zamarłam... 
-To niemożliwe - Odezwał się Louis.
Otwarłam buzie by coś powiedzieć, jednak żadne słowo nie padło.
-Louis.. - Wyszeptałam i spuściłam głowę.
-Wy się znacie ? - Ze zdziwieniem zapytał Liam.
-Znamy. I to bardzo dobrze - Spokojnie mówił Lou.
-Jak to możliwe ? Wszyscy stracili nadzieję ! Każdy z nas myślał, że nie żyjesz ! [T.I] słyszysz mnie ?! [T.I] - Słyszałam tylko krzyki i osunęłam się po ścianie.
-[T.I] , nic Ci nie jest ? - Harry stał nade mną trzymając szklankę wody.
-Nie, już jest okey - Podniosłam się z kanapy.
-Wystraszyłaś nas ! - Uniósł głos Niall.
Liam siedział obok przyglądając się wszystkiemu. Było mi wstyd. Nie wiedziałam co mam robić. Po chwili zabrał jednak głos.
-Wytłumaczycie mi, co się dzieję ? - Spytał poddenerwowany.
Spojrzałam na Tomlinsona, a ten pokiwał głową jakby na znak pozwalający odezwać się.
-Ja.. ja jestem... jestem siostrą Louisa. Kilka lat temu, kiedy byliśmy dziećmi, wyszłam z domu i słuch po mnie zaginął. Szukała mnie policja ale zawsze udawało mi się nie przykuwać ich uwagi. Z Doncaster dostałam się do Londynu. Zaczęłam pracować dorywczo w restauracji jako kelnerka. Właściciel miał tam pokoje. Wynajął mi jeden z nich. Pracowałam by zarabiać na studia. Wybrałam chirurgię. Skończyłam z tytułem i podjęłam się pracy w klinice. Teram mam swój dom, samochód, pieniądze.. - Monolog przerwał mi brat.
-Dlaczego uciekłaś ? - Miał łzy w oczach.
-Bo nie mogłam tego znieść rozumiesz !! Nie widziałeś z mamą co się działo. Nikt tego nie widział ! A on codziennie przychodził wieczorem do mojego pokoju, zamykał go na klucz .... - Przerwałam dusząc się własnymi łzami.
Lou i Liam podbiegli do mnie i przytulili. Płakałam nie mogąc się uspokoić. Nie mogłam spojrzeć na żadnego z nich.
-Muszę wyjść - Odepchnęłam ich na bok i wybiegłam z domu.
-[T.I] !! Czekaj !! - Słyszałam nawoływania.
Biegłam przed siebie ile sił w nogach. Jednak dogonił mnie Liam i po raz kolejny przytulił mocno do swego boku.
-Już dobrze. Nie bój się. Przy mnie nic Ci nie grozi - Głaskał mnie po głowie.
-Chodź do domu. Wybiegłaś bez kurtki - Okrył mnie bluzą.
W ciszy weszliśmy do domu. Mój widok spowodował poderwanie się Louisa z kanapy.
-Dlaczego nie powiedziałaś ? - Kolejne pytanie.
-Ja... Sama nie wiem, myślałam, że to będzie lepsze rozwiązanie. Przepraszam... - Wyszeptałam.
-Proszę Cię tylko o jedno. Zostań. Zostań i już nigdy nie znikaj z mojego życia - Brat patrzył mi w oczy z nadzieją.
-Obiecuję - Przytaknęłam i ponownie go przytuliłam.
-Daddy spróbuj zrobić coś mojej siostrze, a pożałujesz ! - Zagroził palcem.
Zaśmialiśmy się, a następnie zasiedliśmy do stołu by omówić szczegóły związane z Wigilią.
-Czyli wszyscy wszystko wiedzą ? - Zapytał Harry.
-Tak - Odparłam. 
-[T.I] jak dobrze gotujesz ? - Przewrócił oczami blondyn.
-Mam nadzieję, że świetnie - Puściłam oczko.
Poznając się przesiedzieliśmy kolejne godziny........

