wtorek, 22 lipca 2014

# 97 Niall cz.1

Hey Beybe!
Imagin dla  @Nataliaa_Love_ 
Mam nadzieję,że się spodoba! :)
Ps.Nabór nadal aktualny.Czekamy ! xD


   Otworzyłem oczy z nadzieja,że to tylko sen i nie muszę dziś nic robić.Oczywiście skucha.Poniedziałek 9.20,najgorszy dzień i godzina tygodnia.Jeszcze 6 godziny temu wracałem do domu z epickiej imprezy,a teraz słyszę krzyki mojej matki z kuchni.Czy ją już do reszty pogięło?
     Z piskiem opon wjechałem na teren szkoły.Zaparkowałem.Dumnym krokiem wkroczyłem przez drzwi do holu.Na samym wejściu można było wyczuć spojrzenia wszystkich dziewczyn.Uśmiechały się zalotnie trzepocą długimi rzęsami, wypinając swoje walory kobiecości.Każda z nich marzyła,aby na nią
spojrzał,każdy chłopak chciał przybić mi piątkę.Jestem kurwa bogiem.Wystarczył jeden uśmiech,aby wszystkie dziewczyny w moim pobliżu miały mokro.O tak to ja bóg tej szkoły Niall zajebisty Horan.
   Szedłem w stronę kumpli,kiedy mój wzrok przykuło coś,a raczej ktoś-[t.i].Stala  przy szafce chowając książki do środka.Poprawiłem grzywkę i ruszyłem w jej stronę.
Kiedy dziewczyna się odwracała i miała już odejść przygwoździłem ją do stojących w jednej linii prostokątnych skrzynek.
-Cześć baby.Z dnia na dzień robisz się coraz bardziej piękniejsza.-powiedziałem z najlepszym uśmiechem na jaki było mnie stać.Dziewczyna zdegustowana  przewróciła oczami,przygryzając przy tym seksowanie wargę.
-Czego ode mnie chcesz?-spytała wściekła.Bawiło mnie to jak starała się przede mną być twarda i obojętna.Z daleka można było usłyszeć jej szybkie bicie serca wywołane moim dotykiem.
-Miałem zamiar dokończyć,co zaczęliśmy na imprezie u Mata.Ale ostatnio chyba zaczęłaś mnie unikać -moje ręce zjechały na jej biodra przyciągając ją bliżej siebie.
-Nie wiem o czym mówisz.Nie pamiętam abyśmy robili coś razem i do tego mielibyśmy to powtórzyć.-powiedziała obojętnym tonem.Uwielbiam,kiedy taka jest .
-Zaraz ci przypomnę-zadziorny uśmiech wkradł się na moja twarz.Powoli zacząłem zmniejszać dystans miedzy nami.Nasze usta dzieliło za ledwie centymetr może mniej.Kiedy miało już dojść do  pocałunku,[t.i] odwróciła głowę.Dzięki czemu moje usta spoczęły na jej policzku.Wykorzystując moje zdezorientowanie,wyswobodziła się z moich objęć i ruszyła w kierunku schodów.
Jest taka mała i krucha,a za wszelka cenę chce udowodnić,ze jest twarda i niczego się nie boi,szkoda ze mnie nie oszuka.Ja wiem jaka ona naprawdę jest,a swoim zachowaniem do mnie coraz bardziej mnie kreci.
-Teraz mogę popatrzeć na twój zgrabny tyłek!-krzyknąłem dziewczyna odwróciła się,a na jej policzkach skradł się rumieniec.[t.i] wytknęła język w moja stronę i uniosła w gore środkowy palec.
-Czyżby kolejny kosz od [t.t]?-usłyszałem za sobą śmiejącego się Mata.
-Jeszcze będzie moja.

**[t.i]**

 Wściekła weszłam do sali zajmując miejsce obok mojej przyjaciółki Mel.Tylko jej powiedziałam co zrobiłam na ostatniej imprezie.Dlaczego to musiał być on.Dlaczego musiałam zrobić to z pieprzonym Horan'em! Od tamtego dania co dzień starałam się go unikać i udawało mi się to,aż do dziś... Czego on może ode mnie chcieć?

   Alkohol buzował w moich żyłach,Tańczyłam w tłumie ludzi,trzymając w prawej ręce kolejnego już dziś drinka.Nawet trudno powiedzieć,który to już z kolei.Powoli traciłam świadomość co się wokoło mnie dzieje.Poczułam czyjeś duże dłonie na moich biodrach....

  Promienie słoneczne wkradły się przez niezasłoniętą roletę w pokoju,rażąc mnie w oczy.Podniosłam się szybko,czego od razu pożałowałam.Głowa pulsowała mi,jakby ubiegłej nocy stado słonie przebiegło po niej.Powoli otworzyłam oczy,analizując miejsce w którym się znajdowałam.Niebieskie ściany,porozrzucane ubrania,biurko po prawej stronie.Stop! Co ? To nie jest mój pokój. Gdzie ja  jestem?! Teraz ból głowy był moim najmniejszym zmartwieniem.Na krześle obok łóżka leżała złożona w kostkę moja sukienka,a obok niej szpilki.Ja natomiast miałam na sobie białą koszule.Usłyszałam skrzyp otwierających się drzwi,mój wzrok powędrował w tamta stronę.O kurwa!
-Jak się spało?-w drzwiach stał Niall,Niall Horan. Zaniemówiłam,tępo patrząc na jego zbliżającą sylwetkę.
-Wszystko dobrze? Skarbie?-lekko stuknął mnie w bark.Kiedy powróciłam do żywych,odsunęłam się na skraj łóżka po drugiej stronie.
-Czy my..-nie potrafiłam dokończyć zdania.Wielka gula w gardle uniemożliwiła mi to.
-Tak.Byłaś wspaniała-powiedział z wielkim uśmiechem
xxxKarolina

piątek, 18 lipca 2014

#96 Liam cz.3



Hej! To ja Nika! A więc...Strasznie się cieszę że wróciłam do załogi tego bloga. Jest on naprawdę świetny - tak jak autorki. Chciałabym podziękować pika czu o przyjęcie mnie z powrotem. Szczerze. Mam ochotę krzyczeć ze szczęścia. Nie będę wam przynudzać moim udanym dniem. Zapraszam na imagina i do mnie na bloga: http://louistomlinson-darkangel.blogspot.com/ .
Napiszcie mi w komentarzu z kim chcecie ode mnie następny imagin, bo mam kilka pomysłów ;)
Do zobaczenia!


- Jesteśmy w Australii, prawda?
Spytałam Liama, gdy już wróciliśmy do środka. Siedziałam przy stole. A on na przeciwko mnie.
- Trochę ci to zajęło.
- Czy ktoś wie że tu jesteśmy?
Spytałam z wahaniem. Jego wyraz twarzy nic nie wyrażał.
- Nikt. Tego miejsca nie ma nawet na mapie.
Oznajmiłeś wzruszając ramionami.
- Kłamiesz. Każde miejsce jest na mapie.
- Ale tego nie ma.
louis tomlinson Harry Styles One Direction Zayn Malik liam payne Niall Horan 1D story of my life one direction edit 1d edit best song ever onedirection my designs Fab 5 you & I where we are tour midnight memories Powiedział i wstał od stołu. Nalał do szklanki wodę i postawił ją przede mną, a sam wziął sobie sok.
- Rodzice będą mnie szukać.  Mają kontakty, pieniądze, ktoś mnie na pewno rozpozna.
- Wątpię.
Twoje odpowiedzi coraz bardziej mnie drażniły.
- Na lotnisku ktoś musiał mnie widzieć.
Podszedłeś do mnie i usiadłeś na przeciwko mnie.
- Nie pamiętasz? Jak trzymałaś mnie za rękę i pozwoliłaś się prowadzić do auta? Wtedy pojechaliśmy na inne lotnisko. Jest na nim mało kamer a ty miałaś na głowię kaptur i okulary.
Przysunąłeś się bliżej i położyłeś rękę na moim policzku.Skóra od razu zrobiła się gorąca a ja siedziałam tam sparaliżowana pod twoim dotykiem. Przysunąłeś się jeszcze bliżej a twoja ręka powędrowała na moje plecy. Uderzyłam cię i trafiłam w twój podbródek. Od razu odskoczyłeś.
- Nienawidzę cię!
Krzyknęłam.
- Może to się zmieni.
Mruknąłeś i wyszedłeś z kuchni.
***

