Część I
Z dedykacją dla Alex Tomlinson !
...
Wesele
było świetne. Sala pięknie ozdobiona. Nasi znajomi i rodzina. Kiedy
ujrzałam rodziców kamień spadł mi z serca. Na ich widok ucieszyłam się
najbardziej.
-Kochanie tak bardzo się cieszymy - Ucałowała mnie mama.
-Przepraszamy za zachowanie podczas Wigilii ale był to dla nas szok - Przytulili mnie.
-W porządku. Cieszę się, że jesteście - Posłałam uśmiech.
Zabrzmiały
pierwsze dźwięki muzyki i wraz z mężem przystąpiliśmy do pierwszego
tańca. Ten dzień jest jednym z najpiękniejszych w moim życiu....
Dni
mijały, a brzuszek rósł wraz z naszym synem. Czułam się na prawdę
świetnie. Mimo, że za dwa miesiące mam termin porodu jestem w pełni sił.
-I jak Wam idzie skręcanie łóżeczka ? - Weszłam do pokoiku i sprawdzałam efekty pracy chłopców.
-Dobrze - Wskazali na legowisko, które było w pełni skończone.
To Louis i Liam najwięcej napracowali się przy malowaniu pokoju. Oczywiście Niall i Harry też pomagali. Efekt końcowy zapierał dech w piersi.
-Jest ślicznie - Ucałowałam w czoło każdego i zeszłam sprawdzić jak obiad.
Zawołałam przyjaciół i podałam jedzenie. Ze smakiem zjedli wszystko.
-O której mamy wizytę u lekarza ? - Zapytał Lou.
-O 17:30 - Uśmiechnęłam się.
-Co będą Ci robić ? - Harry spojrzał na mnie.
-USG. Sprawdzimy czy dzidziuś prawidłowo oddycha i czy dobrze wszystko się rozwija - Wytłumaczyłam.
-A właśnie. Zastanawialiście się nad imieniem dla małego ? - Liam odezwał się w samą porę.
-W sumie to nie. Może macie jakieś propozycje - Tomlinson zmywał naczynia.
-Może Ian ? - Zaproponował Niall.
-Ładnie ! Hej Ian jeszcze trochę i się zobaczymy - Pogłaskałam swój brzuch.
Chłopacy zaśmiali się i rozjechali do domów. Ja poszłam się odświeżyć i ubrać.
-Mas założyć ten płaszcz ! - Wyzywał mnie Lou.
-Oszalałeś ! Mamy maj, poza tym moja sukienka ma dłuższy rękawek ! - Uniosłam się.
-Martwię się o Was - Ucałował mnie.
-Cieszę
się skarbie ale nie mogę przegrzewać organizmu bo Ian będzie często
chorował - Złapałam go za rękę i wyszliśmy przed dom.
Pomógł mi wsiąść do samochodu i skierował się w stronę kliniki.
Po godzinie badań, rozmawialiśmy z doktorem.
-Wszystko
wskazuje na to. że Państwa synek rozwija się prawidłowo. Tętno w
normie, narządy prawidłowej wielkości. Nie ma powodu do obaw. Świetnie
się Pani odżywia i dba o siebie. Gratuluję - Zaśmiał się lekarz.
-Dziękuję bardzo - Popatrzyłam na niego.
Podał mi w kopercie wyniki. Żegnając się Lou uścisnął mu rękę.
Jak na dżentelmena przystało otwarł mi drzwi wejściowe.
-Skarbie musimy wjechać do sklepu - Oznajmiłam.
-Do którego jedziemy ? - Spojrzał na mnie.
-Obojętnie - Spiorunował mnie wzrokiem.
Weszłam do marketu podpierając się wózka. Pełno dziewczyn wkoło patrzyło na nas szepcząc sobie do ucha.
-Lou tak sobie pomyślałam. Może pojechalibyśmy na weekend do Doncaster ? - Złapałam mleko.
-Czujesz się na siłach by siedzieć w samochodzie przez 3,5 godziny ? - Zatroskany spojrzał.
-Tak. Mama się ucieszy - Chwyciłam go pod rękę.
-Dobrze. Zadzwonię do niej, kiedy będziemy w domu - Poczochrał mi grzywkę.
-Louis możemy prosić zdjęcie ?! - Podeszły do nas trzy dziewczyny.