24.12 -Oby wam smakowało - Wkładałam przyrządzone potrawy do lodówki.
-Będzie. Niall pochłonie wszystko - Oznajmił Liam.
-To jak ? Do zobaczenia o 17:30 - Wstałam  spoglądając Payne'owi w oczy.
-Do zobaczenia - Powiedział wręcz niesłyszalnie i pocałował mnie w kącik ust.
Zaciągnęłam się zapachem jego perfum i odsunęłam, by ubrać kurtkę.
Pa - Pomachał, a ja wsiadłam do samochodu i nie mogłam zapomnieć tej chwili.
Dzisiaj muszę wyglądać seksownie ale z klasą. Co bu tu na siebie włożyć ? Stałam przed garderobą i miałam poważny dylemat. Mam !! To będzie idealne ! Poszłam zatem do łazienki wzięłam kąpiel. Starannie umyłam włosy, wysuszyłam i ułożyłam, gdzie w ostateczności wyglądały jakby opadały kaskadami. Nałożyłam makijaż i ubrałam wcześniej przygotowane rzeczy. Nim się obejrzałam zrobiła się 17:10.
-Cholera - Wstałam z łóżka i ostatni raz się przeglądając ubrałam płaszcz.
Podjechałam pod dom Liama. Spojrzałam w lusterko poprawiłam usta i uśmiechnięta, zadzwoniłam do drzwi. Na podjeździe stoją inne auta, więc chłopcy pewnie już są. Drzwi otwarła mi młoda kobieta, możliwe, że w moim wieku.
-Cześć, jest Liam - Spytałam niepewnie.
-Skarbie !! Liam !! Ktoś do Ciebie !! - Wykrzykiwała kobieta.
Skarbie ? Ma dziewczynę ? Dlaczego mi nie powiedział ? Ja.. Ja myślałam, że może wszystko idzie w dobrym kierunku. A tu ! Dziewczyna ? To po co mnie zapraszał na te pieprzoną wigilię ?!
-Ja przepraszam. Muszę już iść - Oznajmiłam kobiecie i skierowałam się w stronę swojego auta.
-Poczekaj. Chyba wiem o co chodzi. Skarbie prawda ? - Uniosła brwi.
Pokiwałam głową.
-Liam to mój brat - Zaśmiała się, a w tym momencie w progu pojawił się szatyn.
-[T.I] ! Jesteś ! Wchodź szybko, jest zimno - Złapał mnie za rękę i wprowadził do środka.
-Hej - Pocałował mnie. Lecz tym razem nie tak jak przed  trzema godzinami. Pocałunek był pewniejszy.
-Hej. Strasznie się wystraszyłam - Zdjęłam płaszcz.
-Wow. Świetnie wyglądasz ! - Obrócił mnie jakby ze mną tańczył.
-Muszę przyznać, że Ty też wyglądasz seksownie - Czy ja  powiedziałam to na głos ? Idiotka !

-Dziękuję. A dlaczego się wystraszyłaś ? - Dociekał.
-Bo pomyślałam. z resztą nieważne - Objął mnie i zaprowadził do jadalni.
-[T.I] rodzice zrobili mi niespodziankę i przyjechali na święta - Oznajmił.
-Miło mi państwa poznać - Podałam dłoń tacie.
-Nam również - Odparł ojciec szatyna.
-A to moja siostra - Przerwała mu
-Zdążyłyśmy się poznać - Puściła mi oczko.
-A to moja mama - Pokazał na kobietę.