Tej nocy nie mogłam zasnąć. I to nie przez upał. W końcu usnęłam. Moje ciało po prostu było wyczerpane napięciem. Kiedy to się stało, miałam sen... 
Byłam znowu domu. Ale to było tak, że ja mogłam widzieć wszystko, a za to nikt nie widział mnie. Opierałam się o parapet okna. Mama i tata też tam byli. Siedzieli na kanapie, a na przeciw nich dwóch policjantów, którzy zadawali masę pytań. Potem zapaliły się kamery, a moja mama płacząc zaczęła mówić.  Chciałam krzyczeć, ale nikt mnie nie słyszał. Nagle jakaś siła zaczęła ciągnąc mnie w stronę okna. I znalazłam się na dworze. Przycisnęłam się do okna usiłując wrócić do domu. Potem poczułam wokół siebie jego ciepłe ramiona. 
- Teraz jesteś już ze mną. Ja cię nigdy nie puszczę.
Szepnąłeś.
Obudziłam się, dysząc i krztusząc się. Twój zapach był w całym pokoju. Wypełniał go jak powietrze. 

***
Gdy wstałam nie było cię. Zaczęłam rozglądać się po domu. Znalazłam spiżarnie. Było tu sporo jedzenia. Może gdzieś na rok.  Wycofałam się z pomieszczenia. i znalazłam się na przeciwko ciebie. Przyglądałeś mi się.
- Co tam robiłaś?
- Rozglądałam się.
Powiedziałam i wyminęłam go kierując się do kuchni. Podeszłam do szuflad które wcześniej otwierałam. i stanęłam przy czwartej zamkniętej szufladzie. 
- Czemu ta jest zamknięta?
Spytałam, wskazując na mebel. 
- Dla twojego bezpieczeństwa. Po tym numerze z nadgarstkiem. Nie chcę żebyś zrobiła sobie krzywdę.
- Co jest w środku?
Nie odpowiadałeś przez kilka minut. Więc zaczęłam szarpać za szufladę. Od razu do mnie pobiegłeś i oplatając mnie ramionami w pasie, odciągnąłeś od szuflady. Kopałam cię i wrzeszczałam. Przeciągnąłeś mnie przez korytarz i rzuciłeś na łóżko. Od razu podniosłam się do siadu. 
- Obiad będzie za godzinę.
Powiedziałeś i trzasnąłeś drzwiami.

xxx Nika

czwartek, 10 lipca 2014

# 95 Harry

   Hej  beybe!
Jak tam wakacje ? Bo u mnie hott !!! :)
Imagin przesłała Alexia.
Jeżeli chcecie możecie przesyłać swoje imaginy a ja je wstawię xD
Nabór w toku,przesyłać pracę.Kilka już jest,ale liczy,my na więcej :)
(Lubimy czytać wasze pracę,niektóre naprawdę ,mają ciekawą fabułę )
Do następnego <3