-Yyy noo - Spojrzał na mnie.
-Dajcie telefon to Wam zrobię - Wyciągnęłam dłoń w stronę blondynki.
-O dzięki Alex ! - Krzyknęły.
Ustawili się przede mną i każdej z osobna zrobiłam fotkę. Lou złożył autograf i uścisnął dłoń każdej z nastolatek.
-Jeszcze raz dzięki ! Alex do twarzy Ci w ciąży - Zaśmiały się i odeszły.
-Ja też tak uważam - Cmoknął mnie w nos.
Doszliśmy do kasy. Zapłaciliśmy za zakupy, udaliśmy się na parking. Niestety czekała na nas niemiła niespodzianka.
-Louis jesteś pewien, że to Twoje dziecko ! - Wykrzykiwali ludzie.
-Czy Alex nie naciągnęła Cię na pieniądze ? - Ktoś robił zdjęcia.
W
moich oczach pojawiły się łzy. Tomlinson trzymał mnie pewnie za plecy i
próbował wraz z ochroną przedostać się do samochodu. Słysząc te
wszystkie pytania ciśnienie mi skoczyło i czułam jak robi mi się gorąco.
Po dłuższej chwili udało nam się dostać do wnętrza auta. Odjechaliśmy z
piskiem opon.
-Alex wszystko w porządku ? - Złapał mnie za kolano.
-Tak .. - Próbowałam wyrównać oddech.
Po
godzinie znaleźliśmy się w domu. Louis wypakowywał zakupy, a ja zajęłam
się robieniem kawy. Usiedliśmy przy kuchennej wysepce.
-Nie przejmuj się tymi kretynami. Wiesz jacy są - Pogłaskał mój policzek.
-Wiem Loui, wiem - Upiłam łyk cieczy.
-Zadzwonię do mamy - Wyciągnął z kieszeni telefon i wybrał odpowiedni numer.
Po 10 minutach zakończyli rozmowę.
-I jak ? - Zapytałam.
-Musimy się spakować - Zmarszczył nos.
-No to super ! - Pisnęłam.
Powolnym krokiem weszłam po schodach. Stanęłam przed balustradą i spojrzałam na Louisa.
-Pomału zaczynam mieć z nimi problem - Złapałam się za brzuch i kierowałam się w stronę sypialni.
Przysiadłam na łóżku i patrzyłam co ukochany pakuje do walizek. Oczywiście spakował najpierw siebie.
-Włóż mi te leginsy - Wskazałam na czerwony materiał.
-Dobrze, dobrze. A te - Wskazał na jeansy.
-Są mi trochę za małe - Zaśmiałam się.
-Weź jeszcze tę sukienkę - Pokazałam palcem.
-Coś jeszcze ? - Wyszedł z łazienki z kosmetyczką.
-Chyba wszystko - Oparłam się o ramę.
-To co kocie ? Jesteśmy spakowani, rzeczy na jutro mamy. Wspólna kąpiel ? - Uniósł brwi.
-Brzmi ciekawie - Wstałam, podpierając się o ścianę.
Ostrożnie
podeszłam do Lou. Ściągnął ze mnie sukienkę i bieliznę. Sam uczynił
podobnie. Złapał mnie za rękę i ciągnął do pomieszczenia obok.
Przekroczyłam nogą rant wanny i delikatnie usiadłam. Odkręciłam kurek i
zatkałam korkiem ujście wody. Tomlinson znalazł się na przeciwko mnie.
Posłałam mu uśmiech.
-Jesteś piękna - Patrzyliśmy sobie w oczy.
-Kocham Cię - Złapałam jego dłoń.
Przybliżył się do mnie i zaczął całować.
-Mmm podoba mi się - Wyszedł z wanny i mnie podniósł.
Przeszliśmy
pod prysznic. Lou delikatnie przejechał rękoma od moich ramion po
biodra. Odwróciłam się do niego tyłem. Zaczął całować moją szyję i
obojczyki. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz i odchyliłam głowę do tyłu.
Przenieśliśmy się do sypialni. Ułożyłam się wygodnie na łóżku i
rozchyliłam uda.....
xxx Zuza ;)
I oto kolejny imagin, kontynuacja z Lou !
Miłego czytania ;) !
Jezu jaki słodki :* piszesz świetnie <3
OdpowiedzUsuń