-Dzień dobry - Uśmiechnęłam się, a kobieta była bardzo... Zdziwiona moją obecnością.
Pomogłam chłopakom poprzynosić potrawy, starannie układając na wigilijnym stole. Wszystko było idealne. Jednak do czasu...
-O może ja otworzę - Poderwała się mama szatyna.
Każdy spojrzał na siebie i  z nutką ciekawości czekaliśmy kto pojawi się w jadalni. Do pomieszczenia weszła blondynka. Zespół widząc dziewczynę niemal nie spadli z krzeseł.
-Cześć Li - Ucałowała chłopaka, a ten ze zdziwienia nie wiedział co robić.
-Cześć - Niechętnie odparł.
-Witajcie chłopcy - Przesłała im w powietrzu buziaki.
-Hej - Również nie zbierało im się do uśmiechu.
Patrzyłam na nią i czekałam, aż ktoś wytłumaczy mi kim jest.
-No synku, zaprosiłam Amy aby zjadła z nami kolację. Nie gniewasz się prawda ? W końcu to Twoja dziewczyna - Mama Liama była wręcz zachwycona.
Ja jednak słysząc słowa 'Twoja dziewczyna' zakrztusiłam się wodą.
-Dziewczyna ? - Spojrzałam na Payne ale nic nie odpowiedział.
-Po co ta szopka była ? Co ? Możesz mi to wytłumaczyć ?! Z resztą nic nie mów. Nie mam ochoty z Tobą w ogóle rozmawiać ! - Krzyczałam przy wszystkich.
Udałam się do przedpokoju i założyłam płaszcz.
-Do widzenia ! - Wydarłam się i trzaskając drzwiami wybiegłam z rezydencji.
-[T.I] ! Czekaj ! - Wybiegł za mną szatyn.
Jednak nie reagując na jego nawoływania odjechałam. Przez całą drogę do domu rozmyślałam, po co się ze mną spotykał ? Dlaczego mi to zrobił ? Kilka łez spłynęło po policzku. Nie chce siedzieć sama w domu. Zawróciłam samochód i udałam się do szpitala. Zmieniłam kolegę, który miał nocny dyżur.
-Jesteś pewna, że chcesz mnie zmienić ? - Dopytywał.
-Tak. Możesz jechać do rodziców - Przytaknęłam.
-Dzięki [T.I] Mama się ucieszy - Przytulił mnie i tyle go widziałam.
Nocka zleciała bez większych trudności. Przyjęliśmy tylko dwóch pacjentów. Więc nie było źle.
Rano szybko poszłam się wykąpać, by zacząć kolejną zmianę.
-[T.I] jedź do domu - Usłyszałam Toma.
-Daj spokój i tak nie mam co robić. Jak tam wigilia ? - Zmieniłam temat.
-Dzięki dobrze. Mama kazała Cię ucałować, za tę zmianę - Mrugnął oczkiem.
-Nie ma za co - Zaśmiałam się.
-Pani doktor ! Mamy pacjenta z wypadku samochodowego. Prawdopodobnie zmiażdżona miednica. Będzie tu za trzy minuty.
Szybko rozdzieliłam zadanie między pielęgniarkami i lekarzami. Jako lekarz muszę zachować spokój. Tak było też i tym razem.
-Na trójkę z nim ! - Krzyknęłam ratownikom.
Zajrzałam do kartoteki pacjenta i wiedziałam, że jest źle.
- Jedziemy na salę operacyjna - Zdecydowałam.
Szybkie przygotowanie i już pochylałam się nad chłopakiem.
-Skalpel - Wydałam rozkaz.
-Cholera ! - Mężczyzna zaczął się wykrwawiać.
.......
Na korytarzu czekali jego bliscy. Wyszłam ze sali operacyjnej i skierowałam się prosto do nich.
-Proszę. Niech mi pani powie co z moim narzeczonym - Kobieta miała łzy w oczach.
-Jego stan jest stabilny. Będzie musiał u nas trochę poleżeć, ale jest wszystko dobrze - Oznajmiłam.
Bliskim ulżyło.
Weszłam do swojego gabinetu. Leżąca na biurku komórka zaczęła wibrować. Spojrzałam na wyświetlacz. Był to Liam. Odrzuciłam połączenie. Po chwili przyszedł jednak sms. Nie odczytując go usunęłam. Chłopak wydzwaniał codziennie. Stał pod moim domem i przychodził do szpitala, ale za każdym razem został zbywany. Dwa dni przed Sylwestrem zostałam wezwana do gabinetu szefa.
-Dzień dobry - Weszłam do przełożonego.
-Witaj [T.I]. Siadaj proszę - Wskazał na krzesło przed biurkiem.
-Chciał szef o czymś ze mną porozmawiać ? - Spytałam niepewnie.
-Tak. [T.I] Jesteś najlepszym chirurgiem w Londynie. Dobrze o tym wiemy. Biją się o Ciebie inne placówki. Jesteś bardzo zdolna - Przerwałam mu..
-Szefie ? Tylko to chciał mi szef powiedzieć ? - Zapytałam.
-Nie. Przejdźmy może do konkretów. Chcę wysłać Cię na szkolenie w Australii - Spojrzałam na niego ze zdziwieniem.
-Jak to ? - Zaśmiałam się.
-Normalnie. Przepraszam, że nie uprzedziłem Cię wcześniej. Wylatujesz już za tydzień - Odparł.
-To postanowił szef za mnie - Powiedziałam z ironią.
-Można tak powiedzieć - Uniósł głowę.
-Polecę. Z chęcią - Oznajmiłam.
-Cieszy mnie to. Ale tak od razu postanowiłaś  ? - Patrzył na mnie ze zdziwieniem.
-Tak. Nic mnie tu nie trzyma - Twardo odparłam.
-Dobrze zatem przygotuje wszystkie Twoje papiery i bilet. Nie martw się o nic wszystko uzupełnię - Mrugnął okiem mężczyzna.
-Skończyłam dyżur. Zatem idę się pakować - Podskoczyłam.