   Od niedawna wprowadziłam się do Londynu w okolice Primrose Hill. Do tej pory mieszkałam w Polsce. Tutaj nie znałam nikogo na początku.
Podjęłam pracę w pobliskim pubie jako barmanka. Mijały dni.
Co i rusz do baru przychodzili różni celebryci. W śród nich stałym gościem był Nick Grimshaw. Mężczyzna był bardzo sympatyczny i zawsze zostawiał wysokie napiwki kiedy ja byłam na zmianie. Często ze sobą rozmawialiśmy i nie raz, nie dwa piliśmy razem u mnie w pracy. Po pewnym czasie zostaliśmy przyjaciółmi.
Pewnego dnia kiedy spałam zmęczona po ciężkim dniu w robocie zaczął wydzwaniać do mnie telefon. Na wyświetlaczu było napisane "Nick".
Ja: Halo - powiedziałam zaspanym głosem
N: Cześć piękna! - przywitał mnie jego radosny głos - Masz dzisiaj wolne?
J: Tak a co?
N: Mój przyjaciel ma dziś urodziny. Może wpadniesz tam ze mną?
J: Nie chcę mi się. Nie znam ludzi nie chcę Ci narobić obciachu.
N: ha ha ha! Wpadnę po Ciebie o 7. Pa!
J: Ale... - i się rozłączył.
"Świetnie" - pomyślałam. "Jego do końca pogięło." Spojrzałam na zegarek. Dochodziła 15. "No świetnie! Mam mało czasu!" Wstałam jak oparzona z łóżka i zaczęłam się na biegu szykować.
Ubrałam się w czarne leginsy, biały top, biało-czarną bejsbolówkę i czarne szpilki. Zrobiłam lekki make-up oraz rozpuściłam swoje czarne włosy.
Nick przyszedł równo o 19. Okazało się że jego przyjaciel mieszka dwie ulice dalej więc poszliśmy piechotką.
Na miejscu było pełno ludzi. Wśród nich widziałam że była Cara Delevingne. Kiedy zobaczyłam mnie i Nicka, szybko do nas podeszła. Lekko wstawiona.
C: A co to za laseczka obok Ciebie? - spytała mojego kolegę puszczając do mnie oczko i uśmiechając się promiennie. Nick przedtsawił nas sobie po czym zostawił mnie  pod jej opieką a sam gdzieś zniknął.
C: Podoba Ci się impreza Harry'ego?
J: Kogo? - zapytałam nie wiedząc o kogo chodzi.
C: To są urodziny Harry'ego Styles'a! - gdy to usłyszałam otworzyłam buzię ze zdziwienia. - Nick nie mówił Ci?
J: No właśnie chyba zapomniał. - odpowiedziałam i obie zaczęłyśmy rechotać.
W sumie z dziewczyną wypiłyśmy kilka drinkow i parę shotów. Po pewnym czasie niespodziewanie pojawił się mój kumpel. Wraz z nim był solenizant. Chłopak był bardzo przystojny, przystojniejszy niż w TV czy w gazetach.
H: Hey, Harry jestem. - przedstawił się wraz ze swoim zniewalającym uśmiechem.
J. (t.i) - odpowiedziałam czyjąc że się rumienię. Cara puknęła mnie bok.
H: Podoba Ci się impreza?
J: t..t...tak. Oczywiście. Jest bardzo fajnie.
Chłopak zaczął się śmiać. Pocałował mnie w policzek i odszedł wraz z Nickiem, znikając w tłumie.
Po kwadransie Cara zaczęła się śmiać.
J: Co Ci?
C: Bierz się za niego. - szepnęła do mnie. Ja spiorunowałam ją wzrokiem.
Nagle usłyszałyśmy że ludzie zaczynają się śmiać lub gwizdać. Przebiłyśmy się przez tłum na sam początek i to co zobaczyłam poraziło mnie. Na Harry'm tańczyła jakaś striptizerka. Dziewczyna wiła się na jego kolanach a mnie w rzołądku ściskało z zazdrości.
" Przecież co dopiero go poznałam. Co mi odbija?!"
Po chłopaku widać było że mu się podobało. Nick siedział obok niego i dostrzegł mój smutny wzrok. Ja nie mogłam na to dłużej patrzeć i zostawiając Carę w tym tłumie wyszłam na balkon który znajdował się na pierwszym piętrze. Było chłodno a ja zapomniałam mojej kurteczki z wieszaka. Na szczęście w torebce miałam fajki więc zapaliłam sobie by się rozgrać.
- Nie pal tego świństwa. - usałyszałam schrupiały głos za sobą. Dobrze wiedziałam do kogo on należy.
J: Koleżanka już nie tańczy na Tobie? - zapytałam sarkastycznie, nie odrwacając się.
H: Zazdrosna jesteś? - poczułam że chłopak kładzie swoje słodnie na mojej talii. Byłam wstawiona i nie dbałam wtedy co on sobie o mnie pomyśli. Obróciłam się w jego stronę tak że oboje byłismy siebie blisko.
J: Może tak a może nie. - odpowiedziałam poczym pocałowałam go.
Harry odepchnął mnie od siebie i wyszedł z balkonu, na którym pozostałam sama. Mało myśląc wyszłam z imprezy i udałam się szybko do domu nie dbając o to że zostawiłam tam Carę i Nicka.
Następnego ranka obudziło mnie walenie do drzwi. Po nocnej zabawie okropnie bolała mnie głowa.
Kiedy otworzyłam drzwi zobaczyłam Harrego.
J: Co Ty tu robisz?
H: Nick mi powiedział gdzie mieszkasz. Dał mi też nr telefonu. - wszedł do mojego domu bez żadnego pozwolenia.
J: A może mi powiesz czego chcesz? - spytałam kiedy już byliśmy w salonie. On podszedł do mnie i nagle pocałował mnie w usta ale tym razem to ja go odepchnęłam od siebie. Chłopak stał zdziwiony w pokoju a ja udałam się do kuchni.
"Co Ty dziewczyno robisz?! Przecież lecisz na niego!"
Hazz przyszedł za mną do kuchni.
H: Przepraszam. - szepnął - Nie powinienem wczoraj przerywać tego na balkonie ale nie chciałem by po pijaku robić czegoś czego byśmy oboje później żałowali.
Uśmiechnęłam się lekko i podeszłam do niego bardzo blisko.
J: Miałeś na mnie wczoraj ochotę? - zapytałam bezpośrednio. "To chyba jeszcze ten alkochol..."
H: (t.i.)... Ja... Yyy...
J: Odpowiedz
H: Od chwili gdy weszłaś z Nickiem do mnie do domu to tak. - odpowiedział po chwili wahania - Od początku się Tobie przyglądałem.
Nie wiedziałam w tym momencie co robić. "Poznałam tego chłopaka zeszłej nocy a już najchętniej bym z nim się przespała. A ja przecież nie należę do tych łatwych. Ale w sumie to Harry Styles to czemu nie..."
H: (t.i.)? Wszystko ok?
J: Wyjdź proszę. - szepnęłam. Hazz był w szoku bo chyba nie spodziewał się takiego przebiegu akcji ale spełnił moją prośbę i wyszedł z mieszkania. Gdy zamykałam za nim drzwi czułam jak łzy spływały mi po policzkach. Chwilę po tym zadzwoniłam do Nicka i ochrzaniłam go że podaje mój adres i numer.
Przez najbliższe kilka dni w barze nie spotkałam ani Harrego ani Nicka. Miałam nadzieję że może Cara wpadnie ale tak też się nie stało. Mijały miesiące, ja dalej byłam barmanką. Nick jak wpadał na piwo to mówiliśmy sobie tylko "Cześć" i na tym się kończyło. Chwilami myślałam "a co by było gdyby" wtedy to co zaszło między mną a Stylesem potoczyło się inaczej. Nigdy na to nie znalazłam odpowiedz. Aż do dnia...
Był piękny słoneczny dzień. Szefowa dała mi aż dwa tygodnie urlopu. Zasłużonego urlopu bo prawie co dzień byłam w pracy.
Szłam ulicami Londynu. Kochałam spacery po tym mieście. Rozmyślałam czy by nie pojechaç na krótki czas do Polski. W sumie brakowało mi moich starych przyjacioł. Nagle z zamyślenia wyrwało mnie uderzenie a mianowicie wpadłam centralnie na... Metalowy słup. Jeszcze upadłam na tyłek.
J: Kurwa! - przeklęłam głośno.
Ktoś podbiegł do mnie i pomagał mi wstać.
- Nic Ci nie jest? - spytał chłopak. Ta chrypka, burza loków... "Nie to na pewno nie..." Zdjęłam okulary przeciwsłoneczne.
Tak, to był Harry. Mój Harry.
H: Przepraszam. Chyba nie powin...
J: Przyjedź dzisiaj do mnie. - "Błagam" - Porozmawiajmy.
H: Myślałem że... - nie dokończył bo przytuliłam się do niego. On też mnie przytulił. - Będę o 9.
Dochodziła dziewiąta. Cały czas przeglądałam się w lustrze czy aby na pewno dobrze wyglądam. Ubrałam się tak samo jak wtedy w jego urodziny tylko że ty razem zrobiłam sobie kucyk.
Dzwonek do drzwi. "W końcu!" Otworzyłam drzwi i wpuściłam chłopaka do środka. Miał na sobie dżinsy, koszułe w kratę i czarne Conversy.
H: Pięknie wyglądasz. - powiedział. Doszedł do mnie i zaczęliśmy się namiętnie całować. Nigdy w życiu tak się nie czułam. Harry oparł mnie o ścianę i przycisnął swoim ciałem.
Wiedziałam jak to się dzisiaj skończy. Chciał tego. Chciałam bu chociaż przez jedną noc był tylko mój. "Czy ja go kocham?" On całował, ssał i przygryzał skórę na mojej szyji.
H: Nie mogłem przestać o Tobie myśleć. - szeptał między pocałunkami. - Tak bardzo Cię pragnę...
Chłopak wziął mnie na ręcę i saniósł do mojej sypialni. Położył mnie delikatnie na łożku oraz sam położył się obok mnie. Zdjął ze mnie bluzkę i całował każdy centymetr mojego dekoltu.
J: Kocham Cię - szepnęłam tak aby tego tylko nie usłyszał. Niestety się nie udało. Przerwał pocałunki i spojrzał mi w oczy. Widziałam że na jego twarzy pojawia się uśmiech.
H: Nawet nie wiesz jak bardzo jestem teraz szczęśliwy.
Oboje pragnęliśmy siebie nawzajem w tym momencie. Wiedzieliśmy że ta noc jest tylko nasza.
Minął rok od kąd byliśmy razem jako para. Niestety szczęście nie trwało zbyt długo, ponoeważ po pierwszym pół roku coś zaczęło się między nami psuć. Ja jednak wierzyłam że wszystko jakoś się ułoży.
Mieszkaliśmy jakiś czas razem. Hazz nie wracał na noc a jak już to robił to albo pijany, albo zjarany albo nafciągany. Chwilami czułam się że traktuje mnie jak dmuchaną lalę tylko do jednego. Gdy pytałam Nicka co się dzieję to nie chciał mi powiedzieć. Cara natomiast odsunęła się od chłopaków.
Pewnej nocy wracałam z pracy szybko do domu. Puszczono mnie dwie godziny wcześniej więc chciałam ukochanemu zrobić niespodziankę. Przekręciłam drzwi od mieszkania i odrazu usłuszałam jakieś jęki. Dochodziły z sypialni. Weszłam po cichu na górę i stanęłam pod drzwiami. Usłyszałam sapanie Harrego. W moich oczach pojawiły się momentalnie łzy. Weszłam do pokoju z hukiem.
J: Ładnie się bawisz Styles! - wrzasnęłam - Tym razem mogłeś już chociaż ładniejszą dziwkę sobie sprowadzić.
Panna chciała już coś powiedzieć ale lokowaty kazał jej się zamknąć. Ja zeszłam do salonu i usiadłam na kanapie. Widziałam jak ubrana panna szybko wychodziła z mieszkania. Czekałam na kolejne wyjaśnienia ukochanego. Raz mu wybaczyłam, drugi też ale trzeci... To już przegięcie.
Chłopak zszedł na dól. Chciał się do mnie przytulić ale ja się odsunęłam od niego. W tym momencie się go brzydziłam.
H: (t.i.) ja naprawdę nie...
J: Zamknij się! - krzyknęłaś zapłakana. - Mam już dość Twoich wymówek!
Wstałam z siedzenia i poszłam do sypialni pakować swoje rzeczy kiedy Styles wszedł wściekły. Rzucił mnie brutalnie na łóżko i pochylił się nademną. Chciałam jakoś wstać ale chłopak trzymał mocno jedną ręką moje nadgarstki a drugą podwinął moją ołówkową spódnicę. Teraz dopiero dotarł do mnie zapach alkocholu. "Znowu jest najebany" Wyrywałam się i błagałam by mnie puścił lecz nie docierało nic do niego. W końcu uderzyłam kolanem o jego krocze po czym on rozluźnił ucisk a mnie udało się uciec do łazienki. Zakluczyłam drzwi. Harry krzyczał że mam go natychmiast wpuścić i że jestem dla niego nic nie wartą dziwką. "Czemu mój ukochany tak do mnie mówi?" Po jakimś czasie chłopak otworzył drzwi i patrzył na mnie gniewnie. Pierwszy raz w życiu tak się bałam.
H: Myślisz że ktoś Ci teraz pomoże? - podchodził do mnie coraz bliżej - Zaraz zapłacisz za to co przed chwilą zrobiłaś szmato!!
Wziął mnie siłą na ręcę i znów rzucił mną na łóżko. Podwinął moją spódnice a sam opuścił swoje spodnie. Wszedł we mnie bardzo mocno. Nie obchodziły go moje krzyli z bólu u płacz. Dla niego liczyło się aby się zaspokoić. Próbowałam go odepchnąć kiedy przyłożył mi w twarz. Z każdą sekundą było coraz gorzej.
Po skończonym gwałcie Harry zasnął a mi usało się uciec do mojego starego mieszkania. Całe szczęście że go nie sprzedałam.
Mijały dni. Harry codziennie do mnie dzwonił lub pukał do mieszkania. Ja nie odbierałam ani mu nie otwierałam drzwi. Z jedynymi osobami z jakimi miałam kontakt to Cara i Nick. W pracu wzięłam urlop bez żadnego problemu. Z dnia na dzień czułam się coraz gorzej. W końcu kiedy spóźniał mi się okres postanowiłam kupić sobie test ciążowy. Niestety wynik był pozytywny. Myślałam że jedynym dla mnie wyjściem zostaje samobójstwo. Doskonale wiedziałam że Harry gdy się dowie o ciąży będzie chciał bym ją usunęła. Miałam mętlik w głowie. Dopiero wtedy do mnie doszło że mój związek z loczkiem był jednym, wielkim błędem. "Może za szybko zaczęliśmy być razem? W końcu to stało się tak z dnia na dzień..."
Minęły dwa miesiące. Z gazet dowiedziałam się że Harry wyjechał w trasę koncertową. Ja wróciłam do Polski. Pomimo że zostałam zgwałcona to pogodziłam się z myślą że zostanę młodą matką i pokochałam moje maleństwo.
7 lat później.
Po siedmiu latach znowu byłam w Londynie. Wszystkie wspomnienia wróciły. Urodziłam piękną córeczkę, której dałam na imię Darcy. Całą urodę odziedziczyła po swoim ojcu. Zawsze gdy mała mnie o niego pytała mówiłam jej że to nie czas na rozmowy o nim. Nikomu z dawnych znajomych z Anglii nie mówiłam nic że byłam wtedy w ciąży.
Wraz z małą zamieszkałyśmy w moim mieszkaniu przy Primrose Hill.
Było bardzo ciepłe lato jak na UK. Pewnego dnia Darcy chciała bym pokazała jej miasto gdyż pierwszy raz była w obcym mieście.
D: Mamusiu patrz! - krzyknęła nagle dziewczynka. - Tam są lody! Chodźmy na lody plooooooooosie!
Nie lubiłam gdy patrzyła na mnie swoimi wielkimi zielonymi oczkami. Nie umiałam jej wtedy odmówić. Poszłyśmy do cukiernii i usiadłyśmy w ogródku restauracyjnym.
Nagle zobaczyłam jego. Szedł po drugiej stronie ulicy. Zamarłam.
D: Mamo, mamo! To Harry z 1D! Idę po autogaf! - mała wyrwała się pędem do niego. Chciałam szybko ją zawrócić ale nadjeżdzał samochód, który był bardzk blisko małej. Zaczęłam biec coraz szybciej aby nic nie stało się mojemu dziecku. Harry też dostrzegł samochód i widząc dziewczynkę zrobił to samo co ja. Kierowca na szczęście się zatrzymał. Mała chyba nie zdawała sobie sprawy z powagi sytuacjii.
D: Harry, Harry! Czy mogę sobie zlobić sobie z Tobą zdjęcie?
H: Tak ale gdy tylko wszyscy wrócimy na chodnik. - uśmiechnął się do niej.
Lokowaty cały czas mi się bacznie przyglądał ale ja udawałam że tego nie dostrzegam.
D: Mamusia! Zdjęcie! - zarządziła dziewczynka.
Hazz zapozował, pokazał szereg białych ząbków i przytulił się do małej.
H: A mamusia nie chce zdjęcia?
D: Mamusia już ma! - powiedziała mała pepla. Nie kłamała. Jedno wspólne zdjęcie zostawiłam sobie na pamiątkę. Musiała pewnie zobaczyć...
H: (t.i.)? To Ty?
Wpadłam w panikę. Wzięłam córkę za rączkę i udałam się jak najszybciej do domu.
D: Mamusiu czemu placzesz? - doszła przytulając mnie. - Czy ja coś źle zrobiłam?
J: Nie kochanie. Idź proszę do pokoju swojego i połóż się spać.
D: Mamusiu ale Ty jesteś głuptasek. Przecież dopielo jest siedemnasta.
Następnego dnia w południe stała się rzecz jaka mogłam przypuszczać że się stanie. Harry Styles zapukał do mych drzwi. Ocziwiście kiedy byłam w łazience moje kochane dziecko musiało go wpuścić. W końcu nie wiem dlaczego ale lubiła One Direction.
Gdy poszłam do salonu chłopak bawił się z dzieckiem. Nawet mnie nie zauważyli.
J: Darcy proszę wyjśc do kuchni i zjedz śniadanie. - powiedziałam. Mała, smutna że zostawia swojego nowego towarzysza wyszła ze spuszczoną głową. Nastała niezręczna cisza.
H: Dlaczego mnie zostawiłaś? - przerwał milczenie. - Czemu? (T.i) ja tak bardzo Ciebie kochałem.
J: Kochałeś?! Ha ha ha - nie wytrzałam. - I dlatego mnie zdradzałeś? Dlatego mnie zgwałciłeś?
H: Czyje to dziecko? Masz kogoś?
J: Nie Twoja sprawa.
Harry wyszedł bez słowa. "Czy to możliwe że  on wie?"
Nastepnego dnia znów przyszedł Harry. Byłam totalnie załamana a Darcy była uradowana że Styles przychodzi się z nią bawić. Tego dnia siedział u nas do późnego wieczora gdyż dziewczynka zażyczyła sobie by chłopak ją utulił do snu. Kiedy zasnęła loczek przyszedł na balkon gdzie stałam ja. Przypomniało mi się nasze spotkanie u niego na balkonie.
H: (t.i.) ja wiem że to mija córka. - oznajmił. - Jest za bardzo do mnie podobna. Dlaczego mi nie powiedziałaś?
J: Hazz to nie istotne. - po policzkach spływały mi łzy. - To się stało gdy mnie zgwałciłeś! - teraz to całkowicie wybuchnęłam płaczem.
Harry zamarł gdy to powiedziałam. W jego oczach było widać zagubienie. Chciał mnie chyba przytulić nawet ale bał się. Przeczesał włosy ręką i zaczął nerwowo chodzić po balkonie. Doszedł do mnie i w końcu mnie przytulił. Brakowało mi tego i to bardzo...
H: Byłem skończonym dupkiem. - szepnął. - Zmieniłem się. Ja chcę być częścią Twojego życia i Darcy. Kocham Was.
J: Harry... Ja... Wybacz ale nie mogę. - wyszłam z jego objęć. - Możesz odwiedzać małą kiedy tylko chcesz ale nigdy do Ciebie nie wrócę.
Zobaczyłam że teraz on płacze. "Tylko nie to."
H: W takim razie proszę Ciebie byś w najbliższy weekend pojechała z małą i ze mną do moich rodziców.
J: Po co?
Chłopak zaczął się sarkastycznie śmiać.
H: Muszą poznać swoją wnuczkę, prawda?
D: Mamusiu to jest mój tata? - wyrwał nas zaspany głosik dziewczynki. - To mój prawdziwy tata?
Ja i Harry spojrzeliśmy po sobie. On podszedł do małej i wziął ją na ręce.
H: Tak kochanie jestem Twoim tatą.
D: A nie zostawisz już mnie i mamy? - zapytała. Naprawdę z niej pepla.
H: Już nigdy więcej. - uśmiechnął się do niej przez łzy. - A teraz królewno idziemy do łózka.
Codziennie Harry przychodził do nas aż przyszedł dzień wyjazdu do jego rodziców. Darcy była bardzo podekscytowana a ja... Niekoniecznie. Chłopak nawet wyposażył swój samochód w różowe siedzisko dla dziecka. Po paru godzinach jazdy dojechaliśmy w końcu do Holmes Chapel.
Na podjeździe domu jego rodziców już czekała jego matka. Hazz wysiadł pierwszy, potem Di a na końcu ja. Malutka troszkę się zawstydziła i schowała się za moimi nogami.
Harry i jego matka zaczęli się śmiać.
A: Kochanie nie bój się. - powiedziała wyciągając rączki do małej. - Jestem Twoją babcią.
D: Mamo mogę? - spytała mała
J: Tak skarbie, spokojnie.
Darcy niepewnie podeszła do kobiety.
Po jakimś czasie zostałam oprowadzona po domu. Pokoik dla Darcy przygotowany był w pokoju, w którym mieszkała kiedyś jego siostra Gemma. Ja niestety... Musiałam spać na jednym łóżku wraz ze Stylesem.
Po kolacji dziewczynka poszła spać a ja wraz z Hazzą odbywaliśmy nieciekawą pogawędkę z jego rodzicami. Wszystko może było by spoko gdyby kobieta nie zadała mi jednego pytania.
A: Czemu zostawiłaś Harrego gdy dowiedziałaś się o ciąży? - zapytała.
"A więc nie powiedziałeś jej wszystkiego." Czułam jak by mi ktoś nóż w plecy włożył. Postanowiłam przerwać tak długie milczenie.
J: Pani syn ciągle pił i mnie zdradzał. - zaczęłam wściekła. - A kiedy po raz kolejny przyłapałam go ma zdradzie on postanowił mnie zgwałcić. Oto jak powstała wtedy Pani wnuczka.
A: Haroldzie czy to prawda? - zapytała oburzona kobieta. Chłopak tylko przytaknął głową. - Jak śmiałes to zrobić tej biednej dziewczynie?!
Ja udałam się na górę by ominąć awamturę. Po pół godz. przyszedł też i Harry. Chłopak połoźył się obok mnie i przytulił sie do mnie.
J: Zabieraj te łapsko Styles! - warknelam
On odwrócił się ode mnie i w końcu mogłam zasnąć.
Mineły tak dwa dni. Po powrocie do Londynu Harry wniósł sprawe do sądu o to by Darcy miała jego nazwisko. Niestety tak też się stało. Mała była bardzo z siebie dumna że jej tata to Harry z jej ukochanego One Direction.
Któregoś dnia Di poprosiła by on został na noc. Oczywiście ja nie byłam co do tego przekonana ale Hazz zgodził się. Gdy mała już zasnęła Harry przyszedł do salonu i usiadł obok mnie na kanapie. Zaczęliśmy ze sobą rozmawiać. W końcu nie wiem w którym momencie chłopak pocałował mnie w usta. Ja odwzajemniłam to. Tak bardzo mi brakowało go. Wciąż go kochałam.
H: (t.i.) proszę wróć do mnie. Bardzo Ciebie kocham. Już nigdy nie wyżądze Ci krzywdy. Ani Darcy. Żyję tylko dla Was.
Bariera we mnie pękła.
J: Harry ja Ciebie też bardzo kocham. I już dawno Ci wybaczyłam.

3 lata później.
Darcy ma 9 lat a Ed 2 latka. Znów mieszkam w Polsce z moim nowym narzeczonym.
Z Harrym wzięłam rozwód miesiąc przed tym jak urodził się nasz synek. Oczywiście Styles nie był taki dobry jak obiecywał. Znów zaczęli się koledzy, alko i panienki. Nie chciałam by Darcy na to patrzyła więc odeszłam. Harremu nie chciałam ograniczać kontaktu z dziećmi ale on sam nie zamierzał się z nimi kontaktować. Darcy bardzo to przeżyła. Jedyne co to tylko mam kontakt z kego mamą która przysyła nam paczki od czasu do czasu.
Cieszę się tylko że gdyby nie Harry nie miałabym swoich ukochanych pociech.

xxx Alexia/Karolina

poniedziałek, 7 lipca 2014

#94 Harry - część 1

 Hej!
Nie wiem, co powiedzieć " przepraszam", ale czy to wystarczy? Chyba nie... Naprawdę bardzo mi przykro, że się jednak nie sprawdziłam w tym wszystkim... Wiem, że uważaliście, że będę bardziej, no nie wiem, "punktualna"? Jeśli mogę tak powiedzieć...
Zawaliłam sprawę, ale to nie moja wina... chociaż nikogo nie obarczam swoimi problemami w życiu. Nie zdziwię się, jeśli zostanę "wywalona" lub coś innego. Przepraszam wszystkich, a najbardziej załogę, za to, że Was zawiodłam. :(
A tak na marginesie, życzę Wam udanych wakacji, nie takich, jak u mnie... :)

Eleanor Jane Calder i Louis William Tomlinson mają przyjemność zaprosić T.I. T.N. na uroczystość zaślubin, która odbędzie się dnia ..., o godz. 12:30 w...
 Zaproszenie w mgnieniu oka wylądowało w koszu na śmieci. Tak, Louis się żeni... Ha! Dziwne, że w ogóle przypomniał sobie, że na świecie istnieje jeszcze ktoś taki, jak ja. Myślałam, że ostatnią rzeczą, jaką zrobią razem z tą swoją Eleanor, to zapraszanie mnie na swój ślub. Jak widać, czasami pozory mylą. Nie, jak on śmiał w ogóle Mnie zapraszać?! Nie pomyślał w ogóle, że będę to w jakiś sposób przeżywać... chociaż on nigdy nie myślał, ja wiedziałam to od razu. Szkoda, że El... a zresztą nieważne i tak tam nie pójdę! Chociaż, czemu nie... T.I.! Ty idiotko, nie pamiętasz, co on ci zrobił? Chyba nie łatwo zapomnieć, jak nakryłaś go z tą szmirą... w dzień WASZEGO ślubu! Trudno nie przypomnieć sobie, ile łez wtedy wylałaś, ile przekleństw wypowiedziałaś, w ogóle, jaka wtedy byłaś. I co? Teraz, ot, tak sobie pójdziesz na jego wesele? Chyba po moim trupie...
  W sumie, jeśli pójdę, to pokażę, że jestem twarda i że jego "miłość" do mnie nic dla mnie nie znaczyła. Pff! Wtedy to by się chyba oboje zdziwili. Ha! Jeszcze większe zdziwienie nastąpiłoby, gdybym miała osobę towarzyszącą lub na weselu poznała kogoś interesującego... W sumie, to co mi stoi na przeszkodzie? Jestem młoda, chyba ładna i do najgrubszych nie należę. Widać, ile się namęczyłam w przeszłości, żeby zdobyć serce takiego gbura, jak Louis, ale to już było i nie wróci więcej...
  Kolejna kwestia, w co się ubrać... zaraz, zaraz... jak się zaprezentować- to już chyba lepiej brzmi. Jak już mówiłam, do najbrzydszych ( chyba) nie należę, ale co mi z tego? Eleanor jest zapewne milion razy ładniejsza, zgrabniejsza... No na pewno lepsza, skoro udało jej się udobruchać takiego egoistę, jak Tomlinson. Naprawdę, nie wiem, jak ona to zrobiła... ale odchodzę od tematu. Mam do wyboru tyle stylów, ale który będzie najlepszy? Nie wiem, może tak, jak zwykle, czyli prosto i elegancko, ale wtedy pomyślą sobie, że nadal jestem "szarą myszką". Oczywiście, niech nie oczekują, że od razy będę się chwalić tyłkiem, a na twarzy będzie tona tapety, a ja będę się chwiać z powodu wysokich obcasów. Co to, to nie! Trzeba w sobie coś po prostu zmienić, tylko co? W szafie pustki - mówię do 20 par butów, 30 sukienek itd... Wszystkiego jest dużo, aż za dużo...
  Taki partner na weselu dobrze by mi zrobił. Poprawił by trochę samoocenę i w ogóle wszyscy by mówili "WOW! T.I. ma kogoś". Czy to tak trudno zrozumieć, że ja nie będę całe życie zależna od Louisa? No tak, jestem mu chyba winna jakieś podziękowania, bo w sumie dzięki niemu i tylko niemu ( chyba da się tutaj wyczuć lekki sarkazm?) zostałam tą modelką i każdy myśli, że leże tylko na plażach w Miami, piję kolorowe drinki i jem, co mi się chce, a jak zjem czegoś za dużo i gdzie nie gdzie mi przybędzie, to od razy trafiam na stół... może takie życie byłoby i fajne?
  Może wprawię ich w zdumienie, kiedy przyjadę jakimś ekskluzywnym wozem? Tak, to byłby czad! Wszyscy sobie stoją u bram klasztoru, a ja nadjeżdżam z zawrotną prędkością, na siedzeniu obok siedzi jakiś opalony muskularny blondyn... nie, szatyn o przenikliwych oczach, a teraz będzie najlepsze. Powiedzmy, że przed owym dniem trochę padało... niestety nie umiem dobrze hamować swoim mega autem i oczywiście niechcący ubrudziłam błotem białą suknię panny młodej... Na samą myśl o czymś takim czuję euforię... tylko skąd wziąć samochód? No sorki, ja w kilka dni nie będę kupować samochodu, nie dla nich, ale limuzyną, czemu nie? Zaraz, a kiedy w ogóle jest te wesele?

...
- Och T.I., naprawdę cieszymy się razem z Louisem, że jednak przyjedziesz na nasz ślub. - tak na pewno, pewnie w duchu myślicie sobie ,, o Jezu, znowu ona..."- Dobrze będzie umocnić więzy przyjaźni. To nam wszystkim dobrze zrobi. - kurde, skąd ona bierze te teksty. Nie wiem, moim zdaniem już Kubuś Puchatek mądrzej gada...- Co ty na to, żeby przyjechać wcześniej? Wynajmiemy ci hotel, wszystko na nasz koszt...- och nie mówcie mi, że będziecie tacy "hojni", naprawdę nie trzeba- To jak, zgadzasz się?-
-Nie... oczywiście nie zrozumcie mnie źle, po prostu muszę coś jeszcze zrobić.- co ja w ogóle gadam? Na mózg mi się już powoli rzuca, doprawdy...
-Ok, jak chcesz. Mam nadzieję, że wiesz, gdzie i kiedy się stawić?-
-Tak. Tak.- chyba jednak nie...
-To wspaniale. Nie możemy się już ciebie doczekać. Papa!- cmoknęła głośno do słuchawki. To były chyba najgorsze dwie sekundy w moim życiu. Może nie było to zbyt kulturalne, ale po cichu wytarłam słuchawkę o rąbek firanki.
  Uff! Najgorsze już chyba minęło. Od kiedy to panienka El zaczęła wypowiadać się w liczbie mnogiej? WOW! Dziwne, że Louis jeszcze to wytrzymuje, gdybym ja tak zrobiła, to chyba od razu by mnie... Widocznie El to El, a ja to T.I., co tu zrobić? Nic, tylko leżeć i płakać, jak wariatka.
  Trzeba się powoli pakować, przecież to niedługo, a ja jak zwykle nieprzygotowana. To tak, milion sukienek, miliard par butów... czy nie za mało? Chyba nie, ale co, jak będzie brzydka pogoda? Z każdym dniem coraz bardziej wydaje mi się, że moja decyzja była  najgorszą, jaką kiedykolwiek mogłam podjąć. Przecież ja ich nie lubię, a mimo tego pcham się na ten ślub. Chociaż, to oni mnie zaprosili, ale wygląda na to, że z czystej grzeczności. Zapewne matka Louisa nie dałaby mu żyć, gdyby nie zaprosił mnie, słynnej T.I., która codziennie piekła dla jej syna ciasto marchewkowe i w ogóle była miód malina! Boże, oby tylko był tam ktoś normalny... błagam...

...
Witam wszystkich! Właśnie robię z siebie kompletną idiotkę! Jesteście ciekawi, co czeka mnie dalej... Bo najważniejsze to mieć do siebie dystans, tak? Ok, mi to pasuje. No to tak, trzeba się do czegoś przyczepić, tylko najgorsze jest to, że nie było kompletnie do niczego! Tak, dobrze widzicie, to miejsce było wprost bajeczne. Wszystko, oczywiście mowa tu o klasztorze, było spowite bielą, to wyglądało tak pięknie. Brama, niestety bez mojego samochodu, ale naprawdę o mało nie spaliłam się, tylko nie wiem z czego, czy ze wstydu, czy z gniewu. No więc, powieszony był tam transparent, na którym wielkimi i niemalże neonowymi literami napisane było:
ZAKĄTEK PRAWDZIWEJ MIŁOŚCI
 Ogarnęła mnie furia i gdyby nie to, że była w zbyt niekomfortowej sukience, to chyba porwałabym to coś na strzępy. Normalnie takie coś wzbudziłoby we mnie inne odczucia, nie wiem, może coś w stylu "Och, jak słodko", ale nie tym razem, o nie! Gdyby oni wiedzieli, co to jest prawdziwa miłość... Nie mówię, że się nie kochają, ale... no... chyba wiecie, o co mi dokładnie chodzi.
  Wszystko, czego pragnęłam, to znaleźć się w końcu w tym klasztorze i odczekać to wszystko. Będzie buzi-buzi i po sprawie. Dopiero teraz poczułam, że mam cholernie niewygodne obcasy, chyba o kilka cm za wysokie. Poczułam, że powoli tracę równowagę... ale znowu stałam jak wryta, kolejny krok i tak przez kilka chwil. No i co teraz? Innych butów nie mam... to znaczy mam, ale nie tutaj, w hotelu. Boże, czy ja zawsze muszę być taka głupia, naiwna?! Dobra, T.I. spokojnie, jeden krok, drugi, trzeci...
-Mam cię- o mały włos od tragedii, jak się to często mawia. Gdyby nie ten ktoś, już dawno leżałabym w błocie, a przecież to ona miała...
-Wydaje mi się, że te buty nie należą do najwygodniejszych- muszę przyznać, że na początku nie zwracałam na to uwagi, ale, o matko! Nie wiem, co mam powiedzieć... Chyba ujrzałam anioła, nie lepiej, boga... Jego oczy przeszywały mnie wskroś, loki lekko muskały twarz, a jego dłonie...
-Jestem Harry, a ty?- powoli odzyskiwałam równowagę, otrzepałam suknię z niewidzialnego kurzu i... zaraz, Harry?
-Miło mi cię poznać, ymm... jestem T.I.- podałam mu dłoń, a on niespodziewanie złożył na niej mokry pocałunek.
-T.I.? Ciekawe imię, chyba nie jesteś stąd?-
-Nie... to znaczy tak... długo by opowiadać-
-Czy cała noc wystarczy, panno T.I.?- popatrzył się na mnie "tym wzrokiem". Nie wiem czemu, ale chciałam po prostu się na niego rzucić, pocałować, poczuć go...
  Nagle zabił dzwon. Mordercze palpitacje mojego serca nie ustały. Czułam to ciepło, to chłód. Odwróciłam wzrok, bo na mojej twarzy po woli pojawiał się rumieniec. Kim on w ogóle był? Louis nigdy nie wspominał o jakimś Harrym, chociaż, może i mówił, tylko ja nie słuchałam... Nagle nadjechała biała limuzyna. Wysiedli z niej panna młoda z druhną. Muszę przyznać, że Louis miał gust. Eleanor wyglądała cudownie. Swoje długie włosy rozpuściła i pozostawiła w artystycznym nieładzie, na sobie miała prostą sukienkę, podkreślającą jej kształty. Czy ja jej zazdrościłam...
-Och, T.I. tak się cieszę, że ciebie widzę- dziewczyna rzuciła się na mnie, jak Reksio na szynkę, OK, przesadziłam-
-Ja też się cieszę, wyglądasz ślicznie- choć raz przyznam, że to była prawda, El zaskakiwała swoją angielską urodą.
-Ty wyglądasz równie zjawiskowo. O.. widzę, że poznałaś już Harry'ego?- wymienili porozumiewawcze spojrzenia. Hello? O co tutaj chodzi?
-Tak, T.I. wpadła na mnie, dosłownie- i znowu on to robi, tylko jak...
...
-...jesteście mężem i żoną. Możesz pocałować pannę młodą- po klasztorze rozbrzmiała fala oklasków. Młodzi całowali się, wszyscy się cieszyli, oj, jak fajnie, wszyscy oprócz mnie. Niby każdy był skupiony na Tomlinsonach, ale ja i tak czułam czyiś wzrok na sobie, to nie było zbyt przyjemne.
  Wszyscy wychodząc z klasztoru zaczepiali się niemalże o własne stopy. No kurde, człowiek sobie idzie, a tu nagle wyrasta ci jakiś chłopak, w dodatku blondyn...
-Wybacz, zapatrzyłem się- no co ty kurde nie powiesz? Ja też się zapatrzyłam. W ogóle, co to za gadka?- Jestem Niall, a ty?- Niall? Hm.. ciekawe imię...
-Jestem T.I.- chłopak wywalił takie oczyska, jakby mu miały wylecieć z orbit. Kurcze, co jest takie dziwne w moim imieniu, takie normalne, Polskie...
-To ty jesteś T.I.- nie, jestem Michael Jackson-
-Tak. Wydaje mi się, że tak, a o co chodzi?-
-Nie nic, po prostu fajnie jest poznać eks Tomlinsona. Wiesz, Louis cały czas o tobie gadał...-
-Czekaj, czekaj... chcesz mi wmówić, że Louis Tomlinson...-
-Opowiada o tobie, tak.- ciekawe kurde, co...- Nie martw się, nic głupiego. On cały czas ciebie chwali. Nawet wczoraj mówił, że jego mądra i wspaniała T.I. specjalnie przyjedzie na wesele- OK, coś tu jest szczerze nie tak, ale nie będę już niczego mówić, trzeba znaleźć ich...

-No to tak, kochani, życzę wam wszystkiego, o czym marzycie. Wiele dzieci i w ogóle, szczęścia w życiu. Żebyście się całe życie kochali i byli wierni- nie wiedząc czemu, akurat na słowo "wierni" użyłam najtwardszego tonu głosu- No i... Wszystkiego Najlepszego na nowej drodze życia!- to było chyba największe osiągnięcie w moim życiu. Mój (eks) chłopak się żeni, a ja umiałam coś powiedzieć. W ogóle, jestem odważna, bo przyjechałam tutaj i jestem. Wyściskałam och obojga. Louisa może trochę lżej, ale poczułam ulgę, bo wiedziałam, że oni są szczęśliwi, w końcu któreś z nas odnalazło szczęście. Łza zakręciła się w moim oku.
...
- Możesz mi powiedzieć o sobie?- ujął mnie tym pytaniem. Tak, jakby za wszelką cenę chciał się czegoś o mnie dowiedzieć. Muzyka była powolna, romantyczna...
-Zależy, co chcesz o mnie wiedzieć- przysunął mnie bliżej do siebie i mruknął czule do ucha - Wszystko- czułam, że promienieję, że znowu jestem zakochana. Harry zakręcił mną niczym specjalista, a ja lekko musnęłam dłonią jego twarz. Chłopak pochylił się nade mną i złożył czuły pocałunek, który powoli zamieniał się w coś namiętnego.
-Nie uważasz, że to zbyt szybko?-
-Nie, a czemu?-
-Nie wiem-
-Czyli, ty tego nie chcesz?-
-Chcę, i to bardzo, a ty czegoś chcesz?-
-Nie musisz robić niczego, tylko mnie kochaj- i kolejny czuły pocałunek, który miał już być wiecznością, moją. Każde z nas odnalazło w końcu szczęście, ja go pokochałam, może tak nagle, ale zawsze jakoś... zakątek prawdziwej miłości...
xxOla

piątek, 4 lipca 2014

Nabór!

Hej wszystkim :)
Ostatnio można zauważyć,że na blogu coraz rzadziej pojawiają się imaginy.
To przez to,że brak nam czasu na cokolwiek...
Dlatego też ogłaszam nabór.
Jeżeli macie czas,lubicie pisać i chciałybyście podzielić się swoimi pracami z innymi.
To śmiało wysyłajcie do nas swoje pracy!
Zawsze warto spróbować !
Kto wie,może trafisz do naszej załogi :)
Prace wysyłajcie na Pikaczuu12@gmail.com


środa, 2 lipca 2014

# 93 Liam cz.2

  Hey baby!
Kolejna świetna część Liam'a od Niki ! :)
Liczę na to,że znów chętnie będziecie komentować.
Życzę wspaniałych wakacji!
Do następnego !! <3
  Otworzyłam oczy i ze wszystkich stron dopasł  mnie upał.  I jeszcze ból oraz mdłości. Nagle wszystko z wczorajszego dnia wpadło do mojej głowy, a wspomnienia nie dawały spokoju. Ruszyłam nogami i rękami. Przynajmniej nie przywiązałeś mnie do łóżka jak na filmach. Byłam przykryta cienkim prześcieradłem.  Otworzyłam oczy. Wszystko się kołysało i kręciło, było białe, nie, beżowe i rozmazane. Światło raziło moje oczy. Kręciłam lekko głową lecz nie zauważyłam cię. W ustach miałam smak wymiocin. Zamknęłam oczy i spróbowałam się uspokoić. Zaczęłam sprawdzać całe moje ciało.Ramiona, nogi, stopy. Dotknęłam brzucha. Miałam na sobie bluzkę, a stanik wrzynał się w skórę. Nogi były gołe, dżinsy zniknęły. Przejechałam ręką po majtkach. Czego się spodziewałam? Nie wiem. Bólu, krwi. Wszedłeś we mnie? Ale po co zakładałeś mi je z powrotem?
- Nie zgwałciłem cię.
Do moich uszu dobiegł twój głos. Momentalnie wszystkie mięśnie na moim ciele napięły się. Odwróciłam głowę i spróbowałam cię znaleźć. Wciąż nie widziałam normalnie. Byłeś za mną, czułam to. Chciałam się przesunąć na druga stronę łóżka, ale nie miałam tyle siły.
- Ubranie masz koło łóżka.
Skrzywiłam się na twój głos. Lekko otworzyłam oczy i zobaczyłam na krześle nową parę dżinsów oraz buty. Nie należały do mnie. Były sznurowane i praktyczne. Słyszałam twoje kroki. Chciałam uciekać, walczyć, ale moje ciało było takie ciężkie. Usłyszałam jak deski podłogi skrzypią jeszcze kilka razy. Przede mną zobaczyłam parę brązowych spodni. Zmusiłam oczy by podniosły się do góry. Nie zatrzymały się póki nie zobaczyłam twojej twarzy. Nie chciałam żebyś był tym chłopakiem z lotniska, z twarzą która wtedy wydawała mi się taka pociągająca. Tylko że tym razem nie wydawałeś się piękny. Tylko zły.
- Przywiozłem cie tutaj. Czujesz się źle, ale to efekt narkotyków. Jeszcze przez chwilę będzie ci dziwnie...
Powiedziałeś. Cały mój obraz wirował.
- Czemu?
Szepnęłam.
- Musiałem.
Przyciągnęłam kolana do siebie. Klatkę piersiową miałam zbyt ściśniętą by płakać.
- Gdzie jestem?
Chwilę zastanawiałeś  się nad odpowiedzią. Zrozumiałam, że nie słyszę tu żadnych innych dźwięków, tylko te od ciebie.
- Jesteś tutaj. Jesteś bezpieczna.
~~*~~
Nie wiem ile jeszcze spałam. Byłam spocona i wilgotna. Leżałam, nasłuchując. Żadnych dźwięków. Autostrady, pociągów, budowlańców. Tylko ja w pokoju. I upał. Wypróbowałam swoje ciało. Stało się już dla mnie lżejsze i mogłam się podnieść. Po lewej miałam okno z jasno zieloną zasłonką. Był dzień. Przed sobą  miałam zamknięte drzwi. Ostrożnie postawiłam nogi na podłodze i podeszłam po dżinsy. Wydawały się obcisłe, kleiły się do nóg. Zrobiłam kroki w stronę drzwi. Wreszcie nacisnęłam na klamkę. Po drugiej stronie był korytarz. Długi korytarz. Zatrzymałam się przy pierwszych po prawej. Nacisnęłam, wstrzymując oddech. Nie było cię. Była tam łazienka. Wycofałam się na korytarz. Musiałam stąd wyjść. Zaczęłam iść w kierunku drzwi na końcu korytarza. Skupiłam się na stawaniu, małych cichych kroków. Chciałam krzyczeć. Pomieszczenie otworzyło się z łatwością. Rozejrzałam się. Dostrzegłam tam kanapę i trzy krzesła. Po lewej znajdowała się kuchnia, a na jej końcu drzwi z których wydobywało się lekkiej światło. Wyjście. Wolność. Otworzyłam je na tyle szeroko żeby się przecisnąć. Wyszłam. Od razu uderzył mnie blask słońca. Oczy bolały od patrzenia. Otworzyłam oczy. Rozejrzałam się, aż się zakrztusiłam. W zasięgu mojego wzroku nie było niczego, tylko czerwona ziemia aż po horyzont. Piasek i piasek z kępkami małych krzaczków. Odwróciłam się. Żadnych dróg, budynków, ludzi, drutów telefonicznych. Tylko pustka. Dokąd miałam uciekać? Zrozumiałam dlaczego nie zamknąłeś drzwi. Z trudem ruszyłam nogi. Moje bose stopy piekły. Zobaczyłeś mnie jak byłam jakieś 100 metrów od domu. Usłyszałam dźwięk silnika. Nie zatrzymałam się. Nawet przyspieszyłam. Stopy mi krwawiły. Słyszałam jak opony szurają i zbliżają się w moją stronę. Zatrzymałam się i zmieniłam kierunek, ale ty nie dałeś za wygraną. Przecinałeś każdy mój ruch. Ale i tak biegłam. W końcu musiałam upaść. Zatrzymałeś samochód i zgasiłeś silnik .
- To nie ma sensu! Niczego tu nie znajdziesz!
Krzyczałeś.
Wtedy się rozpłakałam. Pociągnąłeś mnie do siebie za koszulkę na karku. Przyciągnąłeś do siebie. Odwróciłam głowę i ugryzłam cię w rękę. Zakląłeś. Wstałam i pobiegłam. Od razu mnie dogoniłeś i powaliłeś swoim ciałem na piasek. Byłeś swoim torsem na moich plecach, nogami na mych udach.
- Poddaj się, [ T.I ]. Nie widzisz że nie ma dokąd uciec.
Wysyczałeś mi do ucha. Walczyłam, ale przycisnąłeś mnie bardziej, unieruchamiając ręce.
***
Wrzeszczałam i walczyłam z tobą przez całą powrotną drogę. Kilka razy cię ugryzłam..i oplułam. Ale i tak mnie nie puściłeś.
- Nie rozumiesz, że team byś zginęła?!
Warknąłeś. Kopnęłam cię w goleń, gdzie tylko się dało. Ale to nic nie pomogło. Zacisnąłeś uścisk jeszcze mocniej. Przeciągnąłeś mnie przez kuchnię i zamknąłeś w mrocznej łazience. Krzyczałam ciągle, chciałam je wykopać z zawiasów. Zajrzałam do szafki nad umywalką. Zaczęłam rzucać wszystkim co tam było.
- [ T.I ], przestań, wszystko zużyjesz!
Wrzeszczałam o pomoc, aż zdarło mi się całe gardło. Waliłam w drzwi, aż miałam siniaki na całych łokciach. Szukał jakiejś broni. Podniosłam odłamek szkła z butelki. Drzwi podskoczyły gdy naparłeś na nich ciałem.
- Uspokój się.
Mówiłeś drżącym głosem. Po chwili usłyszałam  dźwięk wyjmującego klucza.
- Odczep się!
Krzyknęłam.
- Nie mogę.
- Więc czego chcesz ode mnie?
- Nie zabiję cię, okej?!
Nie wierzyłam ci. Trzymałam kawałek odłamka nad lewym nadgarstkiem, upuściłam ją rozcinając skórę w poprzek. Przełożyłam szkło do lewej dłoni wystawiając prawą rękę. Ale wtedy szybko wszedłeś. Z pudełka wyjąłeś ręcznik i wsadziłeś go pod wodę. Krzyczałam, ale tobie to nie przeszkadzało podszedłeś do mnie i przyłożyłeś okład do rany. Potem nie było nic.
Kiedy się obudziłam znów leżałam na łóżku z wilgotnym bandażem na nadgarstku. Stałeś koło okna. Miałeś siniak przy oku. Pewnie to moje dzieło. Odwróciłeś się i zobaczyłeś że patrzę.
- Nie rób tak nigdy więcej.
Powiedziałeś.
- Gdzie jestem?
Spytałam. Myślałam o lotnisku. O rodzicach.
- Nie w Londynie. I nie w Oslo.
- To gdzie?
- Kiedyś się dowiesz.
Powiedziałeś i wyszedłeś. Wróciłeś ze szklanką zimnej wody.
 ***
 - Chcesz pic?
Pytałeś
- Nie.
-Chcesz jeść?
- Nie.
- Chcesz wyjść na dwór?
- Jeśli zabierzesz mnie do miasta.
- Tu nie ma miast.
Powiedziałeś. Milczałeś przez chwilę. A potem znów usłyszałam twój głos.
- Z tyłu jest inaczej niż z przodu.
- A będę mogła odejść?
- Mówiłem ci że nie ma dokąd uciec.
W końcu mnie przekonałeś. Ale tylko dlatego że ci nie wierzyłam. Gdzieś tu musi być normalna cywilizacja. Próbowałeś  pomóc mi wstać z łóżka ale cię odepchnęłam.
- Dam radę sama.
- Jasne. Przecież jeszcze nie uciąłem ci nóg.
Zachichotałeś z własnego dowcipu. Zignorowałam cię.
- Tędy.
Pokierowałam się za tobą.Przeszliśmy przez coś w rodzaju sieni. Otworzyłeś drzwi i weszliśmy na białą werandę. Kiedy podniosłam wzrok zobaczyłam skały. Skały, skały, piach, piach i skały. Usiadłam na wiklinowej kanapie.
- Co to za rura?
- Sam ją położyłem doprowadza wodę.
Odpowiedziałeś z dumą.
- Gdzie jesteśmy?
- Znalazłem kiedyś to miejsce. Jest moje. Szedłem tu przez tydzień piechotą. Skały dały mi sny i wodę.
- Czemu tu jestem?
- Bo to miejsce jest magiczne i piękne. I ty jesteś piękna. I samotna.
Wyciągnąłeś papierosa z kieszeni spodni.
- Czego ode mnie chcesz?
- To proste. Towarzystwa.
Uśmiechnąłeś się lekko i odpaliłeś skręta.
- Jak długo chcesz mnie tu trzymać?
Szepnęłam. Wzruszyłeś ramionami.
- Na zawsze, aniołku.
xxxNika\Karolina