Sylwestra spędziłam w domu. Pakując się. Musiałam wszystko dokładnie sprawdzić. W końcu lecę do Sydney na pół roku. Spakowane walizki stały na korytarzu przy drzwiach. Już jutro rano opuszczam Anglię. 

Sydney 05.01 Matko jak tu pięknie i gorąco. Stałam przed lotniskiem czekając na taksówkę. Po 20 minutach dostałam się do swojego nowego mieszkania. Było piękne, z widokiem na ocean. Rozpakowałam swoje walizki i by trochę odpocząć wzięłam kąpiel. Odświeżona usłyszałam wibracje telefonu. To Lou. Od niego też nie odbierałam. Postanowiłam, że tym razem to zrobię. Przecież nie wie, że jestem w Sydney, a raczej za mną nie przyleci.
-Słucham ? - Podniosłam słuchawkę.
-Dlaczego nie odbierasz ? - Zapytał szeptem.
-Nie miałam ostatnio czasu. Ciągle dyżury. Przepraszam - Jedną ręką wycierałam włosy.
-Nie ma Cię w domu. - Oznajmił.
-Nie. Nie ma mnie - Usiadłam na łóżko.
-Kiedy będziesz ? - Spytał.
-A dlaczego pytasz ? - Odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
-Chcę pogadać - Ponownie wyszeptał.
-Rozmawiamy przecież - Odpowiedziałam.
-Nie przez telefon. [T.I] chcę porozmawiać. Kiedy masz czas i kiedy będziesz w domu ? - Dopytywał.
-Nie wiem Loui. Może za pól roku - Powiedziałam wręcz niesłyszalnie.
-Co ?! - Krzyknął
-Muszę kończyć ! - Również krzyknęłam.
Zmieszana ubrałam strój kąpielowy oraz buty. Zabrałam torbę, a w niej ręcznik, okulary i krem.
Opuściłam mieszkanie i w drodze na plażę kupiłam coś do picia. Weszłam na rozgrzany piasek i niedaleko wieży ratowników położyłam ręcznik. Rozebrałam się i napawałam widokiem oceanu.....

        xxx Zuza ;)

7 komentarzy:

  1. A miało być tak pięknie :( Skąd się tam ta cała Amy wzięła??????? Ja jej nie chcę :/

    OdpowiedzUsuń
  2. Łoooo :) Super FF :) Naprawdę rzadko komentuję, ale jak skomentuję, to jest faktycznie dobry :